Byki nadal górą, ale groźba korekty rośnie

Tydzień na rynkach › Na giełdach wciąż przeważają dobre nastroje, ale rynki dojrzewają do ich skorygowania. W wielu przypadkach indeksy są przegrzane, a potencjalnych impulsów do realizacji zysków nie brakuje.

Publikacja: 08.08.2020 12:21

Byki nadal górą, ale groźba korekty rośnie

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

Od czasu marcowego tąpnięcia na rynkach finansowych panują bardzo dobre nastroje, niezależnie od wydźwięku napływających informacji makroekonomicznych. W górę idą notowania niemal wszystkich instrumentów finansowych i to zarówno tych uznawanych za bezpieczne, jak i ryzykownych.

Optymizm już jest, brakuje euforii

W przypadku tych pierwszych można już mówić o euforii, szczególnie patrząc na rynek złota, ale i amerykańskie obligacje skarbowe także notują rekordowo wysokie ceny (rentowność zbliża się do 0,5 proc.). Wypada tylko czekać, aż euforia pojawi się również na napompowanych rynkach akcji. Jednym i niemal jedynym przegranym jest dolar, którego indeks znalazł się już poniżej dołków z grudnia ubiegłego roku i marca 2020 r., i jest na poziomie najniższym od ponad dwóch lat, co oczywiście podkręca notowania w pozostałych segmentach rynku finansowego. Sytuacja, w której w górę idą notowania „wszystkiego", nie może trwać wiecznie, a powodem jej wystąpienia jest zalewanie rynków pieniądzem. Deprecjacja dolara, którego mamy nadmiar, potwierdza tę tezę. Fed ściga się z amerykańskim rządem o palmę pierwszeństwa w dostawach „zielonych". Czekamy teraz na wynik targów o to, ile mają dodatkowo dostawać bezrobotni w USA, i wiele wskazuje, że będzie to 400+ wypłacane przez kolejne miesiące. W tym kontekście sygnały o możliwym pogorszeniu się sytuacji na rynku pracy nie wydają się groźne.

GG Parkiet

Efekt jest taki, że do czwartku S&P 500 rósł o 2,4 proc., zbliżając się do historycznego rekordu na odległość zaledwie 44 pkt, czyli nieco ponad 1 proc. Dow Jones zwyżkował o 3,6 proc., ale choć bardzo się stara, do szczytów ma znacznie większy dystans. Kolejne rekordy nieodmiennie notuje Nasdaq Composite, który poszedł w górę o 3,4 proc., nic nie robiąc sobie z opinii, że to już spekulacyjna bańka. Całkiem nieźle radziły sobie w ostatnich dniach główne giełdy naszego kontynentu. DAX zwyżkował o 2,3 proc., paryski CAC40 rósł o 2,1 proc., londyński FTSE zyskiwał ponad 3 proc. W naszym regionie liderem był rosnący o niemal 4 proc. moskiewski RTS. Indeksy w Bukareszcie, Budapeszcie i Pradze zwyżkowały od ponad 1 do prawie 3 proc. Indeks rynków wschodzących szedł w górę o 3,5 proc., zbliżając się do tegorocznego maksimum.

Kontynuacja wzrostów w Warszawie

Po dość niepokojących wydarzeniach z ostatniego tygodnia lipca na warszawski parkiet powrócił umiarkowany optymizm, choć czwartkowa sesja znów przypomniała o obawach, szczególnie w segmencie małych i średnich firm. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zwyżkował o prawie 3 proc., powracając powyżej 1800 pkt, czyli poziomu, do którego indeks ten „przyzwyczaja" inwestorów już od początku czerwca. Na tle zachowania się wskaźnika rynków wschodzących zarówno w perspektywie ostatnich dni, jak i miesięcy WIG20 nie wygląda imponująco, najdelikatniej rzecz ujmując. Obrazu siły względnej nie poprawia też zbytnio spojrzenie na indeks naszych blue chips w ujęciu dolarowym. Najwyraźniej globalny kapitał szuka szczęścia gdzie indziej, a rodzimy jest w stanie jedynie podtrzymywać trend boczny i bronić rynek przed osuwaniem.

GG Parkiet

Informacją bardzo pozytywną jest natomiast mobilizacja krajowych graczy w segmentach mniejszych firm. Z najnowszych statystyk GPW wynika, że udział naszych inwestorów indywidualnych w obrotach na rynku akcji wyniósł w pierwszym półroczu 22 proc., a więc był najwyższy od 2009 r. i dwukrotnie wyższy niż w drugim półroczu ubiegłego roku. Widać to zresztą po zwiększonych obrotach, których dynamika szczególnie zaskakuje w przypadku NewConnect. Powody tego „pospolitego ruszenia" na giełdę są dość oczywiste, jeśli spojrzeć na oferty banków dla posiadaczy oszczędności oraz porównać je z poziomem inflacji, ale może też wiązać się ono z pewnymi niebezpieczeństwami dla rynku. Na razie o ryzyku nikt nie myśli, spekulacja kwitnie jak za dawnych dobrych czasów, a co z tego wyniknie na dłuższą metę, przekonamy się za jakiś czas.

Do tendencji bocznej powrócił wskaźnik średnich firm, zwyżkując do czwartku o 1,7 proc. i ponownie wychodząc powyżej poziomu 3600 pkt. Skala wzrostu nie była imponująca, ale złe wrażenie z poprzedniego tygodnia zostało przynajmniej częściowo zatarte. Rajd kontynuuje sWIG80, rosnąc w trakcie pierwszych czterech sesji o 3,6 proc. Niewielkim zgrzytem w optymistycznej ocenie tego segmentu może być druga nieudana próba pokonania przez indeks poziomu 15 000 pkt. Widać tu działanie oporu w postaci lokalnego szczytu z początku 2018 r. Korekta nie byłaby w tym momencie niczym dziwnym, pod warunkiem że nie spowodowałaby przesadnego odwrotu inwestorów.

GG Parkiet

Trochę niepokojące jest to, że za wzrostem WIG20 stała bardzo wąska grupka blue chips. Prym wiodły w niej zwyżkujące do czwartku o 10,5 proc. akcje KGHM, napędzane informacjami o rajdzie notowań srebra, którego spółka jest znaczącym producentem. Sporych emocji doznali posiadacze papierów Dino. Atmosferę podgrzał poniedziałkowy skok ich notowań o 9 proc., ale dzień później kurs spadał o 4,5 proc. Bilans czterech sesji to jednak prawie 8 proc. na plusie. Sięgającą 6,6, proc. zwyżką wyróżniały się także akcje Orange. O ponad 4 proc. w górę szły papiery Pekao. Martwi jednak jedynie krótkotrwała pozytywna reakcja na publikację lepszych niż się spodziewano wyników finansowych. Mocny środowy skok notowań został jeszcze tego samego dnia zredukowany do nieco ponad 2 proc. Jeszcze gorzej było w przypadku walorów PKO BP, gdzie radość trwała jeszcze krócej i wygasła zupełnie wraz z końcem środowej sesji. Po prawie 3 proc. drożały akcje Aliora i Cyfrowego Polsatu, nie są to spółki nadające ton wydarzeniom.

Spadkową korektę przyspieszyły akcje Mercatora, zniżkując do czwartku o ponad 8 proc. Do czwartku niewiele zostało z poniedziałkowego skoku o 25 proc. kursu Biomedu-Lublin. Dynamiczną falę zwyżek kontynuowały walory Cormaya, ale także im towarzyszyła silna zmienność notowań.

Złoty pociąg jedzie coraz szybciej, ale ma konkurentów

GG Parkiet

Od trzech tygodni złoty ekspres pędzi bardzo szybko, choć trzeba pamiętać, że wcześniej zdarzały się przypadki znacznie większej dynamiki. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia notowania kruszcu szły w górę o 4,5 proc., docierając w czwartek momentami do 2070 dolarów za uncję. Bardziej zdecydowanego przyspieszenia nie widać, ale warto zwrócić uwagę na impet, z jakim został pokonany historyczny rekord notowań, a później mający znaczenie symboliczne poziom 2000 dolarów za uncję. Ten ostatni zostawał w czwartek w tyle nawet o 70 dolarów, ale ostatecznie został pokonany o ponad 50 dolarów. Cała ostatnia fala wzrostowa, zapoczątkowana w połowie lipca, wzbogaciła posiadaczy kruszcu o 14 proc. Od marcowego dołka notowania złota zyskały aż 39 proc., a licząc od początku roku są wyżej o 35 proc. Przyspieszający rajd sprowokował wreszcie pojawienie się w przestrzeni medialnej mniej lub bardziej optymistycznych prognoz. Te poprzednie, najbardziej zachowawcze, jak na przykład autorstwa analityków Goldman Sachs, zakładające wzrost ceny złota do 2000 dolarów za uncję, bardzo szybko stały się nieaktualne. Skorygowana prognoza na najbliższe 12 miesięcy to 2300 dolarów. Według jednej z amerykańskich firm zarządzających funduszami można spodziewać się przekroczenia 3000 dolarów za uncję, a nie brakuje prognoz nieco wyższych, nie wspominając już o starych, nawet sprzed pięciu lat, jak i nowych przewidywań zakładających dojście notowań złota w nieco dłuższym horyzoncie do 5000 dolarów za uncję.

Choć do rajdów i prognoz należy podchodzić ostrożnie i racjonalnie, należy pamiętać, że notowania złota charakteryzują się długoterminowymi, wieloletnimi trendami. Obecny utrzymuje się piąty rok, ale poprzedni trwał aż dwanaście lat (od 2001 do 2012 r.). Złoto ma jednak poważnego konkurenta i naśladowcę. Chodzi oczywiście o srebro, którego notowania w ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zwyżkowały o ponad 19 proc., z czego w czwartek o 7,5 proc. To nie tylko jedna z największych tygodniowych zwyżek w historii notowań tego metalu, ale także jedna z najbardziej dynamicznych fal wzrostowych. Od początku roku srebro drożeje o ponad 61 proc., a od marcowego dołka aż o 146 proc. Wysoka zmienność oraz podążanie za tendencjami prezentowanymi przez notowania złota to cechy typowe dla rynku srebra, ale tym razem robią spore wrażenie, a warto zauważyć, że notowaniom w tym przypadku daleko jeszcze do rekordowego poziomu z maja 2011 r. Imponująco wygląda też przekraczająca 11 proc. tygodniowa zwyżka cen platyny, ale w tym przypadku trudno mówić o hossie, a sukcesem byków jest powrót do poziomu sprzed marcowego tąpnięcia i ponowne przekroczenie 1000 dolarów za uncję. Na tym tle słabo prezentuje się niespełna 6-proc. wzrost notowań palladu, ubiegłorocznej gwiazdy rynku surowcowego, której ceny poszły wówczas w górę o 60 proc. W tym roku zwyżkują one jak dotąd o niecałe 19 proc., ale od lutego znajdują się w fazie spadkowej korekty.

Do tendencji wzrostowej próbowała w ostatnich dniach powracać miedź. Notowania kontraktów terminowych na ten metal zwyżkowały do czwartku o 1,6 proc. Kontynuacja dobrej passy stanęła przed testem po osiągnięciu lokalnego szczytu z drugiej połowy kwietnia. Sięgający 37 proc. wzrost, licząc od marcowego tąpnięcia, jest niewątpliwie imponujący, ale w długim horyzoncie (od 2011 r.) notowania miedzi znajdują się w trendzie spadkowym. By myśleć o jego przełamaniu, byki musiałyby najpierw podciągnąć ceny do lokalnych szczytów z pierwszej połowy 2018 r., czyli o niemal 14 proc. W warunkach pandemicznej niepewności może to być zadanie ponad siły. Mimo niezbyt pozytywnych informacji, między innymi związanych z bardzo słabym importem amerykańskiego surowca przez Chiny, oraz perspektywą złagodzenia limitów wydobycia przez OPEC i sojuszników, notowania ropy naftowej w ostatnich dniach poszły w górę nieco mocniej niż w poprzednich tygodniach. W żadnym stopniu nie przesądza to o wyjściu górą z trwającego od początku czerwca trendu bocznego. Do czwartku WTI drożała o niecałe 4,5 proc., do 42–43 dolarów za baryłkę.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty