Wspomniana średnia krocząca to istotne ruchome wsparcie, którego przebicie w dół podczas trendu wzrostowego stanowi sygnał ostrzegawczy, że ów trend się kończy lub zostanie solidnie skorygowany. W przedostatnim tygodniu lipca takie sygnały pojawiły się na wykresach wielu indeksów, co od strony fundamentalnej wiązało się z rosnącymi obawami o rozprzestrzenianie się wariantu Delta koronawirusa. Na rynkach powiało grozą, ale w większości przypadków średnia albo zatrzymała atak podaży, albo po przebiciu szybo przyciągnęła notowania z powrotem do siebie.

Wahania polskich indeksów

Indeks WIG20 zaatakował średnią w poniedziałek na poziomie 2210 pkt i w porywach spadł do 2196 pkt. Jeszcze tego samego dnia kurs wrócił nad 2200 pkt, co pokazało, że ruchome wsparcie wzmocnione „magią" okrągłego poziomu skutecznie zmobilizowało popyt. Potwierdziło się to w kolejnych dniach, bo WIG20 wrócił do 2250 pkt, a więc do poziomu równowagi, wokół którego oscyluje od początku czerwca. Indeks średnich spółek, podobnie jak wskaźnik blue chips, tylko na chwilę „zanurkował" poniżej średniej. Spadek zatrzymał się na lokalnym dołku z 21 czerwca, a odbicie wyniosło notowania z powrotem na ruchome wsparcie. Gorzej było z sWIG80, który w poniedziałek długą, czarną świecą przebił średnią i mimo zwyżek w kolejnych dniach wrócić nad jej linię nie zdołał. Warto jednak dodać, że małe spółki były w poprzednich miesiącach relatywnie silniejsze, co na zasadzie zmiany liderów może tłumaczyć tę ostatnią słabość.

Najgorzej w Tokio

Średnia z 50 sesji ściągała do siebie także zagraniczne indeksy. S&P 500 zatrzymał się na jej linii niemal w punkt, by do piątku odrobić straty i walczyć o nowe ATH. Z kolei Nasdaq Composite zatrzymał spadek nad średnią, potwierdzając swoją relatywną siłę. Gorzej było na głównych europejskich parkietach, bo DAX spadł poniżej średniej na odległość blisko 500 pkt, a CAC40 na 200 pkt. Oba indeksy w piątkowe popołudnie były jednak notowane powyżej ruchomego wsparcia, więc podobnie jak na Wall Street, a także na WIG20 i mWIG40 – sygnały ostrzegawcze zostały zanegowane.

Wciąż najgorzej pod kątem AT wygląda sytuacja w Tokio. Nikkei225 dzienną 50-tkę przebił już dawno, ale w minionym tygodniu po raz pierwszy od roku znalazł się w cenach zamknięcia poniżej średniej 200-sesyjnej. Jej linia uznawana jest za umowną granicę hossy i bessy, więc w przypadku japońskiego rynku możemy już mówić o sygnale ostrzegającym przed długoterminowym przesileniem na korzyść strony podażowej,