Banki liczą na przekucie depozytów w sprzedaż swoich funduszy

Lokaty jeszcze długo będą przynosić realne straty, co oznacza ucieczkę klientów chcących pomnażać kapitał. To już się dzieje, ale skala transferu zależeć będzie od sytuacji na rynkach i apetytu prywatnych graczy na ryzyko.

Aktualizacja: 28.07.2020 08:05 Publikacja: 28.07.2020 05:30

Banki liczą na przekucie depozytów w sprzedaż swoich funduszy

Foto: Adobestock

Już przed pandemią płynność banków rosła, co umożliwiało im powolne, ale systematyczne obniżanie oprocentowania lokat, co powodowało zniechęcenie klientów. Wywołane pandemią koronawirusa cięcie przez Radę Polityki Pieniężnej stóp procentowych niemal do zera i bezprecedensowy wzrost płynności jeszcze wzmocniły te zjawiska.

Transfery już widać

Największe banki komercyjne w Polsce oferują teraz nowe lokaty oprocentowane tylko symbolicznie lub wręcz za zero. W porównaniu z ponad 3-proc. inflacją oznacza to realne straty oszczędzających w bankach. Części klientów to nie przeszkadza, część nie zwraca na to uwagi, ale niektórzy wycofują pieniądze z lokat.

Od lutego ubyło równe 40 mld zł pieniędzy z lokat klientów prywatnych, na koniec czerwca było ich 250 mld zł. Część z nich z trafiła do depozytów bieżących, dzięki czemu łączna wartość pieniędzy osób indywidualnych systematycznie rośnie i wynosi 865 mld zł (ponad 9 proc. rok do roku). W efekcie udział depozytów bieżących klientów prywatnych (czyli głównie nieoprocentowanych rachunków rozliczeniowych, ale są w nich także konta oszczędnościowe, mające nieco lepsze stawki) w łącznych depozytach sektora bankowego rośnie i w czerwcu sięgnął rekordowych 71 proc. (jeszcze trzy lata i pięć lat temu było to odpowiednio 56 proc. i 49 proc.).

Czytaj także: Lokaty odpływają do funduszy inwestycyjnych 

GG Parkiet

Banki, które nowymi depozytami finansują się już niemal za darmo, mają nadzieję, że część płynności uda im się przekuć w napływ do funduszy inwestycyjnych (opłaty za sprzedaż i zarządzanie wsparłyby ich wynik z opłat i prowizji). - Jesteśmy przekonani, że może nastąpić szybszy napływ depozytów z banków do TFI. To będzie normalny trend w latach 2020–2021. U nas ten przyrost może być szybszy niż przeciętny, bo mamy około 7–8 proc. udziału w rynku depozytów wobec 4–5 proc. udziałów pod względem aktywów pod zarządzaniem – mówi Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium.

Czytaj także: Polscy inwestorzy tchnęli hossę w małe spółki

Już widać pierwsze oznaki tego transferu. W czerwcu saldo napływów do TFI wyniosło prawie 2,4 mld zł. W maju netto napłynęło 1,6 mld zł – wynika z danych Analiz Online. To oznacza, że rynek funduszy inwestycyjnych podnosi się po tym, jak w marcu i kwietniu odpłynęło z niego 23 mld zł netto. Ostatnie dwa miesiące przyniosły wpłaty głównie do funduszy dłużnych, w mniejszym stopniu do akcji i mieszanych.

– W ostatnich miesiącach widzimy zmianę w zachowaniu klientów w podejściu do oszczędności, w tym do produktów inwestycyjnych. Maleje zainteresowanie lokatami terminowymi, a klienci nie odnawiają zakończonych depozytów. Środki z lokat gromadzone są na kontach oszczędnościowych oraz osobistych, których salda systematycznie rosną. Dzieje się tak ze względu na bardzo niskie oprocentowanie klasycznych produktów oszczędnościowych, a co za tym idzie, bardzo niskie, często śladowe odsetki – mówi Łukasz Dąbrowski, dyrektor biura rozwoju bankowości codziennej w BNP Paribas Banku Polska.

GG Parkiet

Ocenia, że klienci szukają alternatywnych sposobów oszczędzania i są skłonni do podjęcia większego ryzyka inwestycyjnego. – Odnotowujemy dwukrotnie większe zainteresowanie inwestycjami niż na początku tego roku. Rekordy miesięcznej sprzedaży biją m.in. fundusze inwestycyjne czy lokaty strukturyzowane, w przypadku których prowadzony portfel zwiększył się o prawie 40 proc. w porównaniu z okresem sprzed zmian stóp rynkowych – dodaje Dąbrowski. Obniżki stóp rozpoczęły się w połowie marca i sprowadziły stopę referencyjną do 0,1 proc. z 1,5 proc. poprzednio.

Rafał Madej, dyrektor departamentu produktów inwestycyjnych i ubezpieczeniowych w PKO Banku Polskim, wskazuje, że jego bank od początku roku odnotowuje bardzo istotny przyrost depozytów. – Pomimo obniżek stóp procentowych klienci nadal utrzymują gros swoich oszczędności w tej formie, głównie lokując je na nieoprocentowanych rachunkach. Wyraźnie jednak widać, że obecny poziom oprocentowania kieruje uwagę coraz większej grupy klientów w stronę innych form oszczędzania – zaznacza Madej.

Wśród klientów PKO BP dużym zainteresowaniem cieszą się od kilku tygodni fundusze inwestycyjne, które po ostrym załamaniu w marcu i kwietniu powróciły w ostatnich dwóch miesiącach do łask. – Należy oczekiwać, że nastąpi długo wyczekiwana zmiana zachowań, klienci będą poszukiwać rozwiązań finansowych skutecznie chroniących kapitał przed inflacją, co w praktyce będzie oznaczało większą skłonność do akceptacji wyższego poziomu ryzyka i inwestowania w akcje, a także rewizję horyzontu inwestycyjnego. Dla osób z awersją do ryzyka ciekawą alternatywą może być oferta obligacji skarbowych – dodaje ekspert PKO BP.

Także sporo klientów Pekao zniechęca się lokatami. – Widzimy duże zainteresowanie produktami inwestycyjnymi, w tym funduszami inwestycyjnymi. Nie są i w naszej ocenie nie będą to jednak masowe i bezrefleksyjne transfery. Aby inwestować w fundusze, klienci muszą brać pod uwagę poziom ryzyka – mówi Sławomir Olszewski, dyrektor w Biurze Maklerskim Pekao.

TFI zanotowały niezłe stopy zwrotu w ostatnich tygodniach dzięki odbiciu na rynkach akcji, zarobili też inwestorzy indywidualni, którzy przyczynili się do napędzenia hossy indeksu sWIG80, który od dołka z połowy marca zyskał aż 60 proc. (więcej w ramce poniżej).

– Spodziewamy się dużych transferów z depozytów oraz rachunków w kierunku produktów inwestycyjnych. Jednak będzie to proces rozłożony w czasie i mocno zależny od rozwoju sytuacji na rynkach finansowych, zarówno długu jak i akcji - zaznacza Olszewski.

Skala transferu pieniędzy z depozytów do TFI czy wprost na GPW będzie zależeć zatem od tego, jakie wyniki będą osiągać fundusze i co dziać się będzie z głównymi indeksami (inwestorzy indywidualni wchodzą na rynek po tym, jak zobaczą duże wzrosty). Kluczowy będzie też ich apetyt na ryzyko oraz to, co będzie się działo na rynku mieszkaniowym.

Bez walki o pieniądz

Banki nie walczą o depozyty i będą oferować realnie ujemne oprocentowanie (a nominalnie w pobliżu zera), bo mają ich sporą nadwyżkę. Wskaźnik kredytów do depozytów L/D (uwzględniając przedsiębiorstwa niefinansowe i gospodarstwa domowe) spadł w czerwcu do niecałych 86 proc. To najniższy poziom od wiosny 2006 r. Rośnie również wskaźnik płynności LCR sektora bankowego – w maju sięgnął już 200 proc. wobec wymaganego minimum na poziomie 100 proc.

Według ekonomistów PKO BP trend obniżania wskaźnika L/D może być kontynuowany w krótkim okresie, ale po zaprzestaniu wypłat z tarczy finansowej wcześniejsze przyrosty depozytów w sektorze przedsiębiorstw będą stopniowo konsumowane. Z kolei środowisko niskich stóp procentowych oznacza, że pogłębiać się będzie niechęć gospodarstw domowych do trzymania lokat w bankach. Oznacza to, że nawet pomimo bardzo anemicznej akcji kredytowej relacja kredytów do depozytów w średnim okresie przestanie się obniżać – oceniają ekonomiści PKO BP. Wciąż jednak wskaźnik L/D będzie bardzo niski, co oznaczać będzie sporą nadwyżkę depozytów nad kredytami, czyli mały apetyt banków na nowe środki, co zwiastuje brak podwyżek oprocentowania lokat. Szczególnie że stopy procentowe w Polsce najprawdopodobniej jeszcze długo pozostaną niemal zerowe.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty