Wypatrywanie zysków tylko dla cierpliwych inwestorów

Spółki nienotujące zysków z podstawowej działalności to ryzykowna inwestycja. Może się opłacić, pod warunkiem że ich biznesy staną się rentowne, zanim zostaną bankrutami.

Aktualizacja: 09.02.2020 15:00 Publikacja: 09.02.2020 14:37

Foto: GG Parkiet

Trzymanie akcji spółek, które nie przynoszą zysków z działalności operacyjnej, może wydawać się nieracjonalne. Chyba że jest perspektywa pojawienia się zysków w nieodległej przyszłości. – Podzieliłbym spółki, które odnotowują ujemny wynik operacyjny, na dwie grupy. Pierwszą stanowią spółki, które się rozwijają. Jeśli firma jest dopiero na etapie opracowywania produktu lub działa na rosnącym rynku, to straty są czymś zrozumiałym – na tych etapach właściwą strategią jest opracowanie produktu lub zdobycie jak największego udziału w rynku. Zyski powinny przyjść dopiero później. Wiele przypadków firm, które przeszły tę drogę, można znaleźć wśród amerykańskich spółek technologicznych. Drugą grupę spółek, które mogą odnotowywać ujemne wyniki operacyjne, są emitenci z branż, które się nie rozwijają. Jeśli branża nie rośnie, a spółka przynosi straty, to ryzyko związane z inwestowaniem jest zwykle o wiele większe. Być może pogorszenie jest tylko chwilowe – ale równie dobrze problem może być głębszy. W końcu wiele spółek przed swoim bankructwem odnotowuje okresy kiepskich wyników – wskazuje Adam Łukojć, dyrektor departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi TFI Allianz. Dlatego istotne jest zidentyfikowanie czynników, które mogą odwrócić niekorzystny trend w wynikach.

Potencjał ukryty w nowych lekach

Spółki, które nie osiągają zysków czy nawet przychodów, nie są niczym nadzwyczajnym w branży biotechnologicznej, co wynika z faktu, że nie wprowadziły jeszcze do sprzedaży swoich leków. W ich przypadku analiza w dużej mierze opiera się na ocenie nie tyle samych wyników finansowych, ile potencjału kandydatów na leki, nad którymi prowadzone są badania. – Atrakcyjność inwestycyjna spółek biotechnologicznych zależy od potencjału prowadzonych przez nich projektów, na który wpływ mają przede wszystkim: potencjał sprzedażowy leku, parametry potencjalnej umowy partneringowej oraz prawdopodobieństwo sukcesu w poszczególnych fazach rozwoju projektu. Notowane na GPW spółki biotechnologiczne komercjalizują swoje projekty poprzez podpisywanie umów partneringowych – kluczowe jest więc zrozumienie, kiedy spółka może taką umowę podpisać i na jakich warunkach – tłumaczy Beata Szparaga-Waśniewska, analityk Ipopemy.

Mabion na obecnym etapie rozwoju nie generuje zysków, co wynika z braku sprzedaży i relatywnie wysokich nakładów na rozwój i badania. Spółka jest jednak coraz bliżej komercjalizacji najważniejszego projektu – Mabion CD20. – Nie spodziewamy się przychodów ze sprzedaży leku biopodobnego MabionCD20 w tym roku. Możliwe są jednak przychody z umów partneringowych – z umowy dystrybucyjnej z Mylanem na Europę (w przypadku rejestracji leku) lub z nowych umów – na USA i resztę świata. Status procesu rejestracyjnego w Europie nie jest jednak jasny – spółka spodziewała się opinii komisji CHMP w grudniu, lecz zamiast opinii otrzymała kolejną listę pytań. Perspektywy na podpisanie umowy na USA powinny się z kolei wyklarować po otrzymaniu podsumowania po spotkaniu z FDA, które odbyło się 22 stycznia – oczekuje ekspertka.

OncoArendi Therapeutics również nie generuje przychodów ze sprzedaży, prowadząc badania nad potencjalnymi lekami. W tym roku może jednak liczyć na korzyści z umowy z partnerem. – W OncoArendi zakładamy podpisanie w tym roku umowy partneringowej w projekcie OATD-02. Obecnie czekamy na wyniki badań przedklinicznych w tym projekcie – spodziewamy się ich jeszcze I kwartale. Jeżeli będą dobre, to oczekujemy, że OncoArendi sprzeda projekt (prawdopodobieństwo oceniamy na 70 proc.) za płatność z góry 10 mln USD, sumę wszystkich możliwych do otrzymania korzyści szacujemy na 143 mln USD, a tantiemy na 10 proc. W konsekwencji prognozujemy, że OncoArendi zaraportuje w tym roku niewielki zysk – uważa analityk Ipopemy.

Zyski na horyzoncie

Realną szansę na pokazanie zysków w 2020 roku ma Elektrotim, specjalizujący się w wykonawstwie instalacji elektrycznych. Po kilku chudych latach jej zarząd oczekuje znaczącej poprawy wyników na bazie aktualnego portfela zamówień, co ma wynikać głównie z wyższej rentowności nowych kontraktów. – Spółka zakończyła stare, problematyczne kontrakty, a w ostatnich pięciu miesiącach podpisała nowe umowy na ok. 140 mln zł. Daje to potencjał do istotnego wzrostu marż. Dodatkowo spółka podpisała warunkową umowę na sprzedaż nieruchomości, na czym wykaże 5 mln zł zysku – wyjaśnia Krystian Brymora, szef analityków w DM BDM. Zarząd przedstawił nawet oficjalną prognozę, z której wynika, że w tym roku spółka celuje w 24,5 mln zł zysku operacyjnego oraz 18,4 mln zł zysku netto, co oznaczałoby znaczącą poprawę po trzech latach z rzędu pod kreską.

Możliwość znaczącej poprawy tegorocznych wyników przedstawiciele Elektrotimu sygnalizowali już pod koniec zeszłego roku. – Nasz portfel zamówień poprawił się pod względem wartościowym i marżowym. Choć w budownictwie widać pewne spowolnienie, to Elektrotim ma w 100 proc. wypełniony backlog na 2020 rok. Portfel zamówień grupy jest wystarczający, by realizować nasze założenia na 2020 rok. Jeżeli nie zdarzy się nic nieprzewidywanego, to ten rok będzie najlepszy w historii grupy pod względem zysków – informował w grudniu Andrzej Diakun, prezes Elektrotimu.

Na efekty trzeba będzie poczekać

Z dużą zmiennością wyników trzeba się liczyć w przypadku producentów gier wideo, co jest uzależnione od sukcesu sprzedaży wypuszczanych na rynek gier. Dlatego tak istotne dla postrzegania ich potencjału mają premiery nowych tytułów. O ile w branży nie brakuje spółek wykazujących solidne zyski, o tyle można też znaleźć maruderów, którzy z różnym skutkiem próbują się wedrzeć lub wrócić po kilku chudych latach do grona rentownych biznesów. Takim przykładem jest CI Games, który niedawno wypuścił na rynek czwartą odsłonę „Snajpera". W ciągu siedmiu tygodni od premiery grę kupiło ponad 250 tys. graczy. Zarząd CI Games uznał to za sukces, zakładając, że najnowszy „Snajper" będzie generował istotne dla spółki przychody przynajmniej w latach 2020 i 2021. Mniej optymistycznie do spółki podchodzą inwestorzy i analitycy. – Moim zdaniem dalej nie będzie zachwycała wynikami. Owszem, czwarta edycja „Snajpera" poprawi przychody spółki versus poziomy, które spółka raportowała w I–III kwartale 2019 r., lecz bardziej zasadne jest pytanie o to, jak wygląda sytuacja płynnościowa spółki w obliczu konieczności spłaty 20 mln zł kredytu w czerwcu – zwraca uwagę Kamil Jędrej, analityk Noble Securities. Jego zdaniem najnowsze dane o sprzedaży gry, opublikowane w połowie stycznia, nie napawają optymizmem. – Warto zwrócić uwagę, że od 29 grudnia do 7 stycznia na grę obowiązywała 20-proc. przecena, co nieco wspomogło sprzedaż. Co ciekawe, kolejna promocja z końcem stycznia nie przyniosła zbyt dużych efektów. Należy raczej oczekiwać większych promocji wraz z upływem czasu, a tym samym niższego przychodu jednostkowego przypadającego na kopię gry. W tych okolicznościach trudno być optymistą. Pytanie o dalsze finansowanie działalności wydaje zasadne, nie wspominając już o potencjalnych rezerwach na zwroty nakładu pudełkowego, który do dnia publikacji raportu sprzedażowego nie został wyprzedany – uważa ekspert.

Na finansową prostą próbuje też wyjść Trakcja, działająca na rynku budownictwa kolejowego. Spółkę pogrążyły kontrakty zawierane w latach 2016–2017, które w obliczy wzrostu cen materiałów i robocizny stały się nierentowne. Trudna sytuacja finansowa zmusiła spółkę do restrukturyzacji. – Trakcja pozostaje spółką podwyższonego ryzyka. W 2019 r. przeszła restrukturyzację finansową (czyli wzmocnienie bilansu), ale przed nią jeszcze restrukturyzacja biznesowa, czyli akwizycja nowych kontraktów po dobrych cenach. W tym obszarze na razie widzieliśmy ograniczone sukcesy, a bez nowych kontraktów z dobrymi cenami ciężko będzie pokazywać dobre przepływy pieniężne – uważa Tomasz Duda, analityk Erste Securities. – Tak więc odbicie notowań spółki zależeć będzie od sukcesu w akwizycji rentownych kontraktów, które pozwoliłyby rynkowi uwierzyć w długoterminowe perspektywy spółki. Obecnie jeszcze tego nie widzimy – podsumowuje.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty