Wiadomo, że windykacyjny GetBack ma problemy finansowe, nie wiadomo jeszcze, jak duże. Podczas wtorkowego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia na pytanie, czy restrukturyzacja długu spółki będzie konieczna, Ken Maynard, przewodniczący rady nadzorczej, stwierdził, że nie może odpowiedzieć w tej chwili. – Jedno, co mogę powiedzieć, to to, że spółka potrzebuje kapitału – dodał.
Nie tylko obligacje
Problemy GetBacku dotyczyć będą głównie jego obligatariuszy – według stanu na koniec września spółka miała do spłaty 1,55 mld zł z tytułu papierów dłużnych wyemitowanych w ofertach prywatnych oraz 219 mln zł w publicznych (najprawdopodobniej od tego czasu wartość emisji jeszcze urosła, spółka była aktywna na rynku długu). Z prywatnych emisji tylko 314 mln zł było zabezpieczonych, z publicznych – żadna.
Według informacji, do których dotarł „Parkiet", również bazujących na stanie z końca września (GetBack do tej pory nie opublikował raportu rocznego) w tym roku musi wykupić 391 mln zł obligacji (nie uwzględniając oczywiście opcji wcześniejszej odsprzedaży przez obligatariuszy), zaś w przyszłym 700 mln zł.
Ale rykoszetem, choć w mniejszym stopniu, mogą dostać także banki, które finansowały GetBack. Z prezentacji, do której dotarliśmy, wynika, że w tym roku spółka musi spłacić 61 mln zł kredytów bankowych, zaś w przyszłym – 55 mln zł, a w latach 2020 i 2011 – odpowiednio 24 mln zł i 12 mln zł. Największe ekspozycje kredytowe na koniec września miały Getin Noble Bank (do spłaty pozostało jeszcze 49 mln zł), Raiffeisen Polbank (50 mln zł), BGŻ BNP Paribas (27,5 mln zł), Alior (27,1 mln zł) i mBank (15,8 mln zł, kredyt udzielony jeszcze spółce EGB, którą GetBack przejął). Krótkoterminowe zobowiązania spółki z tytułu kredytów i pożyczek na koniec września były warte 97 mln zł, natomiast długoterminowe – 27 mln zł.