#TydzieńNaRynkach: Nerwowy początek roku

Po próbie odreagowania niedawnej przeceny i krótkiej konsolidacji główne światowe giełdy zdają się szykować do kontynuacji spadkowej tendencji.

Publikacja: 04.01.2019 17:00

Coraz częściej zawodzą inwestorów informacje z amerykańskich spółek, jak choćby Apple’a, którego akc

Coraz częściej zawodzą inwestorów informacje z amerykańskich spółek, jak choćby Apple’a, którego akcje w czwartek taniały o ponad 9 proc. Coraz częściej mają one bezpośredni lub pośredni związek z amerykańsko-chińską wojną handlową.

Foto: AFP

Pierwsze dni nowego roku przynoszą kontynuację silnych wahań na rynkach finansowych, sygnalizując nerwowość inwestorów. Widoczne jest także wyraźne preferowanie instrumentów uchodzących za bezpieczne przystanie.

Giełdy skłaniają się ku spadkom

Po próbie odreagowania niedawnej przeceny i krótkiej konsolidacji główne światowe giełdy zdają się szykować do kontynuacji spadkowej tendencji. Czynniki ryzyka wciąż sprzyjają niedźwiedziom, a na pierwszy plan wysuwają się obawy dotyczące perspektyw globalnej gospodarki.

Pierwsze informacje, jakie pojawiły się w tej kwestii w tym roku, czyli odczyty PMI, czynią te obawy coraz bardziej realnymi. Poniżej krytycznego poziomu znalazły się wskaźniki przemysłowe w Chinach, we Francji i Włoszech. Niemcy są coraz bliżej negatywnego sygnału. Choć w Stanach Zjednoczonych zarówno PMI, jak i ISM są jeszcze w bezpiecznej odległości od 50 punktów, to jednak wyraźnie zniżkują, podkopując wiarę w siłę amerykańskiej gospodarki. ISM obniżył swoją wartość o ponad 5 pkt, a tak gwałtowne spadki tego wskaźnika zdarzają się bardzo rzadko. Coraz częściej zawodzą też informacje z amerykańskich spółek, także tych o istotnym znaczeniu, jak choćby Apple, którego akcje w czwartek taniały o ponad 9 proc., i coraz częściej mają one bezpośredni lub pośredni związek z amerykańsko-chińską wojną handlową – choć wydaje się, że jej konsekwencje mocniej powinny uderzać w chińskie firmy i gospodarkę. Okazuje się, że sprawa nie jest tak jednoznaczna, co akurat może być czynnikiem skłaniającym do osiągnięcia przez obie strony porozumienia. Na razie rynki są nieczułe na pozytywne sygnały w tej kwestii i tweety Donalda Trumpa im nie wystarczają.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że mamy powrót dynamicznych spadków na Wall Street. W miniony czwartek Dow Jones zniżkował o 2,8 proc., schodząc poniżej 23 tys. pkt, S&P 500 tracił prawie 2,5 proc., odpadając z walki o utrzymanie się powyżej 2500 pkt, a Nasdaq 100 szedł w dół o ponad 3 proc. Spośród przemysłowej trzydziestki amerykańskich firm w czwartek na plusie zdołały się utrzymać akcje zaledwie trzech, a w gronie S&P 500 przed stratami uchroniły się walory jedynie około jednej piątej spółek. Nie lepiej było na głównych parkietach europejskich, gdzie DAX i CAC40 zniżkowały po 1,6 proc., wskaźnik we Frankfurcie znalazł się minimalnie powyżej dołka z 27 grudnia i pogłębienie spadku wydaje się bardzo prawdopodobne. Do „wigilijnego" dołka zbliżał się także MSCI Emerging Markets, tracąc w czwartek 1,8 proc. Spadkową tendencję kontynuuje chiński Shanghai Composite, pozostając na poziomie najniższym od czterech lat. Co ciekawe, na tym ponurym dość tle nieźle wypadały w czwartek indeksy części rynków wschodzących, głównie naszego regionu, z wyjątkiem warszawskiego parkietu.

Strach dominujący na giełdach coraz mocniej kieruje uwagę inwestorów ku bezpiecznym przystaniom. Indeks jena, nawet pomijając środowy potężny skok, znajduje się na poziomie najwyższym od kwietnia 2017 r., zyskują frank szwajcarski i złoto. Mocnym wahaniom ulegają notowania dolara, a inwestorzy nie mogą się zdecydować, czy kupować „zielonego" jako zabezpieczenie kapitału, czy sprzedawać, mając na uwadze perspektywę wstrzymania się przez Fed z kontynuacją cyklu podwyżek stóp procentowych, a coraz częściej spekuluje się także o możliwej ich obniżce – oczywiście w nieco dłuższym horyzoncie.

Podobnych wątpliwości nie ma w przypadku rynku długu. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych zeszła w czwartek wyraźnie poniżej 2,6 proc., a więc do poziomu najniższego od stycznia ubiegłego roku. A jeszcze w listopadzie 2018 r. sięgała niemal 3,24 proc. W ostatnich dniach mocno w dół poszła też rentowność obligacji niemieckich, osiągając poziom najniższy od dwóch lat.

Indeksy na GPW testują wsparcia

Dwa dni handlu na warszawskiej giełdzie w nowym roku (tekst pisany był po sesji czwartkowej) nie dają zbyt bogatego materiału do analizy, jednak pewne wnioski można próbować wyciągać. Najbardziej ogólny jest taki, że warszawski parkiet na razie poddaje się biernie wpływom otoczenia, zapominając o niedawnej niezależności, widocznej zwłaszcza w przypadku WIG20. Środowa pokaźna zwyżka była możliwa dzięki wzrostowi MSCI Emerging Markets i poprawie notowań na Wall Street. W tym „kopiowaniu" chwilowego optymizmu nie przeszkodził nawet fatalny odczyt wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Czwartkowe, powszechne już pogorszenie się nastrojów na światowych giełdach w pełni, a nawet z naddatkiem, przeniosło się na nasz rynek. WIG20 był najsilniej zniżkującym indeksem z długiej listy wskaźników, tracąc prawie 2,4 proc. W ślad za nim poszły też pozostałe nasze indeksy, choć w ich przypadku skala przeceny była znacznie mniejsza.

Druga obserwacja, także zbieżna z sytuacją na światowych giełdach, to testowanie przez nasze indeksy poziomów technicznego wsparcia, którego wynik może przesądzić o kierunku ruchu przynajmniej w krótkim terminie. Od pierwszej połowy grudnia indeks największych spółek broni się przed zejściem poniżej 2250 pkt, WIG przed spadkiem pod 57 tys. pkt, a mWIG40 stara się utrzymać powyżej 3900 pkt. Wskaźnikowi małych firm udało się jeszcze w końcu grudnia zażegnać niebezpieczeństwo utraty 10 500 pkt, ale styl obrony, a przede wszystkim śladowa aktywność inwestorów, nie sugeruje nadmiernie optymistycznego scenariusza. Na bardziej wiarygodne sygnały, także w odniesieniu do pozostałych indeksów, trzeba będzie więc poczekać, aż do gry wejdzie nieco większy kapitał.

Zarówno szerokość, jak i skala spadków w trakcie czwartkowej sesji nie pozostawiały wątpliwości w kwestii nastrojów inwestorów. W gronie największych spółek mieliśmy 17 walorów zniżkujących, z czego w przypadku dziesięciu przecena przekraczała 2 proc. CCC po raz kolejny rozczarowało dynamiką sprzedaży, co zostało skwitowane spadkiem o ponad 5 proc., ale najbardziej groźnie wyglądała przekraczająca 4 proc. zniżka papierów PKN Orlen i prawie 3,5-proc. spadek walorów KGHM. Nie lepiej było w segmencie średnich firm, gdzie przed spadkami zdołały się uchronić akcje jedynie siedmiu spółek. W klasyfikacji branżowej najsłabiej prezentowały się WIG–odzież, WIG–górnictwo i ubiegłoroczny pupilek warszawskich inwestorów WIG–paliwa. Także WIG–banki mocno tracił. Pozytywnie zaskoczył natomiast w czwartek WIG–budownictwo, w dużej mierze dzięki przekraczającemu 4 proc. wzrostowi notowań akcji Budimeksu. Warto jednak zwrócić uwagę, że ten subindeks idzie w górę już czwartą sesję z rzędu, zyskując w tym czasie ponad 4 proc. Nadal pozostaje on jednak na poziomie najniższym od sierpnia 2014 r. i na pozytywny przełom raczej nie ma co liczyć.

Miedź boi się spowolnienia, a złoto korzysta

Początek nowego roku przynosi kontynuację negatywnych tendencji na rynku miedzi, widocznych już bardzo wyraźnie w ostatnich dniach 2018 r. W czwartek kontrakty na ten metal zniżkowały w najgorszym momencie o 3 proc., schodząc do poziomu najniższego od sierpnia, choć sesję kończyły spadkiem o prawie połowę mniejszym. Trwająca od kilku miesięcy stabilizacja notowań zdaje się tym samym przechodzić w tendencję spadkową, a powodem są rzecz jasna narastające obawy o perspektywy koniunktury gospodarczej na świecie, a w szczególności w Chinach, gdzie wskaźniki PMI sygnalizują możliwość poważniejszego spowolnienia. Ten negatywny obraz mogłoby zmienić jedynie amerykańsko-chińskie porozumienie w sprawie handlu i wzajemnych relacji. Od szczytu z połowy 2018 r. notowania miedzi zniżkują o ponad 20 proc.

Po niedawnej silnej przecenie notowania ropy naftowej próbują wzrostowego odreagowania. Odbywa się to przy zmiennych w trakcie pierwszych sesji roku nastrojach. Kurs ropy gatunku WTI stara się oddalić od 45 dolarów za baryłkę, ale idzie to opornie. Brent toczy podobną walkę o utrzymanie się w okolicach 55 dolarów. W przypadku ropy także decydującą rolę zdają się odgrywać pesymistyczne nastroje dotyczące globalnej gospodarki, a manewry OPEC i przyjaciół wokół podaży surowca chwilowo zeszły na dalszy plan.

Na tych obawach korzysta złoto, któremu nie przeszkodziło nawet wyraźne umocnienie się dolara obserwowane w minioną środę. Notowania kruszcu zmierzają coraz odważniej w kierunku 1300 dolarów za uncję. W czwartek brakowało do tego niespełna 6 dolarów, a złoto osiągnęło poziom najwyższy od czerwca. Od dołka z połowy listopada zdrożało o 7,5 proc. Ewentualne kolejne gołębie tony płynące z amerykańskiej Rezerwy Federalnej będą dodawać paliwa wzrostowej tendencji na rynku złota.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty