Ekonomiści piszą do TSUE w sprawie hipotek walutowych

Eksperci liczą na wyrok, który nie spowoduje chaosu i destabilizacji systemu finansowego oraz nie przyczyni się do wybuchu niezadowolenia klientów.

Publikacja: 09.08.2019 11:00

Ekonomiści piszą do TSUE w sprawie hipotek walutowych

Foto: Bloomberg

Eksperci Europejskiego Kongresu Finansowego napisali list otwarty do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w którym przedstawiają swoją opinię w zakresie konsekwencji ekonomiczno-społecznych przedstawionej w maju opinii rzecznika TSUE w sprawie hipotek walutowych. Dokument został podpisany przez prof. Leszka Pawłowicza, prof. Uniwersytetu Gdańskiego i wiceprezesa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Negatywne skutki

Rzecznik, powołując się na dyrektywę 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich, stwierdził, że sąd nie ma prawa zmienić zapisu umowy, który uzna za nieuczciwy, więc powinien on zostać z umowy wykreślony, ale luki po nim sąd nie ma prawa uzupełnić. Oznacza to, że gdy klauzula indeksacyjna stanowi nieuczciwy warunek umowny, skutkuje to przekształceniem umowy z indeksowanej do franka szwajcarskiego ze stopą procentową właściwej dla tej waluty w umowę indeksowaną do złotych polskich, lecz nadal podlegającą niższej stopie odpowiedniej dla franka szwajcarskiego.

Zdaniem autorów listu przyjęcie zasady, że sąd nie może uzupełnić luki powstałej w umowie po wykreśleniu nieuczciwego zapisu, w praktyce może uniemożliwić ukształtowanie sprawiedliwych i zrównoważonych stosunków pomiędzy stronami umowy, a byłoby to wbrew interesowi publicznemu. Podkreślają, że istotą stopy procentowej jest jej nierozerwalne powiązanie z walutą i choć „formalnie nie jest zakazane udzielanie kredytów np. w euro po cenie kredytu w złotych, podobnie nie jest zakazane sprzedawanie złota po cenie srebra, ale byłby to przejaw skrajnej ignorancji ekonomicznej" – czytamy.

Jeśli orzeczenie TSUE postawiłoby polskie sądy przed wyborem: unieważnienie umowy lub przewalutowanie jej na złote z pozostawieniem stawki LIBOR, miałoby to zdaniem autorów listu szereg konsekwencji. Po pierwsze, orzeczenia takie byłyby sprzeczne z rozporządzeniem BMR dotyczącym wskaźników referencyjnych. Argumentują, że cena kredytów opartych na zmiennej stopie procentowej, a takich dotyczy ewentualny werdykt TSUE, bazuje na stopach referencyjnych, których reforma jest właśnie wdrażana na jednolitym rynku finansowym UE zgodnie z rozporządzeniem BMR. „Z rozporządzenia tego wynika konieczność stosowania adekwatnych stóp referencyjnych do realiów gospodarczych, a w szczególności do cen transakcyjnych na rynkach finansowych. Niewyobrażalne wydaje się pożyczanie waluty X, np. euro, po cenie transakcyjnej waluty Y, np. złotego. Z ekonomicznego punktu widzenia nie wolno traktować rozłącznie zapisów umowy dotyczących przewalutowania (indeksowania) oraz stosowanych stóp referencyjnych" – twierdzą autorzy listu.

Ich zdaniem stworzony zostałby niebezpieczny ekonomicznie precedens, który mógłby zagrozić stabilności systemu finansowego i doprowadzić do kryzysu bankowego w Polsce na skutek utraty adekwatności kapitałowej kilku największych banków (Związek Banków Polskich szacuje koszty w najgorszym scenariuszu na 60–80 mld zł). Zdaniem ekspertów stosowanie stopy procentowej jednej waluty dla innej mogłoby rozstroić politykę pieniężną państwa i doprowadzić do poważnych zaburzeń w gospodarce. Niedawno pisaliśmy, że według ekonomistów ING Banku Śląskiego duże koszty takich orzeczeń sądów odbiłyby się negatywnie na złotym, obligacjach skarbowych, ratingu Polski, akcji kredytowej banków i wzroście gospodarczym.

Zdaniem autorów stopy procentowe nie powinny być używane w celu zniekształcającym ich konstrukcję jako forma „ukarania" banków za stosowanie klauzul abuzywnych, w szczególności że spowodowałoby to de facto ukaranie także deponentów, wierzycieli i podatników.

Poza tym nastąpiłoby naruszenie zasady równości i proporcjonalności, bo kredytobiorcy złotowi, którzy skorzystali z oferty droższej i bez ryzyka kursowego, znaleźliby się w gorszej sytuacji. Stworzone zostałyby warunki sprzyjające spekulacji i stymulujące hazard moralny. Rozstrzygnięcie to stwarzałoby dodatkowo poważne ryzyko prawne ze strony złotowych kredytobiorców mieszkaniowych, bo kredytobiorcy frankowi nie tylko że płacili niższe raty kredytowe, to teraz otrzymaliby dodatkowy przywilej w postaci drastycznego obniżenia oprocentowania kredytu – argumentują autorzy listu. To ich zdaniem może wzmocnić przekonanie, że kredytobiorca nie musi dochować ostrożności i staranności przy zawieraniu umowy z bankiem, bo państwo lub sądy zawsze zadbają o jego interes i nie stanowi to zachęty do roztropnego zawierania umów, jest zaś zachętą do hazardu moralnego.

Rynek zaczął wyceniać

Po 2015 r., gdy Szwajcarski Bank Narodowy przestał bronić kursu franka i jego notowania w złotych wystrzeliły z okolic 3,5 zł chwilowo do ponad 4 zł, notowania banków frankowych były pod dużą presją. Instytucje takie jak Millennium, Getin Noble czy mBank notowane były ze sporym dyskontem do średniej, a czasem nawet do wartości księgowej. Spowodowane to było nie tylko obawami o gorszą spłacalność hipotek frankowych, ale być może w głównej mierze o dotkliwe dla nich regulacje: wprowadzono dodatkowe bufory kapitałowe i podniesiono wagi ryzyka na hipoteki walutowe oraz ograniczono możliwość wypłat dywidend. Do tego dokładały się obawy o kosztowne wprowadzenie ustawy frankowej. Obawy co do tego ostatniego rozwiał w lutym 2017 r. Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Stwierdził, że frankowicze nie powinni liczyć na ustawę. Przyjęta miesiąc temu ustawa o funduszu wsparcia kredytobiorców pokazała, że miał rację.

GG Parkiet

– Powinni wziąć sprawy we własne ręce i walczyć w sądach. Nie dlatego, że nie można ufać prezydentowi czy rządowi, ale dlatego, że prezydent i rząd są w położeniu determinowanym warunkami ekonomicznymi – mówił Kaczyński. Po tych słowach inwestorzy mniej obawiali się kosztownej ustawy i notowania banków frankowych z Millennium i mBankiem na czele zaczęły mocno rosnąć.

Jednak ostatnio ich wyceny spadły po mniej więcej jedną czwartą (więcej w ramce poniżej), co wskazuje, że rynek zaczyna obawiać się kosztów sądowych porażek z frankowiczami. Na ile są one już uwzględnione w notowaniach? – Bardzo trudno to ocenić, bo nie wiemy, jaki będzie ostateczny koszt, zmiennych jest bardzo dużo. Przy założeniu, że zrealizowany zostałby czarny scenariusz przedstawiony ZBP, kosztujący cały sektor 60 mld zł, to biorąc pod uwagę udział w rynku hipotek indeksowanych w Millennium, koszt na akcję sięgnąłby blisko 8–9 zł. Kurs spadł ostatnio o ponad 2 zł, więc jedna czwarta potencjalnego, najwyższego kosztu jest uwzględniona w wycenach – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Podobnie jest w mBanku – tu najwyższy koszt wyniósłby ok. 300 zł na akcję i ostatni spadek kursu wskazuje na uwzględnienie w wycenie ok. 30 proc. kosztu 60 mld zł w skali sektora. – Patrząc na to inaczej: ewentualny koszt rzędu 15–20 mld zł dla całego sektora wydaje się już uwzględniony w notowaniach Millennium i mBanku – dodaje Jańczak.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty