#TydzieńnaRynkach: Gołębie znów ratują świat

Odpowiedzią na coraz bardziej widoczne oznaki spowolnienia w globalnej gospodarce są deklaracje wsparcia ze strony kolejnych banków centralnych.

Publikacja: 26.01.2019 13:00

W miniony czwartek do grona gołębi dołączył Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego.

W miniony czwartek do grona gołębi dołączył Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego.

Foto: AFP

Deklaracje przedstawicieli banków centralnych na razie uspokajają inwestorów. Na jak długo? Euforii na rynkach to nie wzbudza.

Wielka trójka w akcji

Styczeń przynosi wyraźne złagodzenie tonu przez główne banki centralne świata. Choć nieuprawnione byłoby obwieszczanie kolejnej skoordynowanej monetarnej stymulacji słabnącej globalnej koniunktury, zmiana retoryki jest bardzo wyraźna. Dość nieoczekiwanie pierwszy ruch w tym kierunku wykonał Fed, choć kondycja amerykańskiej gospodarki jest wciąż relatywnie bardzo dobra. Rezerwa Federalna najwyraźniej zdała sobie sprawę, że ten „dobrostan" dobiega końca, a dodatkowo dostrzegła zagrożenie, jakie kontynuacja cyklu podwyżek stóp procentowych mogłaby stanowić dla innych państw czy regionów, o rynkach finansowych nie wspominając.

Można nawet powiedzieć, że w tej kwestii to nie Fed, lecz rynki finansowe zastosowały swego rodzaju konkurencyjną politykę forward guidance, ułatwiając tym samym zresztą Rezerwie Federalnej wspomniany zwrot. Podczas gdy Fed sygnalizował jeszcze nie tak dawno możliwość dokonania w 2019 r. trzech podwyżek stóp procentowych, uczestnicy rynku wyraźnie spodziewali się przerwania cyklu, a nawet zaczęli widzieć perspektywę obniżenia kosztu pieniądza. Teraz te dysproporcje poglądów zmniejszyły się, a można przypuszczać, że to dopiero początek drogi do zbliżenia się stanowisk Fedu i inwestorów.

Kolejnym dużym graczem, który wyraźnie wkroczył na drogę stymulacji, są Chiny. Co prawda tamtejszy bank centralny zbyt dużo nie mówi, w szczególności nie zapowiada obniżek stóp procentowych, ale za to sporo robi, czyli – jak to się dyplomatycznie określa – zwiększa płynność. Dyplomatyczny język i brak rozgłosu są w tym przypadku jak najbardziej na miejscu, jeśli się ma na względzie wcześniejszą politykę delewarowania oraz obawy związane z nadmiernym zadłużeniem firm, samorządów i konsumentów. Fatalne dane dotyczące gospodarki uzasadniają również w pełni użycie stymulatorów fiskalnych, czyli obniżanie podatków i ponowne rozkręcanie inwestycji, głównie infrastrukturalnych.

Wreszcie w miniony czwartek do grona gołębi dołączył Mario Draghi, który był także w dość trudnej sytuacji. Widząc słabnącą dramatycznie koniunkturę w strefie euro, nie mógł jednak wcześniej „odwołać" zakończenia programu skupu obligacji. Obecnie nie może jeszcze zakomunikować oddalenia w czasie perspektywy podwyższenia stóp procentowych, choć dla wszystkich jest dość oczywiste, że dotychczasowe stwierdzenie, że nie wzrosną one przed końcem lata 2019 r., jest już mocno nieaktualne. Dodatkowa trudność w przypadku EBC polega na tym, że nie ma on pola do obniżania stóp, powrót do skupu obligacji byłby przyznaniem się do błędu, a więc pozostaje wariant chiński, co oznaczałoby wzmożenie operacji TLTRO, a więc celowane zwiększanie ilości pieniądza.

Rynki finansowe na razie na te wszystkie manewry reagują ze spokojem, a nawet z umiarkowanym optymizmem, biorąc je za dobrą monetę. Ale patrząc głębiej, jest oczywiste, że gdyby w globalnej gospodarce było dobrze, perspektywa jej stymulowania nie byłaby potrzebna. W każdym razie w ostatnich dniach indeksy na Wall Street oraz wskaźniki na głównych parkietach europejskich odnotowały niewielkie spadki, nie psując zbytnio dobrych styczniowych nastrojów. S&P 500 i Nasdaq w trakcie trzech (ze względu na poniedziałkowe święto) pierwszych sesji minionego tygodnia straciły po nieco ponad 1 proc., a Dow Jones poszedł w dół o 0,5 proc. Sięgającą 0,7 proc. tygodniową zniżkę zaliczył DAX. W tym przypadku warto zwrócić uwagę, że mimo negatywnych sygnałów płynących ze wstępnych odczytów PMI oraz dość pesymistycznych ocen perspektyw gospodarczych ze strony EBC indeks we Frankfurcie nieznacznie zyskał na wartości. Może to efekt obrony technicznego wsparcia indeksu w okolicach 11 tys. punktów, a może wiary, że bank centralny nie dopuści do nieszczęścia. Zapewne nadzieja na łagodniejszą politykę pieniężną, głównie ze strony Fedu, pozwoliła w miniony czwartek utrzymać się na wzrostowej ścieżce wskaźnikowi rynków wschodzących. Jeszcze we wtorek jego losy nie były pewne, ale czwartek przyniósł już prawie 1-proc. zwyżkę, i to mimo wyraźnego umocnienia się dolara.

WIG20 przełamuje opory

Nasz parkiet nadal korzysta z efektów sezonowych i dobrych nastrojów na giełdach światowych, choć te korzyści rozkładają się niejednakowo w poszczególnych segmentach rynku. Wciąż największą siłę prezentuje wskaźnik blue chips, niedomaga zaś cierpiący na brak zainteresowania oraz kapitału sektor najmniejszych firm. Do czwartku WIG20 zyskał 1,2 proc. i choć to wynik znacznie słabszy niż osiągnięty w poprzednich dwóch tygodniach, to jednak jego wymowa jest bardzo optymistyczna. Przede wszystkim dlatego, że w wyniku nadspodziewanie silnej, sięgającej 2 proc., środowej zwyżki indeks przekroczył 2400 punktów, a dzień później, mimo lekkiej korekty i kłopotów w trakcie sesji, zdołał się ponad tym poziomem utrzymać. Pokonany został zatem z impetem lokalny szczyt z sierpnia ubiegłego roku, a indeks znalazł się najwyżej od lutego 2018 r. i wkrótce inwestorzy mogliby zapomnieć na dłużej o jego ubiegłorocznej słabości.

W przypadku największych spółek ogromne wrażenie zrobił z pewnością środowy niemal 12-proc. skok kursu akcji CD Projektu, sprowokowany rekomendacją wydaną przez Morgan Stanley i ceną docelową wyznaczoną na 240 zł. Ale trzeba też zwrócić uwagę, że w solidnej tendencji zwyżkowej uczestniczy całkiem pokaźne grono blue chips, a patrząc w horyzoncie od początku roku, wyłamują się z niego jedynie papiery CCC, JSW i PKN Orlen. Warto też zwrócić uwagę na utrzymującą się siłę walorów Orange oraz na odradzanie się notowań akcji Eurocashu. Choć tygodniowy bilans w przypadku wskaźnika średnich spółek nie jest korzystny dla posiadaczy ich akcji, to jego spadek był jedynie symboliczny, a pozytywnych sygnałów także nie brakowało.

mWIG40 od kilku sesji próbuje sforsować poziom 4100 punktów, ale kropki nad „i" ciągle brakuje. Nie udało się jej postawić także w miniony czwartek, choć wskaźnik w trakcie sesji osiągnął nawet ponad 20-punktową nadwyżkę. Nie przysłużył mu się prawie 4-proc. spadek kursu akcji CI Games, ale też spora przecena papierów Trakcji, Budimeksu, Kruka i Forte. Licząc od początku roku, widać jednak pewną ciekawą prawidłowość. Papiery CD Projektu z 30-proc. zwyżką są liderem WIG20, zaś w gronie średniaków prym wiodą wspomniany CI Games, którego akcje zyskują 24 proc., oraz PlayWay (wzrost o 20 proc.) i 11 bit studios (zwyżka przekraczająca 14 proc.).

Lekko pod kreską po czwartkowej sesji znajdował się także indeks najmniejszych firm i podobnie jak w przypadku średniaków problemem jest tu niska aktywność inwestorów. Zapoczątkowana w ostatnich dniach ubiegłego roku zwyżka jest tu kontynuowana, ale z coraz mniejszym zapałem. Poziom 11 tys. punktów staje się na razie barierą trudną do sforsowania.

Metale nie dają rady, ropa próbuje się bronić

Niedawna zwyżka na rynku miedzi okazała się jedynie krótkotrwałym epizodem. Ostatnie dni przyniosły spadek notowań kontraktów na ten metal o prawie 3 proc. i powrót do trendu bocznego, ze wskazaniem na możliwość dalszego pogorszenia się sytuacji. Przemawiają za tym kolejne bardzo złe dane z Chin oraz niekorzystne prognozy dla globalnej gospodarki.

W takich okolicznościach do zakupów nie zachęcają nawet sygnały łagodzenia retoryki ze strony głównych banków centralnych świata. Nie sprzyja im również przedłużająca się niepewność w kwestii relacji handlowych między Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Po informacji o zwiększeniu potencjału produkcyjnego chińskich hut zwyżkę kontynuowały notowania aluminium, pozostające jednak wciąż na bardzo niskim poziomie. Rosły w ostatnich dniach także ceny cynku i ołowiu.

Zniżkowały za to notowania metali szlachetnych, częściowo w obawie przed umocnieniem się dolara, częściowo w ramach korekty wcześniejszego wzrostu. Ten ostatni powód w szczególności dotyczy palladu, który po osiągnięciu historycznych rekordów potaniał w trakcie czterech ostatnich sesji o ponad 4 proc. Notowania złota po silniejszym spadku z poprzedniego piątku przez ostatni tydzień trzymały się w okolicach 1280 dolarów za uncję, a niedźwiedzie próbowały sprowadzić je niżej. Nada w dół idzie cena srebra, zniżkując od 3 stycznia już o ponad 3 proc.

Dość spokojnie toczy się handel na rynku ropy naftowej. Notowania WTI trzymają się stabilnie w okolicach 52–53 dolarów za baryłkę. W przypadku Brent to poziom 61–63 dolarów, z lekką tendencją spadkową w ostatnich dniach.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty