Andrzej Powierża, DM Citi Handlowego: Wielka niewiadoma przed bankami frankowymi

Nawet decyzja TSUE nie rozjaśni kosztów frankowych spraw. Przez jakiś czas będziemy mieć roller-coaster na notowaniach banków - mówi Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego, który był gościem czwartkowego programu Prosto z Parkietu.

Publikacja: 01.08.2019 13:20

Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego

Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego

Foto: parkiet.com

W lipcu na GPW banki wyróżniły się negatywnie, notowania mBanku i Millennium spadły nawet w dwucyfrowym tempie. Inwestorzy przestraszyli się sprawy frankowej?

Andrzej Powierża: Różne były przyczyny spadków, na przykład PKO BP zniżkował po bardzo dobrym czerwcu, gdy kurs mocno urósł. Ale faktycznie banki z największym udziałem hipotek walutowych spadały najbardziej, co sugeruje, że inwestorzy znowu dostrzegają ryzyka z nimi związane. Jednak o ile kiedyś żyli głównie projektami ustaw frankowych, to teraz zastanawiają się czy nadejdzie fala pozwów wpływających negatywnie na sytuację finansową sektora, zwłaszcza banków z największym portfelem.

Jednym z powodów obaw jest majowa opinia rzecznika Trybunału Sprawiedliwości UE. Czekamy na orzeczenie TSUE, które również może być korzystne dla frankowiczów. Czy rzeczywiście takie będzie?

Konsekwencją korzystnego dla klientów wyroku TSUE mogą być unieważnienia umów hipotek frankowych i przewalutowania ich z pozostawieniem stawki LIBOR, co byłoby kosztowne dla banków. W większości przypadków wyroki były zbieżne z poprzedzającymi je opiniami. Zdarzały się odstępstwa, ale bardziej na korzyść klientów indywidualnych niż profesjonalnych instytucji, więc tym bardziej prawdopodobne jest, że nie będzie ono korzystne dla banków. Jednak nie czekamy tylko na wyrok TSUE, choć faktycznie opinia rzecznika była jednym z katalizatorów zwiększonego zainteresowania sądową stroną frankowej sagi, bo były też istotne orzeczenia polskiego sądu najwyższego. Spośród sześciu jego ostatnich wyroków wszystkie, z wyjątkiem jednego, były korzystne dla klientów, a ta jedna sprawa została przegrana tylko z przyczyn technicznych. To też może niepokoić inwestorów. Poza tym ze względu na większą liczbę pozytywnych rozstrzygnięć sądów i opinii TSUE więcej klientów idzie do sądu. Dla mnie sygnałem było to, że coraz więcej znajomych mających kredyty walutowe pyta mnie czy może warto iść do sądów. O tym ryzyku było wiadomo już wcześniej - gdy widzieliśmy się tu w grudniu 2018 r. wskazywałem że wyrok sądu najwyższego z czerwca 2018 r. może zachęcać klientów aby iść do sądu.

Związek Banków Polskich szacuje, że maksymalny koszt może sięgnąć nawet 60 mld zł w skali sektora.

Nie sądzę by wyrok TSUE nas przybliżył nas do wyjaśnienia wysokości kosztów dla banków. Wynik ten będzie funkcją tego jak wyrok przełoży się na orzeczenia polskich sądów, a wpływ ten nie jest bezpośredni, bo TSUE nie rozstrzyga danej sprawy, a daje tylko - biorąc pod uwagę dyrektywy i przepisy UE - wskazówki sądom, które stosują polskie prawo. Dlatego uważam, że orzecznictwo sądu najwyższego jest najważniejsze. Jak na razie oba idą w jedną stronę, czyli korzystną dla klientów. Szacować dokładnie koszty jest trudno, bo nie wiemy też ile klientów pójdzie do sądów. Jeden z banków oszacował, że gdyby wszyscy poszli do sądu, to na ostateczne rozstrzygniecie musielibyśmy w Polsce czekać ponad 100 lat. Obecnie jest ponad 460 tys. czynnych umów kredytów frankowych, a jeszcze do sądu mogą pójść osoby, które w ostatnich dziesięciu latach spłaciły kredyty i uważają, że płaciły zbyt dużo. Gdyby na masową skalę i w jednolity sposób sądy rozstrzygały te sprawy, byłoby oczekiwanie społeczne, aby uregulować to w jakiś sposób, aby przyśpieszyć cały proces i odciążyć sądy.

Nowa, korzystna dla frankowiczów linia orzecznictwa, utrwali się?

Jeszcze rok, dwa lata temu sądy orzekały inaczej, nie można wykluczyć, że nie nastąpi następna wolta w orzecznictwie, od strony prawnej można sobie wyobrazić inne orzeczenia niż zapadające dzisiaj. Również z orzecznictwa TSUE można próbować wynieść inny sposób patrzenia na te sprawę. Wyroki, które kończą się stwierdzeniem, że umowa kredytu jest de facto złotowa, nieważna lub w ogóle jej nie było, dotyczą wadliwości klauzuli walutowej i odesłania tabeli z kursami walutowymi banków. W ten sposób przechodzimy do podważenia mechanizmu indeksacji czy denominacji. To nie jest jedyne rozstrzygnięcie, bo w węgierskich sprawach, które doprowadziły do przyjęcia w 2014 r. trzech ustaw w tym kraju, właśnie w wyniku orzecznictw TSUE, doszło do automatycznego zwrotu spreadów i usunięcia pewnych wad prawnych w tych umowach oraz przewalutowano kredyty po ówczesnym kursie rynkowy, Kwestię ryzyka kursowego, które ponosili między udzieleniem kredytu a rokiem 2014, nie rozstrzygnięto i niektórzy klienci nadal się sądzą. Można więc rozdzielić kwestię samego stosowania przez banki własnych kursów od mechanizmu indeksacji czy denominowania. Poza tym bardzo powoli wyjaśniamy wątpliwości prawne i o ile coraz częściej sądy mówią, że umowa była nieważna, to jednak nie precyzują w jaki sposób bank i klient powinni się rozliczyć.

Pojawia się kolejny argument frankowiczów, którzy twierdzą, że ewentualne roszczenia banków w razie unieważnienia umowy przedawniły się po trzech latach od udzielenia kredytu.

Mamy ciekawy problem teoretyczny z mocnym przełożeniem na praktykę, czyli od kiedy w takiej sytuacji liczymy bieg przedawnienia. Prawnicy reprezentujący banki mówią, że klienci powinni płacić wynagrodzenie za korzystanie z pieniędzy. Idąc tym tokiem rozumowania można dojść do czegoś, co byłoby nieco zbliżone do tzw. kursu sprawiedliwego, przedstawionego w jednym z prezydenckich projektów, czyli przeliczenia co by było, gdyby oprocentowanie kredytu złotowego było adekwatną miarą liczenia wynagrodzenia korzystania z pieniądza przez okres używania kredytu.

Czy w związku z ryzykiem frankowym politycy albo regulatorzy powinni zainterweniować?

Oddzieliłbym jedne od drugich. Te polityczna interwencja mogłaby być korzystna, gdyby spraw w sądach było dużo i paraliżowałyby ich działanie, orzeczenia byłyby jednolite, i dałoby się je przełożyć na ustawę. W przypadku regulatorów nie zdziwiłbym się, pomimo zapowiedzi nowego przewodniczącego KNF dotyczących jego łagodniejszego podejścia do dywidend banków, że będzie ograniczenie dywidend. Byłoby to racjonalne, bo jeśli widzimy coś, co zagraża stabilności sektora, może warto wzmocnić jego kapitały. Być może sprawa wyjaśni się do momentu, gdy będziemy zastanawiać się nad dywidendami za 2019 r., nie wykluczałbym bardziej restrykcyjnego podejścia, nie tylko wobec banków frankowych, na które przeniosłyby się oczekiwania wzrostu akcji kredytowej, która konsumuje przecież kapitał.

Notowania banków frankowych będą nadal pod presją?

Tak, chociaż wciąż jesteśmy daleko od momentu poznania całkowitego kosztu sądowych spraw frankowych dla sektora i poszczególnych banków, więc na kursy akcji banków będzie wpływać bardziej sentyment. W kolejnych miesiącach, nawet, gdy już poznamy wyrok TSUE, sytuacja będzie niejasna, ale jeśli nadejdzie coś pozytywnego dla banków, co zmieni obecnie negatywne podejście, ten sentyment się odwróci. Trudno więc przewidzieć jak zachowają się kursy. Pewnie przez jakiś czas będziemy mieć roller-coaster na notowaniach banków frankowych.

Czy banki niefrankowe zdobędą przewagę rynkową nad tymi frankowymi?

Jeśli zobaczymy finansowy wpływ spraw frankowych na wyniki banków, to tak. Na razie jest on nieduży, banki niewiele szczegółów ujawniają. Na przykład Santander utworzył dotychczas około 70 mln zł rezerw na sprawy sądowe, czyli relatywnie niedużo jak na jego portfel, a wartość spraw wniesionych przez klientów to ok. 240 mln zł, czyli pokrycie rezerwami wynosi tylko 30 proc. Jeśli wartość spornych spraw i pokrycie rezerwami będą się zwiększać, wpłynie to negatywnie na sytuację finansową banków i zdolność do zwiększania akcji kredytowej. Na razie tego nie widać, ale pamiętajmy, że po 2015 r., gdy banki frankowe dostały domiary kapitałowe, znalazły się w trudniejszej sytuacji i ich aktywność kredytowa była obniżona. Teraz większość banków wybrnęła i dostosowała się, z wyjątkiem Getin Noble Banku.

Kiedy banki zaczną zwiększać odpisy na frankowe sprawy sądowe?

Praktyka jest taka: jeśli uważamy, że ryzyko przegrania sprawy jest większe niż 50 proc., wtedy tworzymy na daną sprawę odpowiednią rezerwę. Jeśli faktycznie klienci w pierwszych instancjach wygrywają, to można założyć, że na większość spraw wniesionych przez klientów banki mogą tworzyć rezerwy. Pytanie ile spraw będzie na koniec roku, ale pewnie obrezerwowanie będzie większe niż dzisiaj. Nie sądzę jednak, aby już teraz audytorzy wymagali tworzenia rezerw na zapas na bazie przewidywania ile nowych spraw może się pojawić. Jednak gdyby faktycznie ich przybywało i byłyby rozstrzygane na korzyść klientów, być może w przyszłości dojdzie do takich rezerw. Finansowy wymiar tych spraw w tym roku będzie nieduży, przełożenie na kursy już się pojawia, a w przyszłości notowania będą zależeć od sentymentu.

Inflacja przyśpiesza. Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopy procentowe?

Dziwię się nieco przywiązaniu do celu inflacyjnego banku centralnego. Dla konsumentów, banków i całej gospodarki ważne jest to czy stopy realne są dodatnie czy ujemne, a od dłuższego czasu są u nas ujemne i w ten sposób gospodarka jest stymulowana. Jednym z tego konsekwencji są słabsze wyniki banków, szczególnie tych mniejszych i spółdzielczych. To osłabia stabilność finansową sektora.

Banki
Prezes mBanku Cezary Stypułkowski: Marne prawo, żadna sprawiedliwość, upadła moralność
Banki
Czy koszty ratowania Getin Noble Banku kiedyś się zwrócą?
Banki
Czystki dotarły do Banku Pekao, to już ostatnie dni Leszka Skiby jako prezesa
Banki
Tomasz Miklas: Długi firm w Aliorze kupiły zagraniczne spółki
Banki
Miotła kadrowa dotarła do Banku Pekao. Powołano nową radę nadzorczą
Banki
VeloBank będzie musiał wejść na giełdę? KNF ma takie oczekiwania