– Obecnie zakładamy ok. 400 instalacji miesięcznie. Nowa oferta pozwoli nam przekroczyć w tym czasie liczbę 500 montaży – zapowiada Dawid Zieliński, prezes Columbus Energy, która niedługo zamierza się przenieść z NC na GPW.

Nie spodziewa się wielu rezygnacji (do 1,5 proc.). Columbus Energy w takim przypadku będzie zwracać pełną kwotę za sprzęt wraz z montażem. Klient ma odzyskać wszelkie poniesione koszty, a dach jego domu powinien zostać przywrócony do stanu jak najbardziej zbliżonego do tego sprzed instalacji. Są jednak dwa warunki. – Sprzęt nie może być uszkodzony, a rezygnujący musi się zobowiązać, że nie zainstaluje ani u nas, ani w żadnej innej firmie systemu fotowoltaicznego przez kolejne trzy lata – podkreśla.

Nowa oferta nie jest bezkosztowa dla spółki. W przypadku ewentualnej rezygnacji klienta i tak musi ona pokryć należności dla pracowników i koszt magazynowania paneli. Zdemontowany sprzęt nie może być też zainstalowany u kolejnego klienta. Takie panele będą służyć do budowy większych farm słonecznych. W ich projektowanie Columbus zaczyna się powoli angażować. – Dziś przygotowujemy projekty o potencjale przekraczającym 20 MW na gruntach pozyskanych m.in. od rolników. Docelowo możemy zbudować ok. 50 MW takich farm – mówi Zieliński. Ma nadzieję, że będą to instalacje powstające przy wsparciu rządu, tj. zostaną zgłoszone do aukcji, w których wygraną jest kontrakt na maksymalnie 15 lat. Columbus Energy zamierza sam startować w tych przetargach lub sprzedawać przygotowane projekty jeszcze przed ich uruchomieniem. Po roku spółka zamierza ubezpieczyć się na wypadek ewentualnych rezygnacji, wykupując specjalną polisę. Dziś jej szef twierdzi, że większa sprzedaż zrekompensuje koszty. AWK