Inwestycja w autografy – czyli jak zarobić na gwiazdach

Żadna z moich inwestycji nie dostarczyła mi tyle radości co autografy, ponieważ sprawiają, że czuję się jakbym trzymał w moich rękach kawałek historii – powiedział Malcolm Forbes, miliarder i wieloletni wydawca magazynu „Forbes". Co oprócz przyjemności mogą zaoferować autografy?

Aktualizacja: 11.02.2017 11:07 Publikacja: 14.10.2013 09:39

Inwestycja w autografy – czyli jak zarobić na gwiazdach

Foto: Archiwum

W Polsce na razie niewiele osób myśli o autografach w kontekście inwestycyjnym. Tymczasem na świecie jest to spory rynek, na którym lokuje się kapitał podobnie jak na rynku sztuki. Wśród znanych miliarderów, którzy już tak robią, znajduje się m.in. Bill Gates, budujący od lat kolekcję historycznych autografów. Założyciel Microsoftu zakupił m.in. zbiór naukowych autografów Leonardo da Vinci za 30,8 mln dolarów.

Aktorzy, sportowcy, astronauci i lotnicy

4,5 mld dolarów rocznie – na tyle jest wyceniany rynek autografów przez ekspertów z brytyjskiej firmy inwestycyjnej Paul Fraser Collectibles. Liczbę stałych i poważnych kolekcjonerów autografów szacuje się z kolei na 3 mln osób na świecie. To przekłada się z kolei na ogromną liczbę transakcji. Z pewnością w takim gąszczu każdy znajdzie obiekty, które wzbudzą jego emocje. Czy będzie to podpis ulubionego muzyka, czy astronauty, który był naszym idolem w dzieciństwie. Jak jednak wybrać te, które mogą przynieść zysk?

Po pierwsze, powinniśmy stawiać na nazwiska, które są rozpoznawalne na całym świecie. W ten sposób możemy sobie zagwarantować dużą grupę potencjalnych kupców. Drugą sprawą jest moda. Tu trzeba się wpisać w trendy na rynku i postawić na te nazwiska, których popularność wzrośnie lub się nie zmieni. Takim przykładem może być Marilyn Monroe, John Lennon czy Charlie Chaplin. Dość oczywistym czynnikiem jest również stan zachowania. Im lepszy stan obiektu, tym wyższą cenę osiąga. Kolejnym jest proweniencja, czyli pewne źródło pochodzenia. Czasem obiekt dodatkowo może mieć ciekawą historię.

Takich przedmiotów z interesującą przeszłością jest wiele. Na przykład podpis Charlesa Lindbergha złożony na fragmencie poszycia samolotu Spirit of St Louis, w którym lotnik ten jako pierwszy człowiek w historii przeleciał przez Atlantyk. Eksponat ten przez dziesięciolecia był własnością rodziny Morrow, z której wywodziła się również żona Lindbergha. Zdobył go James E. Morrow, który wchodził w skład komitetu powitalnego lotnika i to zanim ten poznał swoją przyszłą małżonkę. Później przez wiele lat autograf znajdował się w posiadaniu córki Jamesa, Very M. Morrow. Dziś ten żywy kawałek historii wart jest 75 tys. funtów.

Niezmiernie ważna jest również rzadkość występowania. O wartość prawdziwych „białych kruków" raczej nie musimy się bowiem martwić. John Lennon po rozstaniu z Yoko Ono na kilka lat przestał się udzielać publicznie i rzadko rozdawał autografy. Te z tego okresu są w związku z tym szczególnie cenne. Podpis Muhammada Alego będzie wart więcej, jeśli został wykonany przez tego boksera jeszcze pod pierwotnym nazwiskiem. Sportowiec ten przecież na początku kariery i przed zmianą wyznania występował jako Cassius Clay. Marylin Monroe była kiedyś z kolei Normą Jean i jeśli zdobędziemy jej podpis z tego okresu, to z pewnością będzie wart więcej niż z czasów, kiedy była już gwiazdą kina.

Zyski i emocje

Na tym rynku działają takie same zjawiska, jak na innych rynkach kolekcjonerskich. Z jednej strony znajdują się kolekcjonerzy, którzy chcą zdobyć najcenniejsze obiekty. Z drugiej – mamy malejącą liczbę takich przedmiotów na rynku. Liczba autografów znanych, lecz zmarłych osobistości jest ograniczona i z czasem się zmniejsza. Dzieje się tak, ponieważ najważniejsze obiekty są skupowane do wielkich państwowych lub prywatnych kolekcji, by już z nich nigdy nie wrócić na rynek. Ich liczba zmniejsza się również z powodu zniszczeń, wynikających z nieprawidłowego przechowywania. W związku z tym autografy  osób cieszących się sporym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów z czasem zyskują na wartości.

Ile w takim razie możemy zarobić na takich właśnie obiektach? Firma Paul Fraser Collectibles doradzała w marcu 2010 r. przy zakupie autografu Oscara Wilde'a. Wtedy jej klient zapłacił za ów autograf 8 tys. funtów. Zaledwie rok później udało się znaleźć kupca, który dał już... 20,4 tys. funtów. Oczywiście jest to przykład dość ekstremalny. Może być go trudno powtórzyć, zwłaszcza że zwykle inwestycje we wszelkie przedmioty kolekcjonerskie moją horyzont wieloletni. Niemniej według danych PFC40 Autograph Index autografy George'a Harrisona dały zarobić w ciągu ostatnich 12 lat 1310 proc., Neila Armstronga 1264 proc., a Paula McCartneya 1043 proc. Tak prezentuje się najlepsza trójka. Natomiast średnia roczna stopa zwrotu z autografów w tym okresie wyniosła 14 proc.

Jednak zysk to niejedyna rzecz, jaką mogą nam zaoferować autografy. Mogą się nam one odwdzięczyć również dywidendą emocjonalną, o której mówił Forbes. Dają nam radość z posiadania unikalnego przedmiotu, obcowania z kawałkiem historii, ze swoim idolem. Zawsze możemy się również pochwalić przed znajomymi autografem Marilyn Monroe i zrobić na nich wrażenie. Czegoś podobnego raczej nigdy nie zaoferują nam typowo finansowe inwestycje.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych