Szelki nie kuszą tak jak dawniej

Liczba osób podchodzących do egzaminu na maklera od kilku lat utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie. Zawód ten stał się zajęciem głównie dla pasjonatów.

Publikacja: 12.05.2018 13:00

Kiedy w 1991 r. powstawała giełda, maklerzy stanowili elitarną i prestiżową grupę zawodową.

Kiedy w 1991 r. powstawała giełda, maklerzy stanowili elitarną i prestiżową grupę zawodową.

Foto: Archiwum

156 osób podeszło w marcu do egzaminu na maklera papierów wartościowych organizowanego przez Komisję Nadzoru Finansowego. Patrząc na statystyki dotyczące kilku wcześniejszych testów, wynik ten można byłoby nawet uznać za całkiem przyzwoity. W październiku ubiegłego roku test zdawały 132 osoby, zaś w marcu 2017 r. do egzaminu przystąpiło 146 osób. Gorzej sytuacja wygląda, jeśli cofniemy się dalej. Podczas wiosennych testów (te cieszą się większym powodzeniem niż jesienne) w 2013, 2014 oraz w 2015 r. chętnych do zdobycia licencji każdorazowo było ponad 200. Z kolei w marcu 2012 r. o uprawnienia maklerskie starało się aż 439 chętnych. W zestawieniu z tym liczbami statystyki dotyczące ostatniego egzaminu wypadają blado. Co gorsze, wydaje się, że nie jest to przypadek. Branża maklerska od kilku lat jest w odwrocie, a i postrzeganie samych maklerów przez lata mocno się zmieniło. Kiedyś był to prestiż, natomiast dziś maklerzy kojarzą się bardziej z bohaterami filmu „Wilk z Wall Street".

Otoczenie nie pomaga

– Zawód maklera oraz doradcy inwestycyjnego przeszedł poważną ewolucję od swoich początków w latach 90. Makler ma dziś zdecydowanie większą ilość obowiązków i większą odpowiedzialność niż wcześniej. Choć nadal dla wielu osób niezwiązanych z rynkiem to osoba w czerwonych szelkach przekrzykująca się na giełdowym parkiecie. Jednocześnie maklerzy nadal cieszą się uznaniem i zaufaniem klientów oraz pracowników. To poważna funkcja, a posiadacze licencji maklerskich są poszukiwani na finansowym rynku pracy – przekonuje Paweł Cymcyk, prezes Związku Maklerów i Doradców.

Jeśli faktycznie tak jest, to tym bardziej zastanawiająca jest malejąca liczba osób, które chcą uzyskać licencję maklerską. O ile jednak kilkanaście czy też nawet jeszcze kilka lat temu zdany egzamin na maklera otwierał drzwi do kariery, o tyle dzisiaj często jest to początek drogi, która potrafi być kręta. Co więc w tym czasie się zmieniło?

Optymizm wykazywany przez prezesa ZMiD dotyczący pracy dla maklerów może mieć charakter urzędowy. Nie jest bowiem tajemnicą, że kondycja branży maklerskiej przez lata mocno podupadła. Domy maklerskie od wielu lat na podstawowej działalności generują straty. Rynek jest mocno konkurencyjny, a i kolejne regulacje raczej nie ułatwiają życia brokerom. W tym kontekście nie dziwi fakt, że przez zaledwie kilka ostatnich lat część domów maklerskich zniknęła z rynku bądź też mocno ograniczyła aktywność. Inny trend, który obserwujemy w ostatnim czasie na rynku, to wcielanie domów maklerskich w struktury banku. Oczywiście nie można zakładać, że pomysł jest sam w sobie zły. Dużo ważniejsze jest to, jak faktycznie zostanie zrealizowany. Niestety, rynek doświadczył ostatnio przypadków, gdy tego typu operacje wiązały się z odstawieniem tradycyjnej brokerki na boczny tor, ograniczeniem usług do niezbędnego minimum, co też oczywiście oznaczało zwolnienia w domach maklerskich.

– Duża chęć łączenia wszystkiego ze wszystkim doprowadziła do tego, że likwidowane są domy maklerskie, natomiast w bankach tworzone są departamenty maklerskie, czyli coś, co nie jest odrębną jednostką, tylko elementem w całej strukturze. Ten model nie jest optymalny dla klientów. Makler jest potrzebny. Natomiast na skutek takich, a nie innych regulacji prawnych struktura rynku kapitałowego nie sprzyja zatrudnianiu maklerów. Skoro tak, to naturalne jest, że młodzi ludzie nie garną się do tego zawodu. Moim zdaniem usługi świadczone na rynku powinny być bardziej rozdzielone i jeśli faktycznie do tego dojdzie, co byłoby korzystne dla klientów i dla całego rynku, nastąpi powrót młodych ludzi do zawodu maklera. Oczywiście swoje zrobiła także wieloletnia bessa i ona też odpowiada za to, co obserwujemy obecnie – mówił swego czasu w Parkiet TV Marek Pokrywka, jeden z bardziej doświadczonych maklerów na rynku, pracujący w DM BOŚ.

Nie da się przy tym ukryć, że i postrzeganie całego rynku kapitałowego, a także samych maklerów, mocno się zmieniło. Giełda przestała rozpalać emocje społeczeństwa. Być może jednak trzeba to sformułować inaczej. Giełda rozpala emocje, ale – niestety – często są one negatywne, o czym najdobitniej świadczą komentarze ukazujące się pod tekstami o tematyce rynkowej. To samo zresztą tyczy się maklerów, którzy tworzyli kiedyś elitarne grono. Obecnie jeśli już społeczeństwo kojarzy z czymś maklerów, to przede wszystkim ze scenami z głośnego filmu „Wilk z Wall Street". – Wizja maklera jako wilka z Wall Street jest tylko wizją filmową i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – szczególnie polską. To trudna i ciężka praca, która jest dobrze wynagradzana – przekonuje Cymcyk.

Szczegóły dotyczące wynagrodzeń w domach maklerskich są oczywiście objęte tajemnicą. Zazwyczaj jednak składają się one z dwóch części: stałej oraz zmiennej, która jest uzależniona od koniunktury rynkowej. Nie licząc ubiegłego roku, ta w ostatnich latach nie rozpieszczała, więc i zarobki wielu maklerów nie powalały na kolana, szczególnie jeśli chodzi o pracowników niższych szczebli. A cokolwiek by mówić, obowiązków brokerom systematycznie przybywa.

Ślepa miłość

Dlatego też maklerzy, tak jak inne osoby pracujące na rynku kapitałowym, to coraz częściej raczej pasjonaci niż racjonaliści. W codziennej pracy muszą stawiać czoło licznym przeciwnościom. Część z nich po wielu latach trwania na rynku postanowiła w ostatnim czasie powiedzieć „pas". Dziś próbują szczęścia w obszarach niezwiązanych już bezpośrednio z giełdą. A co z tymi, którzy wciąż walczą? No cóż... miłość, również ta do rynku kapitałowego, bywa ślepa.

 

[email protected]

Pytania do... Waldemara Markiewicza, z prezesem Izby Domów Maklerskich rozmawia Przemysław Tychmanowicz

Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.

Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.

Archiwum

Czy maklerzy są jeszcze potrzebni rynkowi?

Rynek kapitałowy to biznes relacyjny. Aby doszło do transakcji, musi powstać zaufanie między sprzedającym i kupującym. Maklerzy stanowią bardzo ważną część rynku kapitałowego, ponieważ to oni mają bezpośredni kontakt z inwestorami. Ci na bieżąco korzystają z analiz i doradztwa domów maklerskich. Makler jest także na pierwszej linii obsługi funduszy inwestycyjnych, doradzając, co kupić, a co sprzedać, i informując o bieżących wydarzeniach i trendach rynkowych. W ostatnich latach jesteśmy świadkami obniżenia prestiżu usług maklerskich, która jest pochodną nieadekwatnych regulacji oraz obecnej sytuacji na giełdzie, co powoduje mniejsze zainteresowanie najlepszych studentów zawodem maklera. Obsługa inwestorów przez nieodpowiednio wyedukowanych pracowników może prowadzić do zwiększenia ich ryzyka inwestycyjnego, a co za tym idzie – zmniejszenia zaufania do rynku. To wszystko powoduje konieczność wysokiej profesjonalizacji branży maklerskiej.

Jak wyglądała praca maklera kiedyś, a jak wygląda dzisiaj? Co się zmieniło?

Rynek kapitałowy tworzy wysokiej jakości miejsca pracy dla wykształconej kadry menedżerskiej, przyciągając talenty oraz specjalistów z zakresu finansów i informatyki. Obecnie polski rynek kapitałowy dynamicznie się rozwija, zachodzi na nim wiele zmian regulacyjnych mających na celu zwiększanie bezpieczeństwa inwestorów. Praca maklerów niewiele się jednak zmieniła w ciągu ostatnich lat. Maklerzy doradzają klientom, co kupić lub sprzedać, a następnie dokonują transakcji w sposób ustalony z inwestorem. Jedyna zmiana, która zaszła w pracy maklerów, wynika z digitalizacji rynku kapitałowego. Dystrybucja kapitału odbywa się w dużym stopniu na kanale online. Jednak istota pracy maklera, jako obsługującego bezpośrednio inwestora, jest taka sama.

Dlaczego więc zainteresowanie zawodem wśród młodych ludzi jest stosunkowo nieduże?

Spadek zainteresowania zawodem maklera wśród młodych ludzi odzwierciedla stan, w jakim znajduje się polski rynek kapitałowy, i panujące na nim nastroje. Obsługa inwestorów na giełdzie jest coraz mniej opłacalna, a domy maklerskie ponoszą straty na podstawowej działalności. Możliwości rozwoju i zwiększania zatrudnienia są małe. Dodatkowo w Polsce obowiązuje przepis, który pozwala na kontakt z klientem przedstawicielowi domu maklerskiego, który nie ma licencji maklerskiej. Jest to możliwe, jeżeli dom maklerski zatrudnia odpowiednią liczbę pracowników z licencją, niezależnie od tego, w jakich działach pracują, do utrzymania pozwolenia na działalność.

Biura maklerskie
Akcjonariusze XTB wstrzymują oddech. Czym zaskoczy spółka?
Biura maklerskie
Wzrosty na GPW są do utrzymania. Słabsze może być II półrocze
Biura maklerskie
Korektę rynkową można uznać już za zakończoną?
Biura maklerskie
Czy maklerzy już na dobre zakotwiczyli w strukturach banków?
Biura maklerskie
Nowe, maklerskie posiłki
Biura maklerskie
Polskim brokerom marzą się kryptowaluty. Doczekają się przyzwolenia od nadzorcy?