Gdy ogień stanie się wodą

Zanim EBC rozpocznie podwyższanie stóp procentowych, Fed może być zmuszony do ich cięcia. To może wywindować kurs euro wobec dolara wyżej, niż oczekują dziś analitycy.

Publikacja: 02.07.2018 12:00

Gdy ogień stanie się wodą

Foto: Adobestock

Po brexicie wszystko po 4 złote – pisaliśmy na łamach „Parkietu" przed dwoma laty, pod koniec czerwca 2016 r. Tytułowe wszystko dotyczyło dolara, euro i franka szwajcarskiego. W owym czasie powszechne wśród analityków były prognozy, że kursy tych walut mogą się zrównać. Frankowi i dolarowi sprzyjał wzrost awersji do ryzyka po zaskakującym wyniku brytyjskiego referendum w sprawie przynależności do UE. Amerykańską walutę wspierały dodatkowo oczekiwania, że pierwsza od 2006 r. podwyżka stóp procentowych w USA, do której doszło w grudniu 2015 r., będzie tylko początkiem cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. Tymczasem Europejski Bank Centralny w ogóle o tym jeszcze nie myślał. Przeciwnie, niewiele wcześniej zwiększył skalę jej ilościowego luzowania (QE). Narastające rozbieżności między działaniami Fedu i EBC zepchnęły kurs euro w dolarach poniżej 1,05, co zdarzyło się po raz pierwszy od 2002 r.

Dziś o parytecie euro i dolara nikt już nie mówi. Na przełomie 2017 i 2018 r. kurs EUR/USD zbliżył się do 1,25. I choć od tego czasu znów maleje (obecnie oscyluje wokół 1,16), większość analityków uważa, że to tylko korekta trendu wzrostowego. Sprzyja jej zadyszka gospodarki strefy euro i odsuwający się w czasie termin podwyżki stóp procentowych przez EBC, a także zwrot inwestorów ku bezpiecznym przystaniom, w tym dolarowi, związany z obawami o wybuch wojny handlowej między USA, Chinami i Europą. Wkrótce jednak, jak zakłada dominujący wśród analityków scenariusz, euro zacznie się umacniać wobec dolara. Po ostatnim posiedzeniu Rady Prezesów frankfurckiej instytucji, które przekonało większość obserwatorów, że na pierwszą od lat podwyżkę stóp procentowych zdecyduje się on nie w III, ale w IV kwartale 2019 r., oczekiwana skala umocnienia euro nieco się wprawdzie zmniejszyła. Ankietowani przez agencję Bloomberg przeciętnie prognozują, że kurs EUR/USD zakończy ten rok na poziomie 1,20 zamiast 1,24, jak przewidywali w maju. Z kolei rok później euro ma kosztować 1,27 dol., zamiast 1,30. Ale paradoksalnie im dłużej EBC będzie zwlekał z normalizacją polityki pieniężnej, tym bardziej (i gwałtowniej) euro może się umocnić w dłuższej perspektywie. Zwiększy się bowiem prawdopodobieństwo scenariusza, w którym zaostrzanie polityki pieniężnej przez EBC zbiegnie się w czasie z jej luzowaniem przez Fed.

Kojot zmierza ku przepaści

Większość prognoz umocnienia euro wobec dolara zakłada, że podwyżki stóp procentowych w strefie euro rozpoczną się, gdy także w USA będą one jeszcze szły w górę. Ekonomiści przeciętnie spodziewają się bowiem, że w 2019 r. Fed dokona dwóch lub trzech podwyżek swojej głównej stopy procentowej, po trzech lub czterech w tym roku. Tak czy inaczej, w świetle tych prognoz koszt pieniądza w USA do końca przyszłego roku dojdzie do około 3 proc., a następnie będzie dalej stopniowo rósł. A w takim scenariuszu, rozpoczynając cykl podwyżek, EBC zahamuje jedynie pogłębianie się tzw. dysparytetu stóp między strefą euro a USA, który dziś wynosi 2 pkt proc. Gdyby natomiast Rezerwa Federalna wstrzymała zaostrzanie polityki pieniężnej lub zaczęła ją luzować, dysparytet zacząłby się kurczyć. EBC i Fed, które – jak zauważyli w niedawnym komentarzu ekonomiści PKO BP – od dwóch lat są niczym woda i ogień, zamieniliby się rolami. A to rozpaliłoby euro i ostudziło dolara znacznie bardziej, niż zakłada obecnie większość analityków. Skrajne prognozy, biorące pod uwagę zamianę ról przez główne banki centralne, sugerują wzrost kursu EUR/USD do nawet 1,35–1,40 w 2020 r.

Jerome Powell, szef Fedu

Jerome Powell, szef Fedu

Archiwum

To, czy taki scenariusz się zrealizuje, będzie zależało głównie od koniunktury w USA. Ekonomiści, którzy przewidują, że amerykańska gospodarka w kolejnych latach ostro wyhamuje, są dziś w mniejszości. Ale też prognozy makroekonomiczne mają to do siebie, że wygładzają ścieżkę PKB, nie doceniają faktycznej zmienności tego wskaźnika. W komentarzach do prognoz wielu ekonomistów przyznaje, że ryzyko recesji w USA w najbliższych dwóch latach jest niebagatelne. W niedawnej ankiecie Reutersa prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska oceniali średnio na 31 proc. – Mniej więcej w 2020 r. zaczną wygasać bodźce fiskalne – tłumaczył Joseph Song, starszy ekonomista ds. USA w Bank of America Merrill Lynch, odnosząc się do obowiązujących od tego roku obniżek podatków dla firm i gospodarstw domowych oraz zwiększonych wydatków publicznych na infrastrukturę. O tym, że poluzowanie przez administrację Donalda Trumpa polityki pieniężnej w późnej fazie cyklu koniunkturalnego, przy pełnym wykorzystaniu mocy wytwórczych w gospodarce, jest niebezpieczne, mówił niedawno były przewodniczący Fedu Ben Bernanke. – To jest stymulowanie gospodarki w bardzo nieodpowiednim momencie. Bodźce mocno pobudzą gospodarkę w tym i w przyszłym roku, ale w 2020 r. Wiluś Kojot spadnie w przepaść – ocenił na początku czerwca podczas dyskusji w American Enterprise Institute, nawiązując do kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze.

Mario Draghi, prezes EBC.

Mario Draghi, prezes EBC.

GG Parkiet

Oczywiście samo w sobie wygaśnięcie bodźców fiskalnych nie powinno wpędzić gospodarki USA w takie tarapaty, które wymagałyby zmiany polityki pieniężnej przez Fed. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że w warunkach tzw. pełnego zatrudnienia podgrzanie koniunktury może doprowadzić do przyspieszenia wzrostu płac i inflacji, co z kolei rozbudzi oczekiwania na bardziej agresywne podwyżki stóp procentowych. To może podkopać nastroje konsumentów i przedsiębiorstw, ograniczając ich wydatki. Sprawy dodatkowo komplikuje konflikt handlowy między USA i Chinami, którego negatywne dla amerykańskiej gospodarki konsekwencje mogą się ujawnić z opóźnieniem. W tym świetle nie można wykluczyć, że po uzasadnionych podwyżkach z 2019 r. dość szybko stopy procentowe w USA okażą się zbyt wysokie.

Gdy USA kichają, strefa euro się śmieje

– Nie kupuję tego scenariusza. Poprzeczka dla obniżki stóp w USA jest zawieszona bardzo wysoko. Fed mógłby się na to zdecydować, gdyby w amerykańskiej gospodarce doszło do recesji. Ale w takim wypadku EBC raczej nie miałby możliwości podnoszenia stóp – powiedział „Parkietowi" Frederik Ducrozet, ekonomista ze szwajcarskiego banku Pictet. – Mogę sobie wyobrazić, że szok w gospodarce USA następuje już po pierwszych podwyżkach stóp w strefie euro, ale w takim wypadku EBC przestałby zaostrzać politykę pieniężną lub nawet znów by ją poluzował – dodał. – Fed będzie podwyższał stopy procentowe łagodnie, a w efekcie nie będzie musiał ich obniżać, aby zapobiec recesji w 2020 r. – ocenił z kolei Florian Hense, ekonomista z banku Berenberg. – Spodziewam się, że co najmniej przez rok podwyżkom stóp w strefie euro nie będą towarzyszyły ich obniżki w USA – dodał w rozmowie z „Parkietem".

Na pierwszy rzut oka historia rzeczywiście nie daje wielu powodów, aby oczekiwać, że EBC mógłby zaostrzać politykę pieniężną w okresie, gdy Fed postępowałby odwrotnie. Frankfurcka instytucja zdecydowała się na jedną podwyżkę stóp latem 2008 r., gdy Fed był już po całej serii obniżek. Szybko okazało się, że popełniła błąd, nie dostrzegając globalnych konsekwencji kryzysu finansowego, który wtedy był jeszcze odczuwalny głównie w USA. W 2011 r. EBC uznał, że kryzys został zażegnany, i zaczął podnosić stopy, podczas gdy Fed kontynuował ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej. Znów był to błąd, z którego bank centralny Eurolandu musiał się szybko wycofać.

Jennifer McKeown, ekonomistka z Capital Economics, przypomina jednak, że ostatnie lata przyniosły bezprecedensową desynchronizację polityki pieniężnej w USA i strefie euro. Cztery lata, które prawdopodobnie upłyną między początkiem cyklu podwyżek stóp przez Fed i przez EBC, to okres rekordowo długi. A skoro Fed może zaostrzać politykę pieniężną, choć EBC wciąż ją łagodzi na drodze QE, nietrudno sobie wyobrazić sytuację odwrotną. „Biorąc pod uwagę to, że w gospodarce strefy euro są wciąż wolne moce wytwórcze, a jej fundamenty są solidne, spodziewamy się, że nie złapie ona tak silnego kataru, gdy USA kichną, jak się działo w przeszłości" – przekonywała ekonomistka w niedawnym raporcie. Podkreślała też, że nawet gdyby EBC zaczął podwyższać stopy procentowe, to w 2020 r. w ujęciu realnym byłyby one nadal ujemne, podczas gdy w USA, nawet zakładając ich obniżki, byłyby dodatnie.

Wspomniane dwa krótkie epizody, gdy EBC zaostrzał politykę pieniężną, a Fed ją łagodził, faktycznie zbiegły się w czasie z wyraźną aprecjacją euro wobec dolara. W obu przypadkach była ona jednak krótkotrwała i to nie tylko dlatego, że EBC wycofywał się z podwyżek stóp. W warunkach kryzysu dysparytet stóp między USA i strefą euro po prostu miał mniejsze znaczenie dla kursu EUR/USD niż zwrot inwestorów ku bezpiecznym aktywom, co powodowało napływ kapitału do USA. Jeśli jednak ekonomiści Capital Economics mają rację, zakładając, że gospodarka Eurolandu jest odporna na spowolnienie za Atlantykiem, tym razem może być inaczej.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty