Jak na razie liderem rynku w styczniu (stan na 18 stycznia) jest DM Banku Handlowego, czyli broker, który koncentruje się na obsłudze inwestorów zagranicznych i instytucjonalnych. Zdobył on 14,2 proc. rynku (w całym 2017 r. miał 9,49 proc. udziałów). Za jego plecami plasuje się zagraniczny broker Merrill Lynch z wynikiem 11,3 proc. (8,39 proc. w 2017 r.). Trzecie miejsce przypada zwycięzcy z 2017 r., czyli DM PKO BP, z udziałami na poziomie 7,19 proc. (9,64 proc. w ubiegłym roku). Warto dodać, że jest to jedyny broker w czołówce, który dużą wagę przywiązuje m.in. do inwestorów indywidualnych.

Imponują natomiast wyniki pozostałych zagranicznych brokerów. JP Morgan jest na razie czwartą firmą w zestawieniu z wynikiem 6,26 proc. W całym 2017 r. instytucja ta miała 5,04 proc. udziałów, co dało jej dziewiątą pozycję. Poziom trzyma Morgan Stanley, który do tej pory zdobył 5,64 proc. rynku.

– Na początku 2018 r. zainteresowanie inwestorów zagranicznych polskimi papierami jest wyższe niż to, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Wystarczy spojrzeć na strukturę udziałów brokerów w obrotach na GPW, która od początku roku jest zdominowana przez brokerów nastawionych w większym stopniu na obsługę inwestorów zagranicznych. Spadł natomiast widocznie udział brokerów lokalnych. Widać to też po nastawieniu części polskich zarządzających, którzy są coraz bardziej sceptyczni co do zasadności obecnych wycen niektórych dużych spółek notowanych na GPW – co też świadczy o tym, że popyt na polskie akcje przychodzi głównie z zagranicy – zwraca uwagę Kamil Stolarski, analityk Pekao IB.

Lokalni brokerzy muszą się także liczyć z tym, że zagranica jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. – Rosnące kursy mogą sprawić, że polski rynek trafi na radary kolejnych zagranicznych inwestorów i chwilowo zainteresowanie polskim rynkiem i obroty na nim mogą jeszcze wzrosnąć, natomiast kluczowy z długoterminowej perspektywy wydaje się rozwój lokalnego rynku kapitałowego, m.in. to, jak na rynek wpłynie implementacja MiFID II, jakie zmiany pociągnie za sobą reforma systemu emerytalnego czy też to, na jakie produkty oszczędnościowo-inwestycyjne banki będą namawiać klientów – uważa Stolarski.