Już przed pandemią płynność banków rosła, co umożliwiało im powolne, ale systematyczne obniżanie oprocentowania lokat, co powodowało zniechęcenie klientów. Wywołane pandemią koronawirusa cięcie przez Radę Polityki Pieniężnej stóp procentowych niemal do zera i bezprecedensowy wzrost płynności jeszcze wzmocniły te zjawiska.
Transfery już widać
Największe banki komercyjne w Polsce oferują teraz nowe lokaty oprocentowane tylko symbolicznie lub wręcz za zero. W porównaniu z ponad 3-proc. inflacją oznacza to realne straty oszczędzających w bankach. Części klientów to nie przeszkadza, część nie zwraca na to uwagi, ale niektórzy wycofują pieniądze z lokat.
Od lutego ubyło równe 40 mld zł pieniędzy z lokat klientów prywatnych, na koniec czerwca było ich 250 mld zł. Część z nich z trafiła do depozytów bieżących, dzięki czemu łączna wartość pieniędzy osób indywidualnych systematycznie rośnie i wynosi 865 mld zł (ponad 9 proc. rok do roku). W efekcie udział depozytów bieżących klientów prywatnych (czyli głównie nieoprocentowanych rachunków rozliczeniowych, ale są w nich także konta oszczędnościowe, mające nieco lepsze stawki) w łącznych depozytach sektora bankowego rośnie i w czerwcu sięgnął rekordowych 71 proc. (jeszcze trzy lata i pięć lat temu było to odpowiednio 56 proc. i 49 proc.).
Czytaj także: Lokaty odpływają do funduszy inwestycyjnych