Poniedziałek przyniósł dalszy spadek wartości tureckiej liry, która wobec dolara osłabiła się od początku roku aż o prawie 45 proc. Tylko 10 ostatnich dni przyniosło ponad 28-proc. spadek. O ile w piątek europejskie rynki akcji zareagowały sporym spadkami na tureckie problemy, o tyle w poniedziałek przyszło lekkie odbicie.
Kłopoty gospodarcze
Czy problemy Turcji spowodują awersję do ryzyka także na rynkach akcji i odpływ kapitału z rynków wschodzących, w tym z GPW? – Krach tureckiej waluty wynika z nawarstwienia licznych błędów w polityce gospodarczej i utraty zaufania przez inwestorów do osób odpowiedzialnych za jej kreowanie. Wzrost siły dolara w połączeniu z wysokim uzależnieniem Turcji od finansowania zewnętrznego i negatywnym saldem rachunku bieżącego zepchnęło lirę w spirale wyprzedaży. Turcja ze swoim 1,2-proc. udziałem w koszyku emerging markets nie powinna spowodować rozlania się kryzysu na inne rynki wschodzące, a inwestorzy zdają sobie sprawę, że przyczyny kryzysu nad Bosforem wynikają ze specyficznych dla Turcji czynników. Stąd w długim horyzoncie turecki kryzys nie powinien negatywnie oddziaływać na aktywa krajów koszyka emerging markets – uważa Dariusz Świniarski, zarządzący w DM TMS Brokers.
Jak wskazuje Przemysław Kwiecień, główny analityk XTB, praprzyczyną przeceny liry jest nierównowaga wewnętrzna (inflacja) i zewnętrzna (deficyt handlowy) spowodowane zbyt agresywną polityką gospodarczą. Eskalację problemu wywołał konflikt z USA (podnoszą cła), do którego przyczyniła się niechęć Turcji do uwolnienia amerykańskiego pastora Andrew Brunsona, oskarżanego m.in. o wspieranie kurdyjskich separatystów i udział w udaremnionym zamachu stanu z lipca 2016 r. przeciw Erdoganowi.
– Turcja przez lata zbyt ekspansywnej polityki stała się uzależniona od importu oraz finansowania zagranicznego. W tej sytuacji jakikolwiek dialog z rynkiem wydawałby się elementarną podstawą. Inwestorzy jeszcze w piątek mieli nadzieję, że prezydent Recep Erdogan, nawet jeśli nie zmięknie w sprawie pastora, będzie chciał łagodzić napięcie. Nic z tych rzeczy – mówi Kwiecień. Prezydent zagroził zerwaniem strategicznego sojuszu z USA, oskarżył je o wywołanie ekonomicznej wojny i manipulację kursem, a obywateli namawiał do sprzedawania walut obcych, aby wzmocnić lirę. Rynek obawia się dalszego spadku wartości liry i przyśpieszenia inflacji, jeśli turecki bank centralny, będący pod wpływem Erdogana, niechętnego podwyżkom stóp, nie podniesie kosztu pieniądza.
– Widać wyraźnie, że problemy Turcji wzbudzają duży niepokój inwestorów. Ma to związek szczególnie z siłą ostatniego ruchu na walucie, rentownościach obligacji oraz kursach akcji. Tak znaczący wzrost zmienności w krótkim terminie rzadko ma miejsce i pokazuje bardzo wysoki poziom niepewności. Jeśli sytuacja nie zostanie w najbliższych dniach opanowana przez tureckie władze, nie można wykluczyć dalszego pogłębienia awersji do ryzyka, w szczególności na rynkach wschodzących. Wtedy polska giełda również ucierpi, ale raczej ze względu na ograniczanie ryzyka i sprzedaż akcji przez zagranicznych inwestorów w segmencie dużych spółek niż realne dyskontowanie pogorszenia wyników krajowych firm, których ekspozycja na rynek turecki jest nieistotna – uważa Michał Rabiej, członek zarządu Baltic Capital TFI.