Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że 23-letni Bask w lidze hiszpańskiej rozegrał tylko 53 mecze, ani razu nie bronił w europejskich pucharach, a pierwszy i jak dotąd jedyny występ w reprezentacji zaliczył w listopadzie ubiegłego roku, w wygranym 5:0 towarzyskim meczu z Kostaryką.
Po tym, jak Thibaut Courtois wymusił na działaczach Chelsea transfer do Realu, a Liverpool sprzątnął im sprzed nosa Alissona, londyńczycy musieli działać szybko, bo letnich zakupów w Anglii można było w tym roku dokonywać tylko do 9 sierpnia. Na znalezienie następcy mieli więc zaledwie kilka dni, koszty zeszły na plan dalszy.
A jeszcze pół roku temu wystarczyłoby przelać na konto Athletic Bilbao sumę trzykrotnie niższą. Młodemu Baskowi kończył się kontrakt, przeszedł już nawet badania w Realu Madryt, ale weto postawił Zinedine Zidane – doceniający talent chłopaka, ale przeciwny zmianom w bramce w trakcie sezonu. Arrizabalaga postanowił więc zostać w Bilbao, a władze klubu, widząc rosnące zainteresowanie ze strony rywali (Atletico, Arsenal), w nowej umowie (ważnej do 2025 r.) wpisały wysoką kwotę odstępnego i podniosły mu zarobki z 600 tys. do 4 mln euro.
Przyszła gwiazda reprezentacji
Kupno bramkarza, którego największym sukcesem jest wicemistrzostwo Europy do lat 21 wywalczone na polskich boiskach, to ruch ryzykowny. Arrizabalaga świetne występy przeplata słabymi. Sam Maurizio Sarri, nowy trener Chelsea, przyznaje, że Hiszpanowi jeszcze sporo brakuje do poziomu Courtoisa. Ale zaraz potem dodaje, że jest jego wielkim fanem.
Obawy o to, czy Bask poradzi sobie z presją w Londynie, wyraża m.in. Jamie Carragher. Były reprezentant Anglii, a dziś telewizyjny ekspert twierdzi, że będzie mu trudno wejść w buty Courtoisa i sprostać dużym oczekiwaniom, a Chelsea, choć zaczęła sezon od dwóch zwycięstw, będzie miała problemy z powrotem do Ligi Mistrzów.