Wiceminister Grzegorz Tobiszowski stwierdził, że niewłaściwie zinterpretowano projekt polityki energetycznej Polski do 2040 r. (dalej PEP2040) w zakresie rozwoju farm wiatrowych na lądzie. Podkreślając konieczność budowy turbin na Bałtyku, stwierdził, że będzie to „druga noga" dla tej technologii. – Zależy nam na stworzeniu synergii powiązań w polskiej energetyce. Gdybyśmy zakładali amputację czegoś, co dobrze funkcjonuje na rynku, to byłoby nieracjonalne z punktu widzenia opłacalności rozwijającej się gospodarki – tłumaczył Tobiszowski.

Podkreślił przy tym, że energetyka wiatrowa na lądzie już sobie radzi, co widać po cenach na tegorocznej aukcji dla takich źródeł. Jak wyjaśniał, przekaz ME miał na celu pokazanie, że w przypadku tej technologii po 2030 r. zaczyna działać rynek (a nie system wsparcia – red.). – Przenosimy na polski grunt coś, co już funkcjonuje w UE – dodał Tobiszowski.

ME zapowiedziało na przyszły rok kolejne aukcje dla wiatraków na lądzie. Przypomnijmy, że w projekcie PEP2040 resort energii pokazał spadający potencjał turbin zainstalowanych na lądzie. Docelowo w 2040 r. miałoby pozostać 800 MW z obecnych prawie 5,88 GW. Minister energii Krzysztof Tchórzewski podczas prezentacji dokumentu tłumaczył, że wynika to ze zobowiązań przedwyborczych wobec społeczności przeciwnych wiatrakom.

Jednocześnie pokazano znaczący wzrost mocy zainstalowanej w wiatrakach na morzu (10,2 GW w 2040 r.) i energetyce słonecznej (ponad 20 GW). Według ekspertów Forum Energii wiatraki na Bałtyku mogą się stać polską specjalnością, przyczyniając się do rozwoju naszego przemysłu. Jej uzasadniony potencjał szacują na 8–10 GW.

– W dłuższej perspektywie – po zdobyciu niezbędnego know-how – mógłby być nawet większy – dodaje Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes FE, które opracowało raport „Energetyka morska. Z wiatrem czy pod wiatr?". Według jego autorów, aby zrealizować ten cel, potrzebna jest ostateczna decyzja rządu o rozwoju tej technologii (bo PEP2040 uważają jedynie za propozycję), przyspieszenie procesu uzyskiwania pozwoleń przez inwestorów i obniżenie kosztów inwestycyjnych. Do tego ostatniego przyczynić miałoby się obniżenie ryzyka regulacyjnego i odpowiedni model finansowania.