#TydzieńNaRynkach: Wall Street w zawieszeniu, Europa stara się podnosić

Na nowojorskiej giełdzie bykom udało się powstrzymać spadki, na głównych parkietach europejskich można również mówić o wzrostowej korekcie. Rośnie również GPW.

Aktualizacja: 14.12.2018 17:24 Publikacja: 14.12.2018 17:19

Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi podtrzymał wcześniejsze plany odnośnie do polity

Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi podtrzymał wcześniejsze plany odnośnie do polityki pieniężnej, ale zadeklarował możliwość reinwestowania środków pochodzących z mającego się zakończyć w grudniu programu skupu obligacji.

Foto: Bloomberg

Spadkowa korekta na nowojorskim parkiecie, strasząca inwestorów na pozostałych rynkach, została w ostatnich dniach powstrzymana. Na głównych giełdach europejskich nastroje wyraźnie się poprawiły.

Dwie korekty i mała stabilizacja

Na światowych parkietach sytuacja była zróżnicowana. Spadkowa korekta na Wall Street, której złowróżbne echa rozprzestrzeniały się na pozostałe giełdy, wyraźnie wyhamowała, co nie oznacza, że potencjał niedźwiedzi uległ wyczerpaniu. Dla nowojorskich indeksów bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia był dodatni, choć jedynie w przypadku Nasdaq Composite zwyżka przekraczała 1 proc. S&P 500 jeszcze w poniedziałek mocno straszył, spadając w ciągu dnia zdecydowanie poniżej 2600 punktów, w okolice dołków z kwietnia i maja. Byki zdobyły się jednak na skuteczną, choć niezbyt spektakularną obronę rynku. Indeks w środę i czwartek trzymał się już minimalnie powyżej 2650 punktów. Trudno na razie wyrokować w kwestii dalszego rozwoju wypadków. Końcówka roku pozwala mieć nadzieję, że zarządzający będą starali się wyciągnąć indeksy choć symbolicznie nad kreskę, choć biorąc pod uwagę szacunki, mówiące że nawet 80 proc. handlu na Wall Street generują automatyczne systemy transakcyjne, nie jest to wcale takie pewne, nie wiadomo bowiem, czy algorytmy mają „zaszyte” tak przestarzałe wzorce.

Na głównych giełdach europejskich można natomiast mówić o wzrostowej korekcie trwającej od początku roku tendencji spadkowej. DAX po sięgającym 1,5 proc. spadku, znalazł się w miniony poniedziałek na poziomie w początku grudnia 2016 r., czyli najniżej od dwóch lat. W czwartek był już 1,3 proc. wyżej. Niewielkie to osiągnięcie, ale wzrostowe tygodnie nie zdarzają się od ponad pół roku zbyt często. Biorąc pod uwagę, że poprzedni kończył się przekraczającym 4 proc. tąpnięciem, jakieś odreagowanie zdecydowanie się należało. Było to tym bardziej uzasadnione, że pojawiło się kilka pozytywnych informacji, mogących służyć jako pretekst do poprawy nastrojów. Można do nich zaliczyć uniknięcie scenariusza całkowitego chaosu na brytyjskiej scenie politycznej, ustępstwa włoskiego rządu w sprawie budżetu oraz dobrze, przynajmniej początkowo, przyjęte sygnały po posiedzeniu EBC. Mario Draghi podtrzymał wcześniejsze plany odnośnie do polityki pieniężnej, ale zadeklarował możliwość reinwestowania środków pochodzących z mającego się zakończyć w grudniu programu skupu obligacji. Gorsze prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego nie były zaś dla nikogo zaskoczeniem.

Choć MSCI Emerging Markets do czwartku zwyżkował o prawie 1,4 proc., czyli niemal tyle samo co DAX, to w przypadku rynków wschodzących można mówić o ustabilizowaniu się sytuacji i utrzymywaniu się indeksu w dalszym ciągu pośrodku między październikowym dołkiem a lokalnym szczytem z pierwszych dni grudnia.

Warszawa odwraca głowę od dna

Miniony tydzień okazał się dla naszego rynku całkiem udany. WIG20 zyskał co prawda w trakcie pierwszych czterech sesji tylko 1,3 proc., a więc nieco mniej niż MSCI EM, ale znacznie więcej niż S&P 500 i tyle samo co DAX. Punktowy bilans jest więc niezły, ale znacznie ważniejsza jest poprawa sytuacji indeksu naszych największych spółek, przynajmniej w ujęciu technicznym. Po tym, jak wypełniła się trwająca od końca czerwca do końca października niedźwiedzia formacja głowy z ramionami, od kilku tygodni można obserwować jej przeciwieństwo, czyli odwróconą głowę z ramionami. Z mozołem kształtuje się jej prawe ramię, a powodzenie tego procesu pozwalałoby widzieć w nieodległym czasie WIG20 w okolicy 2400 punktów, czyli na poziomie szczytu z końca sierpnia. To perspektywa całkiem przyjemna i realna jak na dwa tygodnie przed końcem roku. Realna, oczywiście, pod warunkiem że otoczenie nie przyniesie negatywnych niespodzianek, a zagraniczny kapitał dominujący w segmencie naszych blue chips, nie zniechęci się do niego.

Z jednej strony powodów do zniechęcenia nie brakuje, jednak z drugiej lokalne czynniki ryzyka na szczęście są ignorowane. Pewnie dlatego, że globalni inwestorzy nie śledzą festiwalu pomysłów dotyczących tego, jak rozwiązać dylemat rosnących cen prądu, by wilk, czyli spółki energetyczne, i owce, czyli konsumenci oraz firmy, wyszły z tego w miarę cało. To, co działo się w ostatnich dniach w tej kwestii i związane z tym wahania notowań poszczególnych spółek oraz całego WIG Energia, to obrazek dla ludzi o mocnych nerwach. Branżowy indeks w ciągu czterech sesji stracił prawie 5 proc., mimo silnego, sięgającego 3 proc. czwartkowego odreagowania. W środę, w okresie szczególnego nasilenia niepewności, zniżkował nawet o ponad 10 proc., w porównaniu z poprzednim piątkiem. Co z tego wyniknie, nikt chyba nie jest w stanie przewidzieć. Silne wahania miały miejsce także w przypadku akcji banków, jednak WIG Bank z tej huśtawki wyszedł obronną ręką, zwyżkując w skali tygodnia (do czwartku) o prawie 1,5 proc. Bardzo dobrze radziły sobie w drugiej części tygodnia, pomagając indeksowi największych spółek, akcje PKN Orlen i KGHM.

Równie pomyślnie potoczyły się wydarzenia w segmencie średnich firm. mWIG40 w trakcie czterech sesji zyskał ponad 2 proc., wychodząc w czwartek powyżej lokalnego szczytu z pierwszych dni grudnia. Tym samym coraz śmielej można liczyć na realizację pozytywnego scenariusza wynikającego z kształtującej się formacji podwójnego dna. Tym bardziej że czwartkowej zwyżce towarzyszyły zdecydowanie wyższe obroty, choć nie tak duże, jak w momencie formowania się dołka z końca listopada. Droga w kierunku 4200 punktów zdaje się więc być otwarta, a osiągnięcie tego poziomu znacząco poprawiłoby obraz rynku. Trudno jednak powiedzieć, czy skłoniłoby to inwestorów do śmielszego zaangażowania się w akcje średnich spółek. W ostatnich dniach indeksowi średniaków pomagały nie tylko zwyżkujące w czwartek o 20 proc. akcje Getin Noble, ale także zyskujące w skali tygodnia ponad 9 proc. papiery Play oraz rosnące po 5–6 proc. walory Grupy Azoty, Millennium, Kęt czy Amrestu. Niedźwiedzie dominowały jedynie w przypadku akcji około dziesięciu średnich firm.

Śladu optymizmu nadal nie widać w segmencie najmniejszych spółek. sWIG80 do czwartku zniżkował o 1 proc., przy niewielkiej aktywności inwestorów. Odstawiając na margines zwyżkujące w czwartek o 13 proc. papiery Idea Banku, na uwagę zasługują rosnące w skali czterech sesji o prawie 10 proc. akcje Trakcji oraz utrzymujące się po wcześniejszym odreagowaniu na relatywnie wysokim poziomie walory Torpolu. Te ostatnie od połowy listopada poszły w górę już o ponad 50 proc., a akcje Trakcji zyskały w tym czasie ponad 30 proc.

OPEC niewiele pomógł

Niedawna decyzja OPEC oraz „zaprzyjaźnionych” z kartelem państw, w tym głównie Rosji, o ograniczeniu wydobycia o 1,2 mln baryłek dziennie, nie spowodowała przełomu na rynku surowca. Notowania WTI w trakcie pierwszych czterech dni minionego tygodnia niemal się nie zmieniły, mimo czwartkowego wzrostu o prawie 3 proc. Nadal trwa walka o utrzymanie się powyżej 50 dolarów za baryłkę, a poziom nieznacznie wyższy niż 52 dolary zdaje się satysfakcjonować byki i jednocześnie uaktywniać sprzedających. W efekcie od końca listopada obserwujemy ruch w bok między wspomnianymi wartościami. W przypadku Brent wahania mieszą się w przedziale od 59 do 61,5 dolara za baryłkę. Nie widać na razie czynnika, który mógłby wytrącić rynek z tej stabilizacji, która zdaje się zadowalać zarówno producentów, jak i „konsumentów” ropy. Tego obrazu nie zmienia obserwowana w czwartkowy wieczór chwilowa zwyżka notowań WTI do ponad 53 dolarów, czyli o 3,7 proc.

Z podobną, tylko znacznie dłuższą stabilizacją mamy do czynienia w przypadku miedzi. Po silnej letniej przecenie, przekraczającej 20 proc., od połowy września kontrakty terminowe na ten metal większość czasu spędzają między 270 a 280 centów za funt, z rzadka wychylając się poza ten przedział. W miniony czwartek starały się wyjść z niego górą, ale te zapędy szybko zostały powstrzymane. Perspektywy globalnej gospodarki raczej nie pozwolą na poważniejszy rajd. Do zwyżki mogłoby skłonić jedynie bardziej trwałe porozumienie między USA a Chinami, ale droga do takiego scenariusza raczej daleka.

Trwający od połowy listopada minirajd na rynku złota wyhamował wyraźnie w ostatnich dniach. Trwałe przekroczenie poziomu 1250 dolarów za uncję okazuje się na razie zadaniem zbyt ambitnym dla byków. Ale jeśli nieco bardziej gołębie sygnały, które niedawno zaczęły napływać ze strony Fed, znalazłyby potwierdzenie, okazać by się mogło, że kruszec powróci do łask inwestorów na nieco dłużej, a skala zwyżki mogłaby być zdecydowanie większa niż dotychczasowe 4 proc., osiągnięte w ramach wspomnianego rajdu.

Czwartkowa silna zwyżka notowań ropy naftowej nie pozwoliła na próbę przetestowania przez CRB Index dołka z końca listopada, do której surowcowy indeks wyraźnie się przymierzał w ostatnich dniach, ale powrót do takiego scenariusza w kolejnych tygodniach jest dość prawdopodobny.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty