Żywot piłkarza to nie bajka

Miliony chłopaków na całym świecie marzą, by grać i zarabiać jak Leo Messi. – To życie w złotej klatce – ostrzega Pablo Daniel Osvaldo. Były napastnik reprezentacji Włoch porzucił zawodowy futbol i... został muzykiem.

Publikacja: 06.10.2018 14:00

Pablo Daniel Osvaldo miał wszystko, grał w największych drużynach, zarabiał miliony i z dnia na dzie

Pablo Daniel Osvaldo miał wszystko, grał w największych drużynach, zarabiał miliony i z dnia na dzień postanowił z tego zrezygnować.

Foto: EAST NEWS

Ma 32 lata, w CV takie kluby jak Roma, Inter czy Juventus i mógłby pokopać piłkę pewnie jeszcze przez kilka sezonów. Ale w jego duszy głośniej niż hymn Ligi Mistrzów grał rock and roll. W 2016 r. zakończył więc karierę. Zamiast występować przed kilkudziesięciotysięczną widownią na największych stadionach świata, występuje dla kilkudziesięciu, góra kilkuset osób w barcelońskich klubach i knajpach. Razem ze swoją kapelą Barrio Viejo.

– Poczułem wielką ulgę. Świat piłki nie był już dla mnie – wyznał niedawno w szczerej rozmowie z hiszpańskim dziennikiem „Marca". Wspomina, że ludzie patrzyli na niego jak na wariata. Pytali, co robi. Miał wszystko, grał w największych drużynach, zarabiał miliony i z dnia na dzień postanowił z tego zrezygnować. Tłumaczył, że futbol to nie jest prawdziwe życie, trzeba przestrzegać sztywnych zasad, a piłkarzy traktuje się jak towar. – Jeśli jesteś dobry, wyceniają cię na 50 mln euro; jeśli zły – nie jesteś wart nic. Jestem wrażliwą osobą. Byłem już tym zmęczony – mówi Osvaldo.

Teksty piosenek pisał już w trakcie kariery, między meczami. Później doszła do tego gitara. O muzyce może rozprawiać godzinami. – Jest jak gol inny niż wszystkie. Przy każdym dźwięku zamykam oczy i to czuję. Nie myślę. To coś magicznego. Każda sekunda jest unikalna i nie jest taka sama, mimo że wciąż gram te same melodie – opowiada.

Bił nawet kolegów

Osvaldo nie był napastnikiem wybitnym, ale w swoim najlepszym czasie (Espanyol, Roma) strzelał po kilkanaście bramek w sezonie. Problemy mieli z nim nie tylko rywale, ale też koledzy z drużyny. Podczas treningu w Southampton zaatakował Jose Fonte. Gdy w meczu Romy nie doczekał się podania od Erika Lameli, sam postanowił wymierzyć mu sprawiedliwość. Nie uznawał żadnych autorytetów. Tymczasowego szkoleniowca rzymian Aurelio Andreazzolego skrytykował na Twitterze, pisząc, że jest niekompetentny i kibicuje Lazio. Zapłacił brakiem powołania na mundial w Brazylii.

Kłócił się ze wszystkimi trenerami, ale niektórych cenił bardziej od innych. Luisa Enrique (Roma) – za szczerość, ale zwłaszcza za szkoleniowy kunszt („z nim czułeś, że możesz zdobyć sześć goli"). Porównywał go do Pepa Guardioli. Wspólny język znalazł także z Mauricio Pochettino (Espanyol), który sprowadził go później do Southampton za 15 mln funtów, bijąc transferowy rekord klubu. – Był dla mnie jak ojciec – podkreśla Osvaldo. Najlepiej wspomina jednak Antonio Conte, z którym przez chwilę pracował w Juventusie. – Zawsze miał rację. Wydawał się wiedzieć wszystko przed innymi – mówi Osvaldo.

Piwo i grill

Impulsywny charakter sprawiał, że Osvaldo nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Przez 11 lat zaliczył 12 klubów. Z ostatniego – Boca Juniors – wyleciał po niespełna pół roku. W trakcie jednego z wyjazdów zorganizował w hotelowym pokoju orgię. Ale zgubił go nałóg największy – papierosy.

Po meczu Copa Libertadores (odpowiednik europejskiej Champions League) został przyłapany na paleniu w szatni. Rozwiązano z nim kontrakt. To wtedy zdecydował, że definitywnie kończy z futbolem, choć chętnych na jego usługi nie brakowało. Miał oferty z Chin, klubów grających w Lidze Mistrzów i Chievo Werona. – To było bez sensu. Zaczynałem nienawidzić to, co zawsze kochałem. Futbol zasługuje na szacunek, a ja zamiast zarabiać na boisku, wolałem pić piwo i robić grilla – przyznał w wywiadzie dla „Gazzetta dello Sport".

Kilka miesięcy później jeszcze jedną próbę nakłonienia go do powrotu na murawę podjął trener Jorge Sampaoli. Zadzwonił, zaproponował umowę w Sevilli. – Powiedział: „Dani, nie stawiam ci żadnych wymagań, masz pełną swobodę, możesz robić wszystko, co chcesz, ale potrzebuję napastnika". Odpowiedziałem: „Trenerze, zaraz jest festiwal Cosquin Rock", a on na to: „Zapomniałem. Oczywiście, jedź, nie możesz tego przegapić". Dwóch szalonych gości – Osvaldo relacjonuje rozmowę telefoniczną.

Śmieszni politycy

Osvaldo urodził się na przedmieściach Buenos Aires. Pierwsze kroki na boisku stawiał w rodzinnym mieście. Ale to gra na Półwyspie Apenińskim (Atalanta, Lecce, Fiorentina, Bologna, Roma, Juventus, Inter) zapewniła mu rozpoznawalność, pieniądze i powołanie do reprezentacji Włoch. W latach 2011–2014 wystąpił w 14 meczach, strzelił cztery bramki.

W uzyskaniu obywatelstwa pomogły włoskie korzenie. Pradziadek piłkarza urodził się w Filottrano, stamtąd wyemigrował do Argentyny. Obecność Osvaldo w kadrze nie wszystkim się jednak podobała, wykorzystywano ją do walki politycznej. – Krytyka ze strony polityków jest śmieszna. Mam włoską żonę i włoskie dzieci, gram w Serie A, a hymn śpiewałem, występując już w reprezentacji do lat 21 – odpierał zarzuty Osvaldo.

Piłka zabrała wolność

Niczego nie żałuje. Nie zazdrości rywalom tytułów i sławy. – Czy chciałbym być jak Messi? Nie. Chciałbym grać jak on, ale nie chciałbym tak żyć. Jest zamknięty w złotej klatce. Nie może nigdzie wyjść i napić się drinka. Może jemu to nie przeszkadza, ale ja bym tak nie mógł. Wyobrażam sobie, że kupuje największy telewizor świata, a później nie wchodzi nawet do pokoju, żeby z niego skorzystać. Po co ci ferrari, jeśli dojazd na treningi zajmuje 15 minut? Cristiano Ronaldo lubi wracać do domu i robić 150 pompek, ja wolę rozpalić grilla – imponuje szczerością Osvaldo.

Przyznaje, że futbol dał mu wszystko, pozwolił podróżować po świecie, poznawać nowe miejsca i nowych ludzi, zapewnił godne życie rodzinie. Jak na piłkarskie standardy nie był krezusem, na konto wpadało po kilka milionów euro rocznie. Wystarczająco, by móc powiedzieć ojcu, że już nigdy nie będzie musiał pracować. Twierdzi, że był to jeden z najpiękniejszych dni w jego życiu. – Piłka zabrała mi jednak wolność. A ona nie ma ceny i nie podlega negocjacjom – wykłada Osvaldo niczym rasowy polityk.

Jest szczęśliwy, że może usiąść wieczorem z cygarem i szklanką whisky, zarwać noc. Zaznacza jednak, że nie przestał kochać futbolu. Kopie amatorsko. Na początku roku dołączył nawet do jednej z trzecioligowych drużyn (Talleres Remedios de Escalada). Ale to już nie sport, tylko zabawa. Forma też już nie ta. – Niedawno grałem ze znajomymi i prawie się udusiłem. Wszystko mnie boli – nie ukrywa. Uśmiechnięty i wolny.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych