Fala wezwań prędko nie opadnie

Niskie wyceny rynkowe wciąż stanowią dobrą okazję dla właścicieli czy inwestorów branżowych, by tanio skupić akcje spółek.

Publikacja: 25.11.2019 12:00

Fala wezwań prędko nie opadnie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Od początku 2019 r. ogłoszono już ponad 20 wezwań do sprzedaży akcji firm notowanych na GPW. Tylko w ostatnich tygodniach inwestorzy przedstawili swoje oferty w odniesieniu do papierów Orła Białego, Arcusa, Baltony, Capital Park, ES-Systemu czy Ergisu. Jeśli mniejszościowi akcjonariusze odpowiedzą na wezwania, część spółek zniknie z giełdy. Niskie wyceny na warszawskim parkiecie powodują, że popularność wezwań szybko się nie skończy, co oznacza, że na celowniku wzywających mogą się znaleźć kolejne spółki.

Wezwań przybywa

Eksperci nie mają wątpliwości, że fala wezwań na warszawskim parkiecie szybko nie opadnie. – Oczekujemy, że wysoka liczba wezwań z 2019 r. powinna utrzymać się również w przyszłym roku – uważa Michał Krajczewski, szef biura doradztwa inwestycyjnego w BM BNP Paribas. – Cały czas mamy do czynienia z warunkami rynkowymi sprzyjającymi wezwaniom, to znaczy wyceny mniejszych spółek są na wieloletnich minimach, natomiast niski jest również koszt finansowania. Także struktura wezwań powinna być podobna, czyli możemy obserwować wezwania ze strony głównych akcjonariuszy wykorzystujących opisane warunki do taniego odkupu akcji, ewentualnie funduszy private equity lub inwestorów branżowych. Oczekiwałbym, że trend wezwań powinien być widoczny w najbardziej wyprzedanych sektorach, czyli głównie w szeroko pojętym przemyśle lub budownictwie – dodaje.

Wtóruje mu Sylwia Jaśkiewicz, analityk DM BOŚ: – Sądzę, że do ogłaszania wezwań zachęcają niskie wskaźniki wycen spółek i niski koszt pieniądza. Tak długo, jak te dwa czynniki będą występowały, nie spodziewałabym się zmiany obecnego trendu – podkreśla.

Cena kluczem do sukcesu

Scenariusz wezwania często wygląda podobnie – ogłaszają je dotychczasowi właściciele, którzy nie widzą większych korzyści dla dalszej obecności firmy na giełdzie. – Biorąc pod uwagę wzrost liczby wezwań, w tym roku mamy ich wysyp, czemu sprzyjają bardzo korzystne wyceny na krajowym rynku akcji. Decyzja o odkupieniu pozostałych akcji nie jest podejmowana z dnia na dzień, ale kilka kwartałów wcześniej. Wynika to z wagi podejmowanej decyzji oraz z ceny minimalnej, po której może odbyć się takie działanie. Jeżeli z wyprzedzeniem jest znana decyzja o wezwaniu, to zarządy niektórych spółek, będące często pod kontrolą głównego akcjonariusza, mogą podjąć różnego rodzaju działania mające na celu obniżenie kursu akcji spółki. Inwestorzy powinni wziąć ten fakt pod uwagę i domagać się znacząco wyższych cen w momencie ogłoszenia wezwania – wskazuje Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole.

Inwestorzy strategiczni próbują wykorzystać okazję, jaką są niskie wyceny rynkowe, i próbują przejąć akcje taniej, niż bywały notowane w przeszłości. O ile wezwania są opłacalną inwestycją dla inwestorów chcących skupić akcje, o tyle oferowane ceny są często trudne do zaakceptowania przez mniejszościowych udziałowców. Dlatego ich powodzenie będzie uzależnione w dużej mierze od wysokości premii, jaką wzywający będą w stanie zapłacić akcjonariuszom. – Oferowane ceny z reguły nie zawierają znaczącej premii, dlatego dla mniejszościowych akcjonariuszy często oznacza to konieczność sprzedaży akcji z większą lub mniejszą stratą, ale z drugiej strony zyskują oni możliwość wyjścia z inwestycji w mało płynne spółki, gdzie nierzadko perspektywy wzrostu są niepewne – zwraca uwagę Wyłuda.

Poprzednie lata pokazały, że inwestorzy ogłaszający wezwanie muszą zaoferować atrakcyjną cenę, by przekonać pozostałych akcjonariuszy. Powodzenie wezwania często jest uzależnione od decyzji funduszy, do których należy większość pozostałych akcji, a OFE czy TFI skutecznie potrafią walczyć o swoje interesy. Jest im tym łatwiej, im większa jest determinacja wzywającego. Z raportu KPMG, który wziął pod lupę wezwania za okres od 2010 r. do 2018 r., inwestorzy płacili średnio 16-proc. premię ponad cenę minimalną. – Cena minimalna wymagana przepisami prawa przeważnie nie skłania akcjonariuszy do sprzedaży walorów. Wzywający niejednokrotnie proponują więc cenę, która jest wyższa niż cena wymagana przepisami ustawy. To właśnie zawarta przez nich w tej podwyższonej cenie premia ma przekonać inwestorów do sprzedaży posiadanych akcji. Wysokość takiej premii może być uzależniona od wielu czynników, w tym od wielkości nabywanego pakietu, celu zakupu oraz samej natury transakcji – tłumaczy Tomasz Wiśniewski, jeden z autorów raportu.

Spółki uciekają z giełdy

Znaczącą część wezwań stanowią te, w których celem jest przejęcie całkowitej kontroli przez inwestora i wycofanie spółki z obrotu giełdowego. W 2018 r. zniknęło z giełdy 25 spółek, w czym istotny udział miały wezwania. Równocześnie pojawiło się zaledwie siedmiu debiutantów. Wszystko wskazuje, że 2019 r. będzie kolejnym, w którym liczba wycofywanych spółek będzie większa niż liczba debiutów.

W tym roku parkiet opuściło już kilkanaście firm, a w kolejce czekają kolejne, jak chociażby Pfleiderer (przez lata funkcjonował na giełdzie jako Grajewo), którego właściciele ściągają z giełdy po ponad 20 latach obecności na rynku. Nie brakuje jednak spółek, które właściciele próbują ściągnąć z giełdy znacznie szybciej, czego przykładem może być Stelmet. Zielonogórska spółka zadebiutował na warszawskiej giełdzie zaledwie nieco ponad trzy lata temu, oferując akcje po 31 zł. Od tamtego czasu wartość papierów firmy spadła o ponad 75 proc., co skusiło niedawno głównego akcjonariusza do odkupienia ich po cenie 7,74 zł za walor. Mimo podbicia stawki do 8,40 zł w tym przypadku mniejszościowi akcjonariusze nie odpowiedzieli na wezwanie i przynajmniej na razie spółka zostaje na GPW. W większości przypadków większościowym akcjonariuszom udaje się jednak zrealizować cel i wycofać spółkę z obrotu giełdowego.

GG Parkiet

Problemem dla giełdy są nie tyle wezwania i ściąganie spółek z rynku przez właścicieli, co jest naturalnym zjawiskiem na rynku akcji, ile zamarcie rynku pierwotnego. Z jednej strony GPW przestała być atrakcyjnym miejscem do pozyskania kapitału z uwagi na rosnąca liczbę regulacji i obowiązków, którym podlegają giełdowe firmy. Z drugiej zaś zostało niewiele atrakcyjnych spółek czy sektorów, które byłyby w stanie sprzedać swoje akcje po atrakcyjnej dla właściciela cenie – podkreśla Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.

Seweryn Masalski doradca inwestycyjny, MM PrimeTFI

Podstawowa przyczyna dużej liczby wezwań do sprzedaży akcji jest wprost wskazywana przez przedstawicieli giełdowych spółek. Są to wysokie koszty funkcjonowania na giełdzie, niewielkie korzyści i niskie wyceny. Notowania spółek z warszawskiej giełdy w dodatku utrzymują się już dłuższy czas na niskich poziomach, dzięki czemu sześciomiesięczne średnie będące minimalną ceną w wezwaniu zbliżają się do aktualnych kursów. W tej sytuacji można jednak też znaleźć pozytywne strony. Dla mniejszościowych akcjonariuszy to dobra okazja do wyjścia z inwestycji w mało płynne spółki, których nie brakuje wśród podmiotów o mniejszej kapitalizacji. W ten sposób pojawia się na rynku dodatkowa wolna gotówka, która może być wsparciem popytu na pozostałe na giełdzie spółki. Poza tym chęć skupowania akcji spółek przez dotychczasowych właścicieli lub inwestorów branżowych może świadczyć o ich pozytywnym nastawieniu do koniunktury w przyszłości, co powinno dotyczyć także reszty rynku. JIM

Krystian Brymora dyrektor działu analiz, DM BDM

O fali wezwań możemy w zasadzie mówić już od 2016 r., kiedy światowy rynek był po dwóch, trzech trudnych latach, co obniżyło wyceny wielu podmiotów. Dodatkowo trend na krajowym rynku wzmocniła reforma OFE w przeprowadzona 2013 r. (destrukcyjny wpływ „suwaka" na przepływy netto funduszy) czy afera GetBacku i problemy lokalnych TFI w latach 2017–2018. Nie bez znaczenia są też rosnące obowiązki informacyjne i restrykcje, jakie wprowadził MAR. Dość powiedzieć, że w ostatnich trzech latach było na warszawskiej giełdzie blisko 100 wezwań, których ostateczna wartość to ok. 15 mld zł, a ponad połowa z nich kończyła się wycofaniem spółki z rynku. W tym czasie debiutów było tylko 26 z ofertami akcji za ok. 8 mld zł. Wydaje się, że przy relatywnie niskich wycenach spółek i likwidacji OFE w 2020 r. komunikatów o wezwaniach może być nadal sporo, a strategia gry pod podniesienie w nich ceny ma statystycznie dodatnią wartość oczekiwaną. JIM

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty