Zewnętrzne wstrząsy biją w polską walutę i giełdę

Skutkiem ubocznym polityki amerykańskiego Fedu jest wysysanie pieniędzy z rynków wschodzących. Na to nałożył się ostatnio nowy kryzys polityczny w strefie euro, który szkodzi też aktywom z Europy Środkowo-Wschodniej.

Publikacja: 24.05.2018 13:00

Zewnętrzne wstrząsy biją w polską walutę i giełdę

Foto: Adobestock

Za 1 dolara płacono w środę już prawie 3,69 zł, czyli tyle, ile ostatnio na przełomie września i października, a wcześniej lipca zeszłego roku. Przez ostatni miesiąc złoty stracił 6,5 proc., a od początku roku 5,5 proc. WIG20 spadł w tym roku już o około 10 proc. Podczas środowej sesji zanurkował do 2200 pkt i lada moment może testować tegoroczne dołki.

Polska jest jednak tylko jednym z wielu rynków wschodzących, które w ostatnich tygodniach znalazły się pod presją. MSCI Emerging Markets, indeks rynków wschodzących, spadł już o 11 proc. od szczytu z końcówki stycznia. Umacniający się dolar i zacieśnianie polityki pieniężnej w USA tworzą wraz z problemami charakterystycznymi dla poszczególnych gospodarek środowisko, w którym inwestorzy są skłonni do wyprzedaży aktywów z bardziej ryzykownych rynków.

Liga spadków

– W II kwartale waluty gospodarek wschodzących znalazły się w poważnych tarapatach. Od Azji przez Europę po Amerykę Łacińską w gronie ponad 20 najważniejszych z nich nie ma takiej, która zyskiwałaby do dolara. Ba, większość notuje wyraźne, często nawet ponad 5-proc. osłabienie. W szczególnej sytuacji znalazł się rubel, który od końca marca stracił blisko 10 proc. i jest jedną z najsłabszych walut koszyka emerging markets pomimo najwyższych od lat cen ropy – mówi Bartosz Sawicki, kierownik departamentu analiz DM TMS Brokers.

GG Parkiet

Złoty nie znajduje się nawet w dziesiątce najgorszych w tym roku walut z rynków wschodzących. Jego tegoroczna deprecjacja jest podobna jak forinta węgierskiego (5,3 proc.), a mniejsza niż rupii indyjskiej (6,6 proc.), reala brazylijskiego (9,3 proc.), nie mówiąc już o przechodzącej załamanie lirze tureckiej (22,3 proc.), peso argentyńskim (23,3 proc.) czy boliwarze wenezuelskim (99,9 proc.).

Gorzej w porównaniu z innymi rynkami wschodzącymi wygląda polska giełda. Tegoroczny spadek indeksu WIG20 jest co prawda tylko nieco większy niż węgierskiego indeksu BUX (9,3 proc.), ale to nie zmienia faktu, że WIG20 jest w pierwszej piątce najgorszych indeksów giełdowych świata. Więcej straciły w tym roku tylko: omański MSM 30 (10,6 proc.), turecki BIST 100 (11,2 proc.), filipiński PSEi (11,7 proc.) oraz dubajski DFM General (12,6 proc.).

Są oczywiście też rynki zadziwiająco odporne na te zawirowania. Np. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, wzrósł od początku roku o ponad 2 proc., a kijowski indeks Ukrainian Equities zyskał aż 30 proc. To jednak nieliczne wyjątki.

Dalsza przecena

Nie wygląda też na to, by nastawienie wobec polskiego rynku i innych rynków wschodzących szybko się poprawiło. – Przy rentowności amerykańskich benchmarkowych obligacji dziesięcioletnich powyżej 3 proc. kapitał jest wysysany z gospodarek wschodzących. Dodatkowym czynnikiem jest wzrost kosztów finansowania spółek z rynków wschodzących i tym samym obniżenie ich marż. Przy bardzo udanym sezonie wyników na Wall Street może stawać się to solidną przesłanką do rotacji alokacji kapitału. Warto przy tym pamiętać, jak mocnym strumieniem kapitał płynął do rynkowego uniwersum rynków wschodzących w poprzednich kwartałach w ramach szaleńczej pogoni za stopami zwrotu. W rezultacie wycena wielu walut i aktywów była już ewidentnie oderwana od fundamentów Złoty, choć ma zdrowe fundamenty, to przy odwrocie od całego koszyka nie ma szans na utrzymanie siły z 2017 roku – dodaje Sawicki.

Na to nakładają się obawy dotyczące konfliktu nowego włoskiego rządu z instytucjami unijnymi. Biją one rykoszetem w Europę Środkowo-Wschodnią, czyli w rynki wschodzące najbliższe gospodarkom strefy euro.

„Przy spowolnieniu gospodarczym w strefie euro widocznym w I kwartale i przy połączeniu sił przez dwie antyestablishmentowe partie we Włoszech słabną zachęty do trzymania aktywów z państw Europy Środkowo-Wschodniej. Droga najmniejszego oporu prowadzi więc do dalszego osłabienia walut z tych rynków w nadchodzących tygodniach lub nawet miesiącach" – pisze Piotr Matys, strateg z Rabobanku.

O tym, że przecena na giełdach i rynkach walutowych jeszcze potrwa, przekonany jest Mark Mobius, były zarządzający funduszami Franklin Templeton, uznawany za guru rynków wschodzących. – Na rynkach wschodzących czeka nas kontynuacja przeceny. Ale podchodząc do sprawy selektywnie, można znaleźć dobre okazje. Teraz jest odpowiedni rynek dla inwestorów wybrednie dobierających akcje do portfeli – stwierdził Mobius w wywiadzie dla Bloomberg TV.

[email protected]

Obligacje państw z naszego regionu również są wyprzedawane

Odwrót inwestorów od gospodarek wschodzących jest widoczny również na rynku obligacji, choć w przypadku Polski daje o sobie znać w mniejszym stopniu niż na giełdzie czy na wykresie kursu złotego. Rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich lekko spadała w środę po południu, po tym jak dzień wcześniej sięgnęła 3,35 proc. Jeszcze w kwietniu była nawet nieco niższa niż 3 proc. Choć w ostatnich tygodniach rosła, to i tak jest niższa niż w lutym (gdy przekraczała 3,6 proc.) lub na początku 2017 r. (gdy przebiła 3,8 proc.).

Mocniej od rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich poszła w górę od kwietnia rentowność podobnych papierów węgierskich. W środę po południu wynosiła 3,25 proc., gdy w połowie kwietnia była niższa niż 2,5 proc. Wróciła na poziom z lipca 2017 r. Mniejsza przecena dotknęła Czech, gdzie rentowność dziesięciolatek skoczyła z 1,7 proc. w kwietniu do 1,89 proc. w środę. Stała się ona jednak najwyższa od wiosny 2014 r. Inwestorzy sprzedają również rumuńskie obligacje dziesięcioletnie. Ich rentowność wzrosła z 4,45 proc. w połowie kwietnia do 4,91 proc. w kwietniu, najwyższego poziomu od 2014 r.

Ten wzrost rentowności to jednak nic w porównaniu z wielką presją, jakiej została poddana przez rynek Turcja. O ile rentowność tureckich dziesięciolatek była zbliżona w połowie kwietnia do 12,5 proc., o tyle w środę sięgała 14,7 proc. Rok temu była zbliżona do 10,5 proc., a pięć lat temu niższa niż 7 proc.

Opinie

Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI

W ostatnich latach można zaobserwować silną zależność między kursem dolara a zachowaniem lokalnego rynku akcji (silny dolar to słaby rynek akcji w Polsce i na odwrót). Zachowanie amerykańskiej waluty określa nastawienie dla większości rynków wschodzących zarówno w odniesieniu do indeksów akcji, jak i rentowności obligacji rządowych. Ostatnie umocnienie dolara to efekt reakcji na wysokie stopy procentowe związane z polityką Fedu, co otworzyło kolejną „wielką rotację" aktywów na globalnych rynkach finansowych. Innymi słowy inwestorzy preferują pewny dochód w dolarze niż potencjalnie wyższy, ale bardziej ryzykowny z rynków wschodzących. Dodatkowo przy umacniającym się dolarze zwiększa się dla nich ryzyko walutowe. W perspektywie do końca roku nie oczekuję znaczącego odwrócenia trendu na dolarze w stosunku do walut wschodzących, aczkolwiek myślę, że większość tego ruchu już się dokonała.

Na polskim rynku akcji trudno być optymistą w perspektywie kolejnych dwóch–trzech kwartałów. Zakładając, że decyzje inwestorów dolarowych bazują na kilkumiesięcznym horyzoncie, oznacza to, że w warunkach i tak niskich napływów kapitałowych na GPW (zmniejszająca się aktywność OFE, brak napływów do ryzykownych strategii TFI) z rynku wypadł istotny kupujący. Należy również pamiętać, że w warunkach polskich nie „ćwiczyliśmy" jeszcze powrotu z ultraniskich poziomów stóp procentowych (co pomimo gołębiej polityki NBP może okazać się koniecznością w warunkach podwyżek stóp procentowych przez EBC). Sytuacja ta będzie mieć wpływ zarówno na decyzje inwestycyjne klientów (strategie bezpieczne staną się bardziej atrakcyjne), jak i na wyniki spółek (z wyjątkiem banków większość zadłużonych spółek będzie ponosić wyższe koszty). Często podnoszony argument o taniości rynku (np. niskie C/Z) może po raz kolejny okazać się chybiony, gdyż strukturalnym problemem polskiego rynku akcji jest niski poziom kapitału długoterminowego oraz silna awersja inwestorów do ryzyka i zmienności.

Michał Stalmach, zarządzający funduszami akcji, Skarbiec TFI

Pierwszym powodem słabości GPW jest brak inflacji. Co prawda w kwietniu wróciła ona do celu NBP, jednak biorąc pod uwagę silnie gołębie nastawienie prezesa NBP, możliwy jest scenariusz braku podwyżek nawet do końca 2019 r. Tym samym spada atrakcyjność inwestycyjna banków, co jest zapewne pewnym negatywnym zaskoczeniem dla inwestorów zagranicznych. Dość powiedzieć, że najmocniej rosnącym rynkiem w tym roku jest Rumunia, gdzie stopy procentowe są podnoszone. Po drugie – kwestia przepływów. Reklasyfikacja Polski z rynków wschodzących do rozwiniętych powoduje zmniejszenie naszej wagi w indeksach. Kapitał pasywny zareaguje na to w ostatnim momencie (wrzesień), ale aktywne fundusze na pewno dostosowują się wcześniej, co ma negatywne przełożenie na największe, najbardziej płynne spółki – to będzie również prawdopodobnie przyczyną dodatkowej słabości WIG20. W końcu czynnik, który jest nam najbliższy i najbardziej „namacalny" – same wyniki spółek, które biorąc pod uwagę rynkowe i nasze oczekiwania, nie będą znaczącym katalizatorem do zwyżek. Oczekiwania rynkowe wskazują, że zyski dużych spółek wzrosną o kilka procent – nie jest to nic spektakularnego. Lepsze pod tym względem będą mniejsze spółki, gdzie możemy mówić o dwucyfrowej poprawie, co przekłada się również na atrakcyjną wycenę „misiów", zarówno wobec historycznych średnich, jak i relatywnie do WIG20.

Krótkoterminowo czynnikiem wspierającym rynek mogą być dywidendy, które biorąc pod uwagę relatywną słabość kursów, przedstawiają się atrakcyjnie, szczególnie w przypadku deweloperów mieszkaniowych czy spółek z dominującym udziałem OFE w akcjonariacie. Jednak w przypadku spółek państwowych są one zawieszane, nawet pomimo ich teoretycznie „dywidendowego" profilu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty