Insiderzy nieźle zarobili na pandemii

Osoby mające dostęp do informacji poufnych skorzystały z głębokiej przeceny na rynkach wiosną ubiegłego roku i kupowały akcje swoich firm. Większość z nich dobrze na tym wyszła.

Publikacja: 05.06.2021 06:00

Foto: GG Parkiet

 

Członkowie zarządów, rad nadzorczych oraz inni kluczowi menedżerowie to osoby najbliżej związane ze spółką. Znają ją od podszewki, mają najlepszą wiedzę o jej kondycji i wszelkich pozytywnych oraz negatywnych czynnikach na nią wpływających. Zazwyczaj mają też duże doświadczenie w branży i znają reguły kształtujące rynek. Dlatego warto śledzić ich transakcje.

Uwaga na osunięcia kapitału

Pandemia spowodowała w 2020 r. duże turbulencje na rynkach, szczególnie na początku, gdy indeksy giełdowe runęły. Tylko przez miesiąc, od mniej więcej połowy lutego do połowy marca, WIG stracił 36 proc., a WIG20 ponad 38 proc. Tak duża przecena przyniosła okazje inwestycyjne, choć wtedy trzeba było mieć sporo odwagi, aby wchodzić na rynek. Okazuje się, że było kilku insiderów, którzy dokupywali akcji swoich spółek.

Jedną z najbardziej przecenionych branż w tamtym czasie były banki – branżowy indeks spadł przez parę tygodni aż o blisko połowę i zanotował dołek dopiero na początku maja. Już na początku marca insiderzy paru banków z GPW dokupywali akcji. Jednym z nich był Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, który kupił 3 tys. akcji po średniej cenie 27,9 zł. Teraz kurs wynosi już blisko 41 zł i jest najwyżej od września 2019 r. Zakupy z ubiegłego roku przyniosły mu brutto (bez kosztów transakcji i podatku) prawie 33 proc. stopy zwrotu. Jagiełło po walnym zgromadzeniu, zwołanym na 7 czerwca, przestanie być prezesem PKO BP i kilka dni temu zdecydował się na sprzedaż prawie wszystkich akcji (miał ich łącznie 14 tys.), średnia cena wyniosła 39,5 zł. Wiosną 2020 r. stosunkowo niewielkie zakupy przeprowadzili też wiceprezesi PKO BP: Mieczysław Król kupił 1 tys. akcji, płacąc średnio po 28,7 zł, Adam Marciniak zaś 2 tys. po 32,4 zł, są więc sporo na plusie na tej transakcji.

Jednym z najmocniej przecenionych banków rok temu było Millennium. Prezes Joao Bras Jorge kupował więc walory. W połowie marca kupił 20 tys. walorów po średniej cenie 3,37 zł. To był kurs o 45 proc. niższy niż jeszcze parę tygodni wcześniej, zanim świat opanował strach o skutki pandemii koronawirusa. Od paru miesięcy notowania banków wyraźnie odbijają i choć kurs akcji Millennium nie dotarł jeszcze do poziomów sprzed pandemii, to i tak transakcja prezesa jest bardzo zyskowna (nie sprzedawał akcji). Notowania Millennium oscylują ostatnio wokół 5,1 zł, więc przyniosła do tej pory 50 proc. zarobku brutto. Zakupy przeprowadzali też członkowie zarządu Aliora. W pierwszych dniach marca 2020 r. ówczesny prezes Krzysztof Bachta kupił na GPW 5 tys. walorów, płacąc średnio po 21,2 zł. Trzeba pamiętać, że wtedy notowania tego banku tylko przez nieco ponad miesiąc spadły do momentu przeprowadzenia tych zakupów o 25 proc. Podobne transakcje przeprowadzili wiceprezesi Dariusz Szwed i Tomasz Biłous, kupując walory po podobnej cenie co Bachta. To była dobra decyzja, bo teraz notowania banku są o około 65 proc. wyżej. Także na początku marca 500 akcji po 67 zł za kupił Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas Banku Polska, co także okazało się dobrym interesem, bo teraz kurs jest o około 10 proc. wyżej. Co ciekawe, notowania wszystkich tych banków spadały jeszcze dość wyraźnie od momentu przeprowadzenia zakupów, co jest najlepszym dowodem na to, że kupowanie w samych dołkach jest bardzo trudne. Na przykład notowania PKO BP osunęły się od zakupów jeszcze o około 25 proc., Millennium o prawie 33 proc., BNP Paribas o 30 proc., zaś Aliora aż o 45 proc. Dlatego inwestor, który śledziłby posunięcia insiderów, musiałby mieć mocne przekonanie i nerwy.

Warto zwrócić też uwagę na inny aspekt: zakupy akcji przez bankowców nie były duże pod względem wartości. Menedżerowie PKO BP wydawali na swoje pakiety 90 tys. zł (Jagiełło), 65 tys. zł (Marciniak) i 29 tys. zł (Król). Podobnie było w Aliorze, tu zakupy były warte 106 tys. zł (Bachta), 99 tys. zł (Szwed) i 52 tys. zł (Biłous). Szef Millennium wydał 68 tys. zł, a prezes BNP Paribas blisko 34 tys. zł. Biorąc pod uwagę kapitalizacje banków (sięgające miliardów złotych) i zarobki menedżerów (wynoszące nawet po parę mln zł rocznie) nie są to duże kwoty. Dlatego wpływ tych transakcji na przekonanie rynku, że spółka jest niedowartościowana, jest raczej symboliczny. Także z punktu widzenia majątku samych menedżerów (przynajmniej większości z nich) nie były to transakcje, które byłyby wyrazem niezłomnej wiary w spółkę.

Akcjonariusze dokupują i wspierają emisje

Inaczej było w przypadku insiderów, którzy są jednocześnie głównymi akcjonariuszami lub z nimi powiązanymi. Ci przeprowadzali duże transakcje. Jednym z najciekawszych przykładów jest Dino Polska, jedna z najlepiej radzących sobie firm na GPW, której notowania od debiutu są w trendzie wzrostowym. Pandemiczna przecena sprzed roku dotknęła i tę spółkę, sprowadzając jej notowania w dół o blisko jedną piątą. Skorzystał na tym Tomasz Biernacki, główny akcjonariusz, który w trzech transakcjach w drugiej połowie maja kupił 57 tys. akcji po średniej cenie około 168 zł i wydał na ten cel łącznie 9,6 mln zł. Dzisiaj notowania Dino wróciły już do przedpandemicznych poziomów, kurs sięga 285 zł, czyli transakcja szefa rady nadzorczej przyniosła mu blisko 70 proc. stopy zwrotu brutto. Spore zakupy przeprowadził też Mateusz Juroszek, przewodniczący rady nadzorczej Atalu. Pod koniec czerwca kupił 46,7 tys. akcji dewelopera po 32,5 zł, czyli w sumie za 1,5 mln zł. To była udana transakcja, bo od tego czasu kurs urósł o około 55 proc. Ponad 83 proc. papierów spółki kontroluje prezes Zbigniew Juroszek (ojciec Mateusza).

Te transakcje były przeprowadzane bezpośrednio na rynku giełdowym. Inny charakter miały zakupy akcji dokonane przez Dariusza Miłka, głównego akcjonariusza i szefa rady nadzorczej CCC. Firma obuwnicza popadła w spore tarapaty z powodu pandemii i jej kurs zanurkował. Musiała salwować się emisją, którą w dużym stopniu udało się uplasować dzięki wsparciu Miłka. Spółka uplasowała 13,7 mln walorów po 37 zł za sztukę, pozyskując ponad 500 mln zł. Połowę walorów objął Miłek (poprzez spółkę Ultro), jednocześnie sprzedając 2,06 mln posiadanych akcji. Mówił wtedy, że wierzy w dobrą przyszłość CCC i do tej pory ma rację – kurs niedawno przekroczył 120 zł, co jest poziomem nawet wyższym niż przed pandemią.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty