Solidny wzrost gospodarczy, który sprzyja bankom, to nie tylko domena Polski. Silne wolumeny kredytowe, niskie koszty ryzyka i najmocniejsza od lat sytuacja kapitałowa wspierają wyniki banków w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Gospodarka w Polsce wprawdzie rośnie szybciej niż w innych krajach regionu, ale tamtejsze banki osiągają wyższą rentowność, wypłacają wyższe dywidendy i nie są narażone na ryzyko frankowe będące ciężarem dla wycen kredytodawców znad Wisły.
Sporo argumentów za regionem
Analitycy DM mBanku wydali raport, w którym stawiają jednoznaczną diagnozę: lepiej stawiać na banki czeskie, węgierskie, a nawet austriackie niż polskie. – Mimo znaczącej przeceny banków na GPW nadal uważamy banki regionalne za bardziej atrakcyjne pod względem potencjału wzrostu notowań. Przede wszystkim dlatego, że nie tylko osiągają rekordowo wysokie wyniki, ale też są mniej obciążone ryzykiem systemowym wynikającym z hipotek frankowych, które u nas długo jeszcze może uniemożliwić istotne odbicie wycen po ostatnich stratach – mówi Michał Konarski, analityk DM mBanku.
WIG-banki ze względu na ryzyko frankowe od końca czerwca stracił 12 proc., od początku roku jest przez to prawie 6 proc. pod kreską. Przecena na globalnych rynkach w tym roku (od kwietnia) uderzyła bardziej w spółki finansowe (MSCI EM Financials stracił 7,2 proc.) niż w szeroki indeks spółek Europy Środkowej (spadek o 1,9 proc.), a sama wycena indeksu MSCI EME Financials wygląda atrakcyjnie, biorąc pod uwagę wybiegający w przód o 12 miesięcy wskaźnik C/Z: notowany jest z 18-proc. dyskontem do trzyletniej średniej i aż 27-proc. do pięcioletniej. Analitycy DM mBanku, zakładając kolejne interwencje banków centralnych, uważają, że w obliczu oczekiwanych podwyżek średnich prognoz zysków wycena sektora bankowego regionu wygląda wyjątkowo atrakcyjnie.
Podkreślają, że banki te są znacznie bardziej atrakcyjnie wycenione niż w Polsce ze względu na potencjał rynku (jeden z największych rynków w środkowej Europie z niskim wskaźnikiem kredytów do PKB), stabilność operacyjną oraz mocną pozycję kapitałową, a co za tym idzie – możliwości dywidendowe. Z kolei banki w regionie w ostatnich latach zmagały się z presją regulacyjną, poczynając od rosnących wymogów kapitałowych (Erste, RBI), przez konflikty zbrojne i sankcje, na wprowadzeniu podatków bankowych czy przewalutowaniu kredytów frankowych kończąc (OTP, Erste, RBI). Jednak ostatni wzrost wyników, ponadprzeciętna jakość aktywów, wzrost wolumenów i mniejsza presja regulacyjna powinny skłonić inwestorów, aby dokładniej przyjrzeć się bankom w regionie. Wskaźniki wyceny polskich kredytodawców ostatnio wyraźnie się obniżyły, ale nadal – mimo niższej rentowności kapitałów (ROE) – są podobne lub nawet wyższe niż tych regionalnych.
– Jeśli inwestor jest w stanie zaakceptować niższy wzrost wyników, ale dość stabilną dywidendę i brak ryzyka systemowego, to wybierze banki z regionu będące bardziej stabilną, defensywną inwestycją niż polskie. Te rosną szybciej pod względem wyników, ale ciąży na nich ryzyko systemowe w postaci hipotek walutowych – niewiadoma w tym zakresie może jeszcze długo kłaść się cieniem na ich wycenach. Dlatego potencjał zmienności cen w przypadku polskich banków jest znacznie większy – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Sceurities.