Kruche filary hossy, czyli FANGs w opałach

Ustanowienie nowych szczytów przez indeks Nasdaq dokładnie w dziewiątą rocznicę rozpoczęcia hossy na Wall Street miało być sygnałem dla reszty maruderów do podążenia ścieżką przetartą przez technologiczną forpocztę.

Aktualizacja: 08.04.2018 15:40 Publikacja: 08.04.2018 15:36

Kruche filary hossy, czyli FANGs w opałach

Foto: Bloomberg

Stojące za wybiciem indeksu Nasdaq spółki zaliczane do grupy FANGs epatowały siłą już podczas lutowych perturbacji, bijąc kolejne rekordy. Niestety, rynkowa zmienność dopadła w końcu także dotychczasowych liderów, którzy ze strażników hossy stali się niespodziewanie jej głównym zagrożeniem.

Po zakończeniu lutowego krachu można było oczekiwać jakiejś formy testowania ustanowionego wtedy minimum. Taki scenariusz zrealizowany został podczas trzech poprzednich równie gwałtownych przecen – w 2011, 2015 i 2016 r. W 2011 r. testowanie wsparcia nastąpiło dopiero po dwóch miesiącach, natomiast w 2015 i 2016 r. stało się to znacznie szybciej (w ciągu trzech–czterech tygodni). Tym razem już na początku marca indeksy wielu giełd (m.in. we Frankfurcie i Warszawie) spadły poniżej lutowego dołka. W Nowym Jorku jednak, dzięki sile spółek technologicznych, indeksy jedynie zamarkowały analogiczny ruch i szybko przeszły do kontrataku, w którego efekcie indeks Nasdaq wspiął się na szczyt hossy. Wydawało się, że pechowa Europa, pozbawiona własnych gigantów w stylu spółek FANGs, musiała zaliczyć klasyczną wersję korekty, podczas gdy wybrańcom z USA i rynków wschodzących (mających swój odpowiednik FANGs, czyli BATs – od nazw spółek Baidu, Alibaba, Tencent) uda się oszukać przeznaczenie.

Co zaszkodziło rynkowym liderom?

Niestety, stało się inaczej. Druga fala niedokończonej (jak się okazało) lutowej korekty przybrała może nieco mniej dramatyczną postać niż pierwsza, ale była bardziej bolesna, ponieważ jej bohaterami stały się ulubione spółki globalnych inwestorów, od miesięcy przeważane w portfelach. Indeksy z Wall Street zamiast być drogowskazem dla reszty świata, same podążyły drogą wytyczoną przez innych, przechodząc przez proces testowania lutowych dołków. Towarzyszyła temu istotna zmienność, która stała się już niemal wizytówką 2018 r. W trakcie 40 proc. tegorocznych sesji (26) indeks S&P 500 spadał lub rósł o więcej niż 1 proc. (w całym 2017 r. było tylko 3 proc. takich sesji). W ubiegłym miesiącu to właśnie dotychczasowi liderzy hossy walnie przyczynili się do podniesienia tej statystyki. W ciągu niecałych trzech tygodni, licząc od połowy marca, indeks NYSE FANG+ (który wcześniej wzrósł o 25 proc.) doświadczył serii prawie nieprzerwanych spadków, które obniżyły jego wartość o prawie 15 proc. Z taką skalą szybkiego załamania indeksu mieliśmy do czynienia tylko raz w ciągu ostatnich kilku lat, podczas panicznej wyprzedaży ze stycznia 2016 r., kiedy obawiano się chinageddonu, surowcowej bessy i krachu na rynku obligacji korporacyjnych. Tym razem trudno było znaleźć równie mocne przesłanki gospodarcze usprawiedliwiające tak silną i gwałtowną przecenę.

GG Parkiet

Muszę jednak przyznać, że inwestorzy rzadko muszą się zmagać z równie dużym natłokiem negatywnych informacji dotyczących kilku rynkowych liderów oraz (szerzej) sektora technologicznego, jak stało się to w drugiej połowie marca. Tak jak podpisanie przez prezydenta Donalda Trumpa reformy podatkowej mogło wzmocnić styczniową euforię na giełdach, tak jego ostatnie decyzje stały się w dużej mierze przyczynkiem marcowej przeceny. Zaczęło się od zablokowania przez Biały Dom próby przejęcia amerykańskiej spółki Qualcomm przez Broadcom, co uzasadniono względami bezpieczeństwa narodowego (okazało się to wstępem do szerszej wojny o ochronę amerykańskiej technologii). Zaraz potem wybuchła afera wokół Facebooka, związana z wykorzystaniem danych milionów użytkowników (bez ich zgody) przez firmy zewnętrzne w celu „sterowania umysłami", w szczególności w trakcie wyborów prezydenckich w USA. Ponieważ gromadzeniem i przetwarzaniem danych użytkowników portali i aplikacji internetowych zajmuje się wiele firm, w tym np. Alphabet (Google), sprawa Facebooka rzuciła cień na wszystkich.

Poza kwestią utraty wiarygodności dotyczącej bezpieczeństwa gromadzonych danych osobowych czy potencjalnych pozwów niepokój inwestorów wiązał się z możliwym obniżeniem dochodów reklamowych Facebooka. Oliwy do ognia dolał też powszechny ostracyzm, jakiego doświadczył ten największy na świecie portal społecznościowy, przejawiający się akcją likwidowania profili. Jednym z pierwszych był Elon Musk, który wyłączył strony Tesli i SpaceX na Facebooku. Wykorzystanie danych użytkowników przez takie firmy jak Facebook czy Alphabet będzie niewątpliwie podlegać bardziej restrykcyjnym niż dotąd ograniczeniom, między innymi w związku z wejściem w życie nowych regulacji chroniących dane osobowe w Europie. Tym samym możliwość dotarcia ze spersonalizowaną, a więc bardziej dochodową, reklamą może się okazać trudniejsza. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, że Facebook czy Google nie będą w stanie utrzymać i wykorzystać swojej przewagi w dziedzinie monetyzowania zgromadzonych już danych.

GG Parkiet

Kolejną spółką, która przyczyniła się do marcowej wyprzedaży firm technologicznych, był chiński Tencent, o kapitalizacji przekraczającej 500 mld dolarów. W wyniku ogłoszonej przez firmę Naspers z RPA oferty sprzedaży 2 proc. akcji chińskiego giganta cena jego akcji spadła o 10 proc., wywołując, co zrozumiałe, „wstrząsy wtórne" w całym świecie FANGs/BATs. Wstrząsy te wzmocnił Donald Trump, ogłaszając wprowadzenie ceł ochronnych oraz ograniczeń inwestycyjnych, skierowanych tym razem bezpośrednio przeciwko Chinom. Oficjalnie głównym powodem tego kroku była chęć ograniczenia skutków kradzieży przez chińskie przedsiębiorstwa amerykańskiej własności intelektualnej. Ponieważ powiązania między sektorem technologicznym z USA a Pekinem są znaczące, nie ma się co dziwić, że rynek ponownie ugiął się po ciosie wymierzonym w ulubioną branżę globalnych inwestorów.

Jakby tego było mało, w związku z tragicznym wypadkiem podczas testowania samochodu autonomicznego przez firmę Uber oraz rozbiciem samochodu Tesli na autostradzie obie firmy postanowiły wstrzymać na pewien czas testy tego typu aut. Odbiło się to boleśnie na spółkach, których produkty/technologie wykorzystywane są w prototypach pojazdów autonomicznych (np. Nvidia). Zresztą sama Tesla (której akcje wchodzą w skład indeksu NYSE FANG+) zaliczyła jeden z najgorszych miesięcy w historii. Jej akcje potaniały o 22 proc. w związku z rosnącymi obawami, że spółka nie będzie w stanie wyprodukować Modelu 3 w zapowiadanej wcześniej skali oraz z wątpliwościami co do możliwości obsługi zapadającego niedługo zadłużenia.

To ciągle tylko korekta

GG Parkiet

Końcówka miesiąca należała do Donalda Trumpa, który znalazł sobie kolejnego (po partnerach handlowych USA) winowajcę zabierającego pracę przeciętnym Amerykanom, czyli spółkę Amazon. Groźba nałożenia dodatkowych podatków na tego internetowego detalistę wywołała jednoznaczną reakcję inwestorów. Spółka, która wcześniej radziła sobie najlepiej ze wszystkich FANGs, znalazła się pod ostrzałem. Z całego uniwersum technologicznych liderów jedynie Microsoft nie został trafiony w czuły punkt. Wręcz przeciwnie. Analitycy banku Morgan Stanley zasugerowali nawet, że jest to spółka, która ma największe szanse na przekroczenie jednego biliona dolarów kapitalizacji (obecnie 700 mld USD), dzięki usłudze gromadzenia i analizy danych w chmurze. Niewiele to jednak pomogło kursowi, który poddał się trendowi związanemu z odwracaniem się inwestorów od akcji spółek zaliczanych do FANGs.

Początek drugiego kwartału przyniósł kontynuację marcowej przeceny na giełdach, której kulminacją (przynajmniej chwilową) była paniczna wyprzedaż ze środy, 4 kwietnia, zakończona w gruncie rzeczy przed rozpoczęciem sesji w Nowym Jorku. Ponownie głównym powodem obaw inwestorów stało się widmo wojny handlowej między USA a Chinami. Chociaż trudno zakładać szybkie zakończenie wymiany ciosów w tym pojedynku dwóch gigantów, to póki co nadal można zakładać, że są to jedynie formy nacisku stosowane przy negocjacjach i nie muszą oznaczać prawdziwej wojny. Już wyważona i relatywnie stonowana odpowiedź Pekinu na nałożenie przez USA ceł na stal i aluminium mogła świadczyć o niechęci do eskalacji konfliktu. Również głosy płynące z administracji Białego Domu (poza ostrą retoryką Donalda Trumpa) są koncyliacyjne. Niestety, inwestorzy będą się musieli uzbroić w cierpliwość, bo negocjacje mogą się okazać długie i mocno medialne. Mam jednak nadzieję, że podobnie jak to było w ubiegłym roku z atomowym (koreańskim) zagrożeniem, rynkowe reakcje na kolejne fazy potyczki będą coraz mniej bolesne.

Jeśli turbulencje, z jakimi mamy do czynienia od dwóch miesięcy, są jedynie korektą (a moim zdaniem tak, przynajmniej na razie, należy je traktować), to teoretycznie środowa (4 kwietnia) szarża byków mogłaby wyznaczyć jej zakończenie. Korekta była wystarczająco długa, wystarczająco głęboka oraz wystarczająco mocno wystraszyła wielu inwestorów. Indeks S&P 500 po 441 sesjach (trzeci najdłuższy okres w ciągu ostatnich 50 lat) zamknął się na chwilę poniżej swojej 200-sesyjnej średniej. Co prawda, można by szukać dołka wyprzedaży bliżej poziomu 2500 pkt dla tego indeksu, ale przesłanki jej zakończenia już w pierwszym tygodniu nowego kwartału zostały, w moim odczuciu, spełnione.

W dalszym ciągu trudno znaleźć sygnały z gospodarki czy ze spółek sugerujące rychłe pogorszenie koniunktury. Wartość produkcji przemysłowej w USA, po wyłączeniu sektora łupkowego, znalazła się w lutym na najwyższym poziomie od dekady. Wskaźniki wyprzedzające nie pokazują oznak słabości, podobnie jak rynek pracy. Indeksy PMI krążą w okolicach historycznych szczytów, a krzywa rentowności wciąż jeszcze nie jest negatywnie nachylona. Oczywiście nie da się wykluczyć, że marcowa przecena dotychczasowych strażników i liderów hossy, czyli spółek zaliczanych do FANGs, jest ostatnim akordem wieńczącym dziewięcioletni trend wzrostowy na Wall Street. Jeśli jednak hossa ma jeszcze trochę potrwać, to takie spółki jak Google, Amazon czy Microsoft powinny w dalszym ciągu jej przewodzić. Nie sądzę, żeby poddały się bez walki.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty