WIG20 nadal może razić słabością względem światowych indeksów

Duży udział banków i spółek państwowych w indeksie powoduje, że inwestorzy nie grają pod jego rychłe odbicie. Większe szanse na lepsze zachowanie nadal mają wskaźniki grupujące małe i średnie spółki.

Aktualizacja: 12.05.2020 07:23 Publikacja: 12.05.2020 05:35

WIG20 nadal może razić słabością względem światowych indeksów

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

WIG20 nie tylko raził słabością w czasie hossy z lat 2009–2019, ale robi to także teraz, bo w czasie lutowo-marcowej przeceny stracił mocniej, ale odrabia też wolniej zaległości. Dotyczy to zarówno porównania z rynkami rozwiniętymi, do czego nas przyzwyczaił, ale też rozwijającymi się.

Słabość na wielu frontach

WIG20 stracił od szczytu z lutego do dołka w połowie marca 38,6 proc., czyli 821 pkt. Do teraz odrobił tylko 35 proc. tej punktowej straty, a amerykańskie S&P 500 i Dow Jones odpowiednio 60 i 52 proc. a MSCI Emerging Markets 45 proc. swoich strat (które były mniejsze niż osunięcie WIG20). Skąd ta słabość?

– Odpowiedź jest taka sama jak na pytanie o poprzednie okresy słabości: to struktura indeksu, czyli dużo banków i sektorów infrastrukturalnych) oraz upolitycznienie dużej części spółek na GPW. Inwestorzy zagraniczni obawiają się też możliwego kolejnego osłabienia waluty, co zniechęca ich do zakupów – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.

GG Parkiet

W podobnym tonie wypowiada się Seweryn Masalski, zarządzający w MM Prime TFI. – Przyczyna ostatniej słabości WIG20 jest ta sama co zwykle, czyli spory udział spółek z udziałem Skarbu Państwa i banków w tym indeksie. Polityka państwa wyraźnie wskazuje, że jego spółki mają pomóc ratować słabsze firmy, co niekoniecznie przyniesie korzyść akcjonariuszom mniejszościowym. Z kolei banki, nie tylko państwowe, mają za zadanie podtrzymać finansowanie gospodarki, aby przetrwała pandemię i jak najszybciej wyszła na prostą: oferują wakacje kredytowe czy mają przedłużać finansowanie swoim klientom. Do tego dochodzą niższe stopy procentowe, obniżające koszt kredytu dla klientów, co powoduje, że zyski banków w kolejnych kwartałach będą dużo niższe, wstrzymano też wypłaty dywidend – wyjaśnia Masalski.

– W porównaniach głównych indeksów faktycznie Polska nie wygląda najlepiej, ale gdy spojrzymy nieco głębiej, odkryjemy, że sytuacja nie jest taka zła. Po pierwsze, względnie kiepskie zachowanie indeksu WIG20 wynika głównie z pogorszenia sytuacji banków, czyli jednego sektora. Po drugie, porównanie wypadnie lepiej, gdy uwzględnimy zachowanie kursów walut a waluty wielu krajów rozwijających się silnie osłabiły się względem złotego: brazylijski real stracił aż 20 proc., osłabiły się też m.in. lira turecka czy rubel rosyjski – zwraca uwagę Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI.

Dodaje, że polskie małe spółki radzą sobie bardzo dobrze – sWIG80 lekko zyskał (1,5 proc.), relatywnie silniejszy od WIG20, który stracił prawie 26 proc., jest też mWIG40 (stracił „tylko" 17 proc.). – W indeksie największych spółek duży udział mają banki, czyli jeden z najbardziej poszkodowanych sektorów. Obniżki stóp procentowych i wyższe koszty ryzyka powinny obniżyć zyski banków – na Zachodzie podczas kryzysu finansowego pogorszenie było bardzo duże, w Polsce powinno być mniejsze, ale jednak będzie – mówi Łukojć. Wstępne szacunki analityków wskazują, że sektor bankowy w Polsce może w tym roku zanotować pogorszenie zysku netto o 70 proc., a od samych bankowców pochodzą głosy, że wynik może być w okolicach zera. Banki mają jedną trzecią wagi w WIG20.

Będzie nadrabianie strat?

GG Parkiet

Masalski zwraca uwagę, że spółki państwowe i banki to większość firm z WIG20 i będą miały one problemy w kolejnych kwartałach. – Dlatego nie ma gry pod odbicie wartości tych firm, słabszy jest więc cały indeks. Zyskują firmy spoza tej grupy: telekomy, CD Projekt i Dino. Handlowe spółki, jak LPP czy CCC, przeżywają swoje problemy, ale też powinny mieć szansę na wzrost wraz z odmrażaniem gospodarki. Taka struktura odróżnia WIG20 od indeksów z Europy Zachodniej, gdzie banki wprawdzie też mają problemy, ale jednocześnie nie ważą aż tak dużo w indeksach, mniejszy udział mają też spółki państwowe, a głównie wskaźniki giełdowe tworzą firmy prywatne mające szanse być beneficjentem dużych stymulusów fiskalnych uruchamianych przez rządy – ocenia ekspert MM Prime TFI.

Zdaniem Łukojcia w najbliższym czasie o losie WIG20 mogą decydować przede wszystkim banki. – Inwestorzy próbują oszacować, jakie wyniki mogą osiągać banki po kryzysie. Zmniejszone przychody i zwiększone koszty ryzyka mogą przez dłuższy czas zniechęcać inwestorów i nie liczyłbym na szybki powrót kursów ich akcji do poziomów sprzed kryzysu. Na szczęście wśród małych i średnich spółek jest wiele podmiotów, które są znacznie bardziej odporne na kryzys – dodaje.

– Poza czynnikami związanymi ze strukturą WIG20 także ostatnie zawirowania na scenie politycznej nie zachęcają inwestorów do kupna akcji polskich. Dodatkowo nad rynkiem wisi podaż akcji z powodu demontażu OFE czy jego nacjonalizacji (na razie odłożona w czasie). Wpływ PPK, który miał być lekarstwem na marazm na GPW, jest znikomy, a część inwestorów grała pod ten czynnik. Gdyby sytuacja globalna miała się poprawić, wzrosną też ceny surowców, co z kolei sprawi, że Polska znów będzie w ogonie rynków wschodzących, bo zyskają kraje je eksportujące, wśród których jest dużo w tym gronie, ale nie Polska. Sytuacja jest klarowna i podobna do przerabianych już wcześniej scenariuszy – może i na spadkach dużo nie tracimy, ale gdy na świecie są zwyżki, rynek polski jest jednym z gorszych – puentuje Materna.

Lepsze maluchy?

Masalski zakłada, że relatywna siła mWIG40 i sWIG80 będzie kontynuowana. – Właściwie wszystkie branże mają szanse na odbicie: przemysł, a nawet handel jeśli nie teraz, to w nieodległej przyszłości. Rosnąć mogą też firmy informatyczne, generalnie cały segment nowych technologii może zyskiwać nawet po powrocie kursów do czasów sprzed pandemii, podobnie jak producenci gier – zaznacza. Dodaje, że jednym z pozytywnych czynników jest powrót inwestorów indywidualnych na GPW, skorzystać też mogą TFI, zwłaszcza fundusze małych i średnich spółek, bo obserwuje się spore zainteresowanie drobnego kapitału wejściem na giełdę po „dobrych cenach", a to może być swego rodzaju samospełniającą się przepowiednią.

– Od połowy marca widzimy dynamiczny wzrost zainteresowania inwestycjami na giełdzie w akcje i obligacje. Impulsem dla inwestorów poszukujących okazji do zarobku była mocna przecena atrakcyjnych jednocześnie papierów. Niskie ceny na giełdzie aktywowały nieużywane dotychczas rachunki i zwiększyły liczbę nowych rachunków w naszym biurze – potwierdza Jerzy Nikorowski, zastępca dyrektora Biura Maklerskiego BNP Paribas.

Dodaje, że niejednokrotnie pracownicy BM BNP Paribas słyszą od inwestorów wracających na giełdę, że sytuacja na rynku przypomina im okres niskich cen ropy naftowej, gdy zajmując pozycję długoterminową, klient przez kolejne lata wypracowywał wysokie stopy zwrotu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty