Które spółki zyskają po rozprawieniu się z koronawirusem?

Głęboka przecena wielu firm z WIG20 zyska uzasadnienie, jeśli wirus poważnie uderzy w gospodarkę. Inaczej pojawi się szansa na spore odbicie.

Publikacja: 28.02.2020 11:18

Foto: GG Parkiet

Obawy o dalsze rozprzestrzenianie się koronawirusa i skutki dla światowej gospodarki oraz wyników firm zarażają rynki akcji. Notowania na warszawskiej giełdzie poddały się spadkom i przez ostatni miesiąc, odkąd obawy o pochodzącego z Chin wirusa przybrały na sile, WIG20 stracił prawie 10 proc.

Kandydaci do odbicia

W tym okresie potaniały niemal wszystkie firmy z portfela blue chips, bez względu na branże. Wyjątkiem są CD Projekt (który zyskał 11 proc., ale w ostatnich dniach także poddał się przecenie) i Cyfrowy Polsat (zyskał 1 proc., ale także tracił w ostatnich dniach). Stosunkowo mocno na tle rynku wypadli Santander oraz Dino i Orange, które straciły odpowiednio tylko 2 proc., 3 proc. i 4 proc. Największa przecena dotknęła energetycznych PGE (31 proc.) i Tauronu (23 proc.) oraz paliwowych Orlenu (25 proc.) i Lotosu (23 proc.). Mocno potaniały też JSW (30 proc.) i PGNiG (18 proc). Spadły też wyceny PKO BP, PZU i LPP.

Czy wśród przecenionych firm warto szukać okazji do odbicia? – Jeśli się okaże, że koronawirus to tylko panika jak kiedyś ptasia grypa, to odbiją się najsilniej kursy tych spółek, które najwięcej spadły. Może się jednak okazać, że panika spowoduje większe i dłuższe perturbacje w gospodarkach, więc na żadne odbicie na razie bym nie liczył – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.

– Polski rynek jest zakładnikiem światowych napływów kapitału i decyzji inwestorów zagranicznych. Jeśli wirus zostanie szybko opanowany i wróci apetyt na ryzyko, więcej kapitału popłynie na rynki akcji, w tym rynki rozwijające się, jak nasz. Wtedy przecenione na GPW spółki zaczną odrabiać straty – mówi jeden z ekspertów, chcący zachować anonimowość. Jego zdaniem beneficjentem mogą być m.in. spółki finansowe. – Na przykład PZU. Wśród banków stawiałbym raczej na PKO BP i Pekao niż na mBank czy Santandera – dodaje.

Znacznie potaniały firmy z branży wydobywczej. – Ustanie obaw o wpływ koronawirusa na globalną koniunkturę dawałoby szansę na odbicie spółek z tej branży, czyli głównie JSW i KGHM. Ich silna przecena wynikała z wpływu przestojów w chińskich fabrykach i obniżonego popytu w przemyśle na notowania takich surowców, jak węgiel i miedź – ocenia Michał Krajczewski, analityk BM BNP Paribas.

Jego zdaniem lepiej powinny zachowywać się też odzieżowe LPP i obuwnicze CCC, gdzie z kolei obawy inwestorów wynikają ze znacznego udziału Chin (odpowiednio ok. 40 proc. i 30 proc.) w dostawach towarów. – Ponadto ewentualne rozprzestrzenienie się wirusa w Europie Środkowej mogłoby oznaczać zmniejszoną liczbę klientów w centrach handlowych, co przełożyłoby się na spadek odwiedzalności ich sklepów – dodaje.

– Wyraźnie widać, że LPP i CCC zostały mocno przecenione z powodu słabego rynku i zwrotu ku bezpiecznym aktywom ze względu na obawy dotyczące koronawirusa. Czy mają szansę na odbicie? Wszystko zależy od tego, z jaką siłą wirus pojawi się w Europie i Polsce oraz jakie wywołałoby to skutki. Jeśli doszłoby do negatywnego scenariusza i ludzie przestaliby odwiedzać sklepy, wtedy sprzedaż mogłaby być pod presją i trudno byłoby liczyć na odbicie notowań. Bardziej obawiałbym się o dostawy z Chin, gdzie odzieżowe firmy mają większość dostawców, ale kolekcja wiosenno-letnia jest niezagrożona, bo prawie całość już dotarła do Polski, a fabryki w Chinach mają niebawem wznowić produkcję w pełnym wymiarze, więc i ta jesienna nie powinna być zagrożona. W takim przypadku zamieszanie to nie powinno wpłynąć mocno negatywnie na rentowność firm z branży. W negatywnym scenariuszu większość spółek konsumpcyjnych miałaby problemy. Gdyby ludzie przestali chodzić do kina, galerii itp., to te firmy mogłyby być w gronie przegranych – mówi Adrian Górniak, analityk DM BDM.

Jego zdaniem, jeśli temat jest rozdmuchany i wirus zostanie opanowany, kursy powinny zacząć odbijać. – Wszystko zależy od dalszego rozwoju wypadków, ale pewnie przez najbliższe tygodnie nadal możemy mieć do czynienia z dużą zmiennością na giełdach, chyba jeszcze za wcześnie na odbicie. Przed obawami o koronawirusa w lepszej sytuacji fundamentalnej było LPP, które bez umocnienia dolara nie powinno mieć presji na marże brutto. Spółka zapowiedziała przyśpieszenie wzrostu powierzchni, kontrolowała koszty, szybko zwiększała sprzedaż w e-commerce. Z kolei CCC miało od dłuższego czasu problemy ze sprzedażą i rentownością – dodaje Górniak.

Wyjątkowo duże spadki dosięgły firm paliwowych. – Zakładając, że sytuacja się uspokoi i koronawirusa uda się opanować bez dużego negatywnego wpływu na gospodarkę, to rynek przereagował i spadki są zbyt głębokie w przypadku Lotosu i Orlenu. Ich ostatnia przecena związana jest z obawami przed koronawirusem i nie ma na razie podstaw w fundamentach. Jesteśmy poza głównym sezonem paliwowym i marże rafineryjne w tym okresie są nieco niższe, chociaż wciąż sytuacja wygląda dobrze w porównaniu z ubiegłym rokiem, ale na ten słabszy sezonowo okres nałożył się koronawirus – mówi Krzysztof Kozieł, analityk Pekao IB.

Dodaje jednak, że amerykańskie agencje rewidują w dół prognozy popytu na paliwa w tym roku, więc jeśli ich prognozy się sprawdzą, może dojść do fundamentalnej przeceny paliw i spadku marż. Z drugiej strony Chiny ograniczają produkcję, a w 2019 r. były ważnym eksporterem oleju napędowego i benzyn. Na razie jednak trudno stwierdzić, jaki będzie efekt netto tych działań dla bilansu popytu i podaży.  – Rynek na razie przyjął, że decydujący będzie negatywny wpływ na popyt. Orlen i szczególnie Lotos mogą odrabiać straty, jeśli koronawirus pozostanie bez dużego wpływu na gospodarkę. Niemniej jednak w naszej opinii na odbicie przyjdzie jeszcze poczekać – dodaje analityk.

Jego zdaniem inaczej sprawy wyglądają dla PGNiG. – Firmie nie sprzyja fundamentalny czynnik, czyli lekka zima na całym świecie i duży popyt na LNG. Teraz na to nałożył się wirus, przyczyniający się do spowolnienia przemysłu w Chinach, a ten kraj to duży odbiorca LNG, którego nadwyżki trafiają z Azji Płd. do Europy, więc ceny spotowe gazu na Starym Kontynencie spadają. Efekty tego mogą mieć niekorzystny wpływ na wyniki za I kwartał. Dlatego uważam, że mimo niskiej wyceny odbicie na PGNiG może być nieco słabsze niż w przypadku spółek rafineryjnych – mówi Kozieł.

Własne kłopoty energetyki

Czy fatalne zachowanie notowań firm energetycznych może się wreszcie poprawić? – Kursy tych firm są relatywnie mało skorelowane z koronawirusem. On mógłby mieć znaczenie, gdyby miał bardzo istotny wpływ na polską gospodarkę, a taki scenariusz w mojej ocenie jest mało prawdopodobny – mówi Paweł Puchalski, analityk Santander BM. Jego zdaniem kursy akcji firm energetycznych reagują głównie na informacje lokalne, takie jak te dotyczące potencjalnych fuzji pomiędzy sektorami energetycznym i węglowym czy tworzenia narodowych czempionów, o czym wspominał minister aktywów państwowych. – Słyszeliśmy też sugestie, że spółki Skarbu Państwa nie powinny wypłacać dywidend, przeznaczając te środki na finansowanie inwestycji. Ponieważ obawy o koronawirusa nie determinują kursów polskich spółek energetycznych, to sektor ten nie powinien też być beneficjentem potencjalnego odbicia na rynku akcji, gdy ryzyko związane z wirusem się oddali – ocenia Puchalski.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty