Spółek przedstawiających oficjalne prognozy jest na GPW dosłownie garstka. Zdaniem Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych zniechęcane są do ich publikowania głównie ze względu na przeregulowanie: zakres wymogów związanych z publikacją prognoz i ich ewentualnych korekt zniechęca do tej formy komunikacji z rynkiem. Do tego dochodzi spora zmienność warunków zewnętrznych, na które spółki nie mają wpływu, szczególnie w niektórych branżach. Stosują jednak inny sposób na komunikację z rynkiem – „miękkie" prognozy leżące gdzieś między wskazówkami dla rynku a ujawnianiem informacji poufnych.
Regulacje MAR ograniczają
– Szkoda, że mało spółek podaje oficjalne prognozy, bo gdyby ich publikowanie było powszechne, to raporty z szacunkami wyników pojawiałyby się na rynku tylko wówczas, gdyby odbiegały one istotnie od prognozowanych wartości, dzięki czemu mielibyśmy mniej szumu informacyjnego – mówi Mirosław Kachniewski, prezes SEG.
Niektóre firmy, szczególnie te duże, całkiem regularnie stosują „miękkie" prognozy, mówiąc dość precyzyjnie, czego się spodziewać np. pod względem oczekiwanego zysku netto w danym roku. Padają konkretne liczby albo podawane są w „zmiękczony" sposób, np. „naszą ambicją jest osiągnięcie...", albo nieco bardziej zawoalowany, np. „celem jest rentowność netto na poziomie". Innym wyjściem jest też odniesienie się do średniej prognoz publikowanych przez Bloomberga czy PAP albo warunków uruchomienia programu motywacyjnego. Można na to spojrzeć z dwóch stron: dla inwestorów to korzystne, bo kto lepiej niż sam zarząd wie, czego się spodziewać (szczególnie w przypadku dobrych i wiarygodnych spółek, które spełniały swoje obietnice), ale dla samych spółek to stąpanie po cienkim lodzie, bo nadzorca może uznać taką komunikację (jeśli nie ma oficjalnych prognoz) za ujawnianie informacji poufnych. Tych miękkich prognoz zdaniem niektórych komentatorów było jeszcze więcej przed tym, jak w połowie 2016 r. weszło w życie rozporządzenie ws. wykorzystywania informacji poufnych i manipulacji na rynku (Market Abuse Regulation, MAR), które zwiększyło kary za naruszenia w zakresie informacji poufnych.
– Widzę duże usztywnienie się zarządów spółek czy relacji inwestorskich w zakresie komunikowania z inwestorami. Obserwuję również wzrost restrykcyjności nadzorcy, co w okresie dostosowawczym powodowało zachęcanie z mniejszą lub większą siłą, aby ograniczać komunikację dotyczącą przyszłości – mówi Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego w Noble Securities.
Problem w tym, że podejście nie tylko samych spółek jest skrajnie różne, ale także nadzorcy. Niektóre firmy w obawie przed sankcjami przyjęły, że nie wypowiadają się na własny temat w kontekście przyszłości (nie prognozują), inne zaś wprost przedstawiają oczekiwania dotyczące wyników. Niektórzy z prognozujących „na miękko" są strofowani przez KNF (przykład Kruka w ramce poniżej), inni – jak wynika z naszych obserwacji, są to raczej te największe firmy, często państwowe – regularnie mówią, jakiego wyniku można się spodziewać.