#TydzieńNaRynkach: Powrót niechęci do ryzyka

Choć na giełdach niepokoju jeszcze nie widać, to złoto, dolar i obligacje skarbowe były w ostatnich dniach najbardziej pożądanymi przez inwestorów aktywami.

Publikacja: 22.02.2020 05:00

Foto: GG Parkiet

 

Wiele wskazuje na to, że sielankowa atmosfera na głównych światowych parkietach może się wkrótce skończyć przynajmniej większą korektą. Choć główne indeksy na Wall Street notowały do czwartku jedynie symboliczne spadki, to obraz rynku nieco się pogorszył. Nowe historyczne rekordy co prawda były, ale wzrostowy impet wyraźnie osłabł.

Nastroje w dół

Główne zwiastuny korekty to bardzo mocny rynek złota, co w połączeniu z umacniającym się dolarem jest oczywistym sygnałem awersji do ryzyka. Złoto jest najdroższe od siedmiu lat, indeks dolara jest powyżej lokalnego szczytu z listopada ubiegłego roku, a rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych ponownie pikuje w okolice 1,5 proc. Co więcej, wszystko to dzieje się w warunkach braku nowych negatywnych zjawisk i informacji, co tym bardziej uwiarygadnia tezę o nadchodzącej korekcie na rynku akcji. Pogorszenie nastrojów widoczne jest nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na naszym kontynencie i w Japonii. DAX zniżkował do czwartku o 0,6 proc., mimo że inwestorzy od dawna ignorują fatalne dane napływające z niemieckiej gospodarki. Większą makroekonomiczną wrażliwością wykazali się w ostatnich dniach gracze z Tokio, gdzie – po publikacji danych o znaczącym, sięgającym 6,3 proc. spadku PKB oraz pogorszeniu się sytuacji w handlu zagranicznym i w zamówieniach w przemyśle – Nikkei zniżkował o 1,3 proc. Na tym tle szczególnie groźnie nie wygląda 1,5-proc. spadek indeksu rynków wschodzących, który korygował silne zwyżki z poprzednich dwóch tygodni. Gdyby wypreparować z MSCI Emerging Markets wynik chińskiego parkietu, sytuacja byłaby dużo gorsza. Shanghai Composite wzrósł bowiem o ponad 4 proc., niwelując z niewielką nawiązką straty powstałe w wyniku dramatycznych wieści o epidemii koronawirusa. Niewątpliwie znaczący udział w procesie „nawracania" rynku akcji mają działania Ludowego Banku Chin, pompującego pieniądze, które zamiast do firm trafiają na giełdę. O sile tego zjawiska świadczy fakt, że główny indeks chińskiej giełdy od dołka z pierwszych dni lutego podskoczył o ponad 10 proc. mimo przesądzonego już znaczącego pogorszenia się koniunktury gospodarczej w tym kraju.

Warszawa znów wśród najgorszych

Miniony tydzień nie był najbardziej udany dla posiadaczy akcji polskich spółek, za wyjątkiem tych najmniejszych. WIG20 zniżkował do czwartku co prawda jedynie o 0,7 proc., ale lokował się tylko nieznacznie lepiej niż indeks giełdy tureckiej i bułgarskiej (ograniczając się jedynie do parkietów naszego kontynentu). W ujęciu dolarowym indeks naszych największych firm tracił 1,8 proc., co tłumaczy jego słabą postawę, jeśli pamięta się o tym, że większość obrotów w tym segmencie generują podmioty zagraniczne. Warto również zauważyć, że MSCI Emerging Markets tracił nieco mniej, a MSCI Poland zniżkował o 2 proc. Pozytywne są dwa fakty. Po pierwsze, zniżce towarzyszyły malejące obroty, co zapewne jest efektem mniejszej aktywności rodzimych graczy (w tym zarządzających funduszami), którzy pojechali z dziećmi na ferie, zapominając o akcjach. Po drugie, WIG20 zdołał do czwartku obronić się przed spadkiem poniżej 2100 punktów. Odpowiedź na pytanie, czy to wystarczy, by w kolejnych dniach ponowić ruch w górę, leży raczej w rozwoju sytuacji na giełdach światowych.

Patrząc na rodzime podwórko, w gronie blue chips widać tradycyjne problemy, czyli energetykę, górnictwo i paliwa. Próba powstrzymania spadkowej tendencji akcji JSW okazała się zdecydowanie nieudana i po raz kolejny pokazała, że łapanie spadających noży nie jest zajęciem przyjemnym. Walory górniczego „potentata" do czwartku traciły 10,5 proc., najmocniej od października ubiegłego roku. Wpływ na to mogły mieć negocjacje płacowe w Polskiej Grupie Górniczej, której przedstawiciele wymusili na rządzie podwyżkę płac mimo fatalnej kondycji finansowej zarówno spółki, jak i branży. WIG-górnictwo zniżkował do czwartku o 2,7 proc. Formacja wodospadu obowiązuje nadal w przypadku energetyki. WIG - energia w minionym tygodniu tracił 6,6 proc., do czego walnie przyczynił się przekraczający 8 proc. spadek notowań akcji PGE oraz niemal 7,5-proc. przecena papierów Tauronu. Nie trzeba dodawać, że w każdym z tych przypadków mamy do czynienia z pogłębieniem historycznych minimów. WIG-paliwa co prawda nie zdołał osiągnąć dołka, ale zniżkował o 2,5 proc., co w dużej mierze jest zasługą przekraczającego 4 proc. spadku kursu walorów PKN Orlen. Nie obroniły się one przed zejściem poniżej 75 zł, co nie jest dobrym prognostykiem na najbliższą przyszłość. „Znacznie" lepiej poradziły sobie akcje Lotosu, zniżkujące do czwartku o 2,6 proc., natomiast wyraźne odbicie było udziałem mocno przecenionych w ostatnich tygodniach walorach PGNiG, które poszły w górę o 2,7 proc. Wszystko wskazuje na to, że z tarapatów wciąż nie mogą wydobyć się akcje CCC, które po niedawnym odreagowaniu powracają do tendencji spadkowej i zniżkowały do czwartku o prawie 6 proc. Do łask wróciły natomiast papiery telekomów. Akcje Orange rosły o ponad 3 proc., walory Cyfrowego Polsatu szły w górę o 3,4 proc., a papiery Play – o 2,8 proc., liderując stawce blue chips. WIG-telekomunikacja zwyżkował do czwartku o 3,2 proc. Budzące największe chyba emocje akcje Dino zwyżkowały o 3,3 proc., a papiery CD Projektu drożały o ponad 2 proc., wciąż utrzymując się w okolicach historycznych maksimów.

Nieudany atak

Indeks średnich spółek wzrósł co prawda w ostatnich dniach o „niskie" kilka dziesiątych procent, ale obraz tego segmentu rynku nie prezentuje się najlepiej. Niepowodzeniem zakończył się atak na 4100 punktów, czyli poziom, który byki starały się osiągnąć w ciągu ostatnich trzech tygodni. Na razie nie jest to wielka tragedia, ale wejście w trend boczny sygnalizuje osłabienie siły strony popytowej. Po przekraczającej 14 proc. fali wzrostowej, trwającej od października ubiegłego roku, jakaś korekta się należy, ale w jej wyniku indeks nie powinien zejść poniżej 4000 punktów. Warto też zauważyć, że z osłabieniem impetu wzrostowego w tym segmencie mamy do czynienia od pierwszych dni obecnego roku. Kluczowy dla dalszego rozwoju sytuacji może okazać się sezon publikacji wyników finansowych. W gronie średniaków przeważali spadkowicze. W górę indeks ciągnęły akcje Benefitu, Kruka, ING BSK, Wirtualnej Polski i samej GPW, zwyżkujące o co najmniej 3 proc. W przeciwnym kierunku na indeks działały przekraczająca 17 proc. przecena akcji Bogdanki, niemal 14-proc. spadek notowań walorów Enei, sięgający 9,5-proc. spadek kursu akcji Grupy Azoty czy ponad 8-proc. spadek wartości papierów PKP Cargo. Niemal wszystkie te spółki od dawna bardzo niekorzystnie wpływają na zachowanie się mWIG40, więc tym bardziej może „zachwycać" jego sięgająca 4 proc. zwyżka (licząc od początku roku).

Segment najmniejszych spółek naszego parkietu to zupełnie inny świat. sWIG80 zdecydowanie przyspieszył tempo wzrostu, kontynuując trwającą od listopada ubiegłego roku tendencję wzrostową. Do czwartku szedł w górę o 1,6 proc., przekraczając poprzednie lokalne maksimum z sierpnia 2018 r. i docierając do poziomu najwyższego od niemal dwóch lat. Przekroczenie poziomu 13 tys. punktów to także bardzo optymistyczny sygnał. Pewnym cieniem na tym obrazie kładzie się spadkowa tendencja dotycząca wolumenu obrotów, który od kilku tygodni wyraźnie zniżkuje. Optymiści mogą powiedzieć, że to efekt wstrzymywania się podaży, widzącej rosnące ceny akcji i mającej nadzieję, że będą one jeszcze wyższe i być może wówczas będzie można zrealizować większy zysk.

Pallad niepowstrzymany, ale złoto też błyszczy

Miniony tydzień upłynął pod znakiem dynamicznych wzrostów na rynkach surowcowych. Liderem był niepowstrzymany pallad, którego notowania do czwartku rosły o ponad 12 proc. i przekroczyły 2600 dolarów za uncję. Była to jednocześnie najmocniejsza tygodniowa zwyżka od marca 2016 r., a więc od czterech lat. Nic nie wskazuje na to, by wieloletni rajd miał się skończyć, choć tak duże przyspieszenie jego dynamiki może wskazywać na bliskość korekty. Rosną szanse na realizację prognozy analityków Goldman Sachs, zakładających wzrost ceny palladu do 3000 dolarów za uncję. Na tym tle o wiele skromniej prezentuje się przekraczająca „zaledwie" 3 proc. zwyżka notowań złota, ale dynamiczne przebicie 1600 dolarów za uncję (czwartkowe dzienne maksimum to 1622 dolary) i osiągnięcie poziomu najwyższego od siedmiu lat też robi wrażenie. Od dołka z sierpnia 2018 r. notowania kruszcu idą w górę o imponujące 38 proc. O niewiele mniej pallad zdrożał tylko od początku obecnego roku. Wzrost cen złota w ostatnich dniach i tygodniach sygnalizuje nasilającą się awersję do ryzyka oraz obawy o perspektywy globalnej gospodarki. Warto śledzić sytuację na tym rynku, bo w połączeniu z notowaniami dolara może ona być cenną wskazówką w kwestii nastrojów inwestorów. Ostatnio złoto drożało mimo idącego w górę indeksu dolara.

Mocny tydzień, już drugi z rzędu, ma za sobą także ropa naftowa. Notowania WTI do czwartku zwyżkowały o 3,7 proc., próbując wrócić powyżej 54 dolarów za baryłkę. Od dołków z pierwszych dni lutego cena surowca poszła w górę o 9 proc. Na razie wygląda to bardziej na odreagowanie po wcześniejszej silnej przecenie niż na ustąpienie obaw przed konsekwencjami epidemii koronawirusa dla chińskiej i światowej gospodarki. Tezę tę może potwierdzać fakt, że według American Petroleum Institute zapasy ropy zwiększyły się dużo bardziej, niż się spodziewano, co zwykle prowadzi do spadku cen. Dane te kontrastowały z kolei z czwartkowym raportem Energy Information Administration, wskazującym na drastycznie słabszy od oczekiwań wzrost zapasów surowca i mocny spadek zapasów benzyny. Te ostatnie dane podniosły jednak ceny WTI jedynie w niewielkiej skali (o niespełna 1 proc.).

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty