WIG spadł w październiku o blisko 11 proc. Po raz ostatni dwucyfrowa zniżka w tym miesiącu zdarzyła mu się w 2008 r., gdy zanurkował aż o 24 proc. Generalnie spadki przekraczające 10 proc. zdarzyły się wcześniej tylko trzy razy, co pokazuje, z jak słabym rynkiem mamy do czynienia. Ostatnie tygodnie udowodniły, że sytuacja jest tak specyficzna, iż powoływanie się na jakiekolwiek statystyki historyczne czy efekty sezonowe jest obarczone wysokim ryzykiem. Przypominam, że październikowa przeszłość WIG wróżyła mu miesiąc temu całkiem niezłą przyszłość (średnia zmiana WIG w dziesiątym miesiącu roku to +1,7 proc. przy medianie na poziomie +2,2 proc. i 66-proc. odsetku zwyżkowych miesięcy). Tymczasem rynek sprowadził nas na ziemię. Cały miesiąc, z akcentem na jego końcówkę, należał do niedźwiedzi. Efekt jest taki, że w listopad wkraczamy z pogłębionymi minimami na głównych indeksach: WIG20, mWIG40 i sWIG80, a więc z klasycznymi sygnałami sprzedaży i perspektywą „wykańczającej" fali C.

WIG20 spadał w piątek nawet do 1496 pkt, co oznacza, że znalazł się najniżej od 4 kwietnia. Notowań nie zatrzymały wsparcia w strefie 1586–1554 pkt, wyznaczone przez zasięg opuszczonej wcześniej konsolidacji i lokalne dołki z przełomu kwietnia i maja. I choć RSI(14) jest już skrajnie wyprzedany (22 pkt), to na horyzoncie pojawia się marcowy dołek, a więc 1248 pkt. Ktoś powie, że to aż 250 pkt stąd. Owszem, ale przypominam, że ostatnie zejście tej samej skali zajęło WIG20 tylko 17 sesji. Choć wygląda to na czarny scenariusz, to wygląda on całkiem realnie. Zwłaszcza że ostatnio zawodzą ci, którzy mieli być stabilizatorami portfela blue chips, czyli CD Projekt i Allegro.

Lokalne minima pogłębiły w minionym tygodniu także mWIG40 i sWIG80. Ten pierwszy spadał w porywach do 3176 pkt, a więc do najniższego poziomu od kwietnia. Indeks oddala się od wstęgi średnich, ale w piątek zatrzymał się przy wsparciach wyznaczonych przez wiosenne dołki. Z kolei wskaźnik maluchów pogłębił lokalne minimum do 12 816 pkt, co oznacza, że zaatakował linię 200-sesyjnej średniej kroczącej, uznawanej za umowną granicę hossy/bessy. Oba indeksy są wyprzedane według RSI(14), co wraz z testem ważnych barier daje powody do małego technicznego optymizmu.

I choć na początku wspominałem, że historia teraz nie lubi się powtarzać, to zgodnie z tradycją podam statystyki dla WIG w listopadzie. Otóż indeks ten w 11. miesiącu roku notuje średnią zmianę +0,1 proc. przy medianie +0,9 proc. Nie są to więc duże liczby. Jeśli chodzi o trafność, to siły też są wyrównane. Na 29 lat w 15 przypadkach WIG rósł, w 13 spadał, a raz zakończył listopad na tym samym poziomie, na którym zaczął. Średnie zmiany podczas wzrostowych i spadkowych listopadów są zbliżone i wynoszą +4 proc. i -4,4 proc. Historia zapowiada więc remis, który w tych warunkach byłby jednak byczym zwycięstwem.