Kiedy wzrosną ceny depozytów?

Do istotnej podwyżki oprocentowania oszczędności w bankach konieczne są dalsze podwyżki stóp procentowych. Jednak nawet wtedy, z powodu wysokiej inflacji, depozyty mogą przynosić straty.

Publikacja: 29.11.2021 05:17

Foto: GG Parkiet

Klienci polskich banków od lat nie są rozpieszczani ofertą depozytową. Rosnąca nadpłynność sektora (przewaga depozytów nad kredytami) i wprowadzenie podatku bankowego w lutym 2016 r. przyczyniły się do cięcia stawek lokat i kont oszczędnościowych jeszcze nawet przed pandemią. Nie sprzyjały też stosunkowo niskie – wtedy najniższe w historii – stopy procentowe (referencyjna od marca 2015 r. do wiosny 2020 r. wynosiła 1,5 proc.). Średnie oprocentowanie nowych trzymiesięcznych lokat wynosiło tuż przed pandemią 1,4 proc. I choć zdarzały się oferty nawet na ponad 2 proc., to najczęściej tylko w promocjach, na ograniczony czas i stosunkowo niskie kwoty.

Teraz sytuacja jest inna

Teraz średnio banki oferują 0,3 proc. na trzy miesiące (najnowsze dane Narodowego Banku Polskiego za październik), co przy blisko 7-proc. inflacji oznacza głęboko ujemne realne oprocentowanie (więcej w ramce obok). Jednak w październiku i listopadzie Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopę referencyjną odpowiednio o 0,4 pkt proc. i 0,75 pkt proc., czyli w miesiąc poszła w górę do 1,25 z 0,1 proc. Pojawiły się więc nadzieje, że poprawi się oferta depozytowa i stawki wreszcie pójdą w górę.

W tym wieku tylko dwa razy stawka referencyjna szła mocno do góry. Pierwszy cykl przypadł na okres od końca kwietnia 2007 r. do końca czerwca 2008 r., gdy podniesiono ją z 4 na 6 proc. Średnie oprocentowanie trzymiesięcznych lokat tuż przed tymi podwyżkami oscylowało w okolicach 3,4 proc. Zaczęło iść w górę już od maja 2007 r. i dotarło maksymalnie, pod koniec 2008 r., do 7 proc. (wtedy nadeszły obniżki stóp). Zatem stopa referencyjna w omawianym cyklu urosła o 2 pkt proc., średnie oprocentowanie trzymiesięcznych stawek zaś znacznie bardziej, bo o 3,6 pkt proc. Warto jednak zwrócić uwagę na pozycję płynnościową sektora – w tamtym czasie była znacznie gorsza niż teraz, banki potrzebowały pieniędzy klientów i walczyły o nie, oferując wysoko oprocentowane lokaty. Na początku cyklu podwyżek wskaźnik kredytów do depozytów wynosił dla sektora niefinansowego 100 proc., na koniec zaś już 127 proc., co pokazuje dużą nadwyżkę kredytów nad depozytami (teraz wynosi 82 proc., banki mają więcej depozytów, niż potrzebują). Z tego powodu nie można liczyć, że historia tym razem się powtórzy i oprocentowanie depozytów urośnie mocniej niż stopa referencyjna.

Drugi cykl podwyżek przypadł na okres od połowy stycznia 2011 do początku maja 2011 r. W niecałe pięć miesięcy stawka referencyjna podniesiona została z 3,5 do 4,5 proc. Przed tym ruchem trzymiesięczne lokaty dawały średnio 4,1 proc. w skali roku. Parę miesięcy po podwyżkach, po pełnym dostosowaniu oferty depozytowej, średnie oprocentowanie takich lokat podrosło maksymalnie do 5,5 proc. To kolejny raz, gdy skala wzrostu oprocentowania lokat (1,4 pkt proc.) przekroczyła podwyżkę stopy referencyjnej (1 pkt proc.). Także w tym czasie banki miały niską płynność – wskaźnik kredytów do depozytów sięgał 120 proc.

Poprawa, ale tylko symboliczna

Po dokonanych w październiku i listopadzie podwyżkach stóp procentowych banki bardzo ostrożnie podchodzą do planów podwyższania oprocentowania depozytów. Według nich duża nadpłynność sektora sprawia, że wyższe stopy tylko w umiarkowanym stopniu przełożą się na wzrost cen depozytów. Bankowcy zwracają uwagę, że duży wpływ na ich decyzje będą miały ruchy konkurentów. Pytanie brzmi, który bank, jak duży, kiedy i w jakim stopniu wyłamie się, podnosząc oprocentowanie. To, że tak się stanie, jest niemal pewne: banki będą oferować podwyższone stawki, ale raczej nie po to, aby pozyskać pieniądze (to będą wyjątki), lecz przede wszystkim, żeby przyciągnąć nowych klientów. Np. Pekao przyznał, że taka podwyżka może być dobrą okazją do pozyskania klientów. Alior informował, że rozważa podniesienie stawek dla klientów indywidualnych, bo chce zwiększyć portfel depozytów. Jednak nie chce jednocześnie być jednym z pierwszych, który zdecyduje się na taki ruch. Zarząd wskazuje, że obserwuje rynek i wyjście jako pierwsi z podwyżką byłoby nierozsądne. Według PKO BP, zdecydowanie największego banku w sektorze, banki będą bardzo stopniowo i w umiarkowanym stopniu przekładać wyższe stopy procentowe na oprocentowanie depozytów (mowa o już dokonanych podwyżkach). Bank wskazał, że teraz w sektorze nie występuje presja na wzrost cen czy na istotną konkurencję, jeżeli chodzi o depozyty.

W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele mBanku. Wskazali, że polscy kredytodawcy zalani są pieniędzmi. Dodatkowo depozyty obciążane są podatkiem bankowym (tzn. z pozyskanej płynności banki finansują akcję kredytową, to aktywa stanowią podstawę opodatkowania). Taka sytuacja powoduje, że prawdopodobnie ruch stóp procentowych na rachunkach depozytowych będzie stosunkowo wolniejszy i nie należy się spodziewać szybkiej reakcji w tym zakresie.

Nawet duże banki, jak np. Santander, ING Bank Śląski czy Millennium, już lekko poprawiły ofertę w reakcji na podwyżkę stóp i na niektórych produktach oszczędnościowych dają 1–1,5 proc. w skali roku. Najczęściej jednak możliwość skorzystania z takiej oferty ograniczona jest do kwoty kilkudziesięciu tys. zł, zwykle na maksymalnie parę miesięcy, czasami wymagane jest np. założenie lokaty czy konta oszczędnościowego z aplikacji mobilnej. Przy założeniu utrzymania status quo na rynku trudno liczyć na dalszą podwyżkę cen depozytów.

Inflacja pożera realną wartość

Co dalej? Dużo zależy oczywiście od polityki pieniężnej NBP. Przekonać się możemy już w kolejną środę (8 grudnia), czy RPP znowu podniesie stopy procentowe. Zdaniem Marcina Materny, dyrektora działu analiz Millennium DM, wysoka inflacja będzie w średnim terminie nie do powstrzymania. Rośnie bowiem przekonanie, że nie jest przejściowa, więc zarówno pracownicy, jak i firmy szybciej zwiększają ceny, widząc, że rynek i tak to przyjmie. – Zatem kolejne podwyżki stop są nieuniknione. Banki oczywiście podniosą oprocentowanie lokat, ale zakładam, że w stopniu niższym niż wzrost stóp. Ten rynek na razie jest mało elastyczny, więc nie warto walczyć jeszcze oprocentowaniem o depozyty. Tym bardziej że mamy podatek bankowy, który je obciąża – ocenia Materna.

Jednak na wprowadzenie atrakcyjnie oprocentowywanych kont już nie liczy. – Pamiętajmy, że wraz ze wzrostem stóp spadnie zainteresowanie kredytami, zwłaszcza szybko rosnącymi teraz hipotecznymi, co dodatkowo zniechęci banki do walki o depozyty. Moim zdaniem większość podmiotów wybierze strategię dawnego Pekao – „wprawdzie nie mamy dobrej oferty depozytowej, ale zarabiamy dużo na niższym niż rynek ich oprocentowaniu, co przewyższa korzyści z walki o rynek i niewielkie odpływy na całym portfelu lokat, a dodatkowo niskie oprocentowanie depozytów zwiększa zainteresowanie ofertą funduszy, na których zarabiamy znacznie więcej niż na lokatach" – uważa analityk Millennium DM.

Nawet jeśli pojawiłyby się lokaty na duże kwoty opiewające np. na 3 proc. w skali roku – co na razie jest raczej mało prawdopodobne – to przy 5-proc. inflacji spodziewanej w przyszłym roku realne oprocentowanie nadal byłoby zdecydowanie ujemne i wyniosłoby -2,6 proc. Aby wynik był dodatni, trzeba by znaleźć oprocentowanie ponad 6 proc. w skali roku (przy 5-proc. inflacji). Na razie na to nie ma szans. Ostatnio tak wysokie średnie stawki oferowano jesienią 2008 r., wtedy jednak sytuacja płynnościowa polskich kredytodawców była zdecydowanie gorsza niż dziś.

Banki
Czy koszty ratowania Getin Noble Banku kiedyś się zwrócą?
Banki
Czystki dotarły do Banku Pekao, to już ostatnie dni Leszka Skiby jako prezesa
Banki
Tomasz Miklas: Długi firm w Aliorze kupiły zagraniczne spółki
Banki
Miotła kadrowa dotarła do Banku Pekao. Powołano nową radę nadzorczą
Banki
VeloBank będzie musiał wejść na giełdę? KNF ma takie oczekiwania
Banki
Brunon Bartkiewicz nie będzie już prezesem ING BSK