Dla banków nastała nowa rzeczywistość

Ultraniskie stopy procentowe pozostaną na dłużej, bijąc wspólnie z wysokimi wymogami kapitałowymi w rentowność i wyceny polskich banków.

Publikacja: 30.05.2020 16:00

Foto: GG Parkiet

Od lat rentowność polskich banków spada, co widać w presji na notowania (więcej w ramce poniżej). Główny powód to niskie, obecnie nawet w Polsce wręcz zerowe nominalnie stopy procentowe. Prawdopodobnie się to nie zmieni.

Banki jak bokser po nokaucie

– To nowa rzeczywistość dla banków. Nie tylko tych polskich, ale też światowych. Wydawało się, że zachodnioeuropejskie banki, które po kryzysie były notowane w 2012 r. w okolicach 10 C/Z i 0,6–0,8 C/WK, były wtedy tanie i za chwilę ich wskaźniki wyceny odbiją. To się nigdy nie wydarzyło, z powodów strukturalnych takich jak niskie stopy procentowe, zwiększone regulacje i słabszy popyt na kredyt, sektor bankowy był w defensywie nawet pomimo dobrej koniunktury gospodarczej w ostatnich latach. Teraz dostał kolejny silny cios z powodu pandemii, głównie w postaci kolejnego cięcia stóp, które być może będą tak niskie nawet przez kilka lat. Na pewno przez najbliższe dwa–trzy lata największe banki centralne będą niechętne do podnoszenia stóp, nawet jeśli inflacja będzie sięgać 2–3 proc., bo ujemne realne stopy do tej pory nie doprowadziły przez tyle lat do drastycznego przyśpieszenia inflacji lub odpływu depozytów z sektora, a ponadto pozwala to na utrzymywanie niskiego kosztu finansowania programów fiskalnych – mówi Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.

W czwartek RPP obniżyła stopy kolejny raz, do 0,1 proc., czyli w dwa miesiące spadły o 1,4 pkt proc. – Środowisko niskich stóp jest dla banków tym czym zielona rewolucja dla energetyki, cyfrowa rewolucja dla mediów, elektromobilność dla motoryzacji. To nowa norma, do której muszą się dostosować. Nie mogą chronić status quo, tłumacząc, że cały świat go potrzebuje. Ale nie oznacza to także, że dociskanie regulacyjne sektora z wielu stron ma sens. Może podatek bankowy nie ma uzasadnienia przy tak niskich stopach? – mówi Ignacy Morawski, ekonomista i założyciel serwisu SpotData.

– Niskie stopy na trwałe upośledzają banki, jeśli chodzi o rentowność. To teraz jeden z gorszych biznesów do prowadzenia. Najpierw banki zostały dobite jednym z najwyższych na świecie podatkiem bankowym, teraz cięciem stóp, które z punktu widzenia gospodarki nie powinno mieć miejsca. W takich warunkach trudno oczekiwać od inwestorów, aby chętnie kupowali akcje banków. Pod względem produktów banki mają taką samą ofertę od lat, choć zmieniają się oczywiście ceny, szybkość czy jakość obsługi. Przypominają pod tym względem telekomy czy spółki energetyczne, które także w ostatnich latach poprawiły się znacznie, a ich sytuacja jest nawet słabsza: realnie firma energetyczna nie ma dużej konkurencji, a telekomunikacyjna konkuruje głównie ceną, ale przynajmniej działa na wzrostowym rynku. Banki muszą konkurować nie tylko ze sobą, ale też z fintechami – ocenia Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. Jego zdaniem banki nie będą już spółkami wzrostowymi i należy je traktować jako branżę infrastrukturalną. – Upraszczając: będą podmiotami regulującymi przepływ pomiędzy posiadaczami gotówki a jej odbiorcami, czyli kredytobiorcami. Rola pośrednika płatności przy obecnym stanie rozwoju IT będzie mniejsza, bo mogą ją powoli przejmować inne podmioty. Nawet potencjalne fuzje nie uratują sytuacji na dłuższą metę – dodaje ekspert Millennium DM.

Kolejny czynnik uderzający teraz w banki to oczekiwany wzrost kosztów ryzyka. – Na razie trudno oszacować jak wielki. Raczej nie spodziewam się, by w najbliższych trzech latach były łącznie wyższe niż średnia w latach 2008–2009–2010, czyli w przypadku banków polskich powyżej 1,5 proc., ale w następnym cyklu koniunkturalnym prawdopodobnie będą wyższe niż w ostatniej dekadzie, gdy średnia dla wyniosła 0,6–0,7 proc. Wtedy ich spadek był jednym z istotnych źródeł poprawy zysku netto sektora, szczególnie w obliczu presji na stopy procentowe, oraz ze strony regulacyjnej na wynik z opłat i prowizji. W najbliższych latach zatem tego źródła poprawy zabraknie, a stopy procentowe jeszcze spadły i będą niskie, a wynik z opłat i prowizji jest na tyle niski, że nawet w przypadku jego istotnej poprawy nie jest w stanie zasypać ubytku wyniku odsetkowego. Inna sprawa czy w ogóle może się poprawić w warunkach rosnących regulacji, słabego rynku kapitałowego i silnej konkurencji utrudniającej podnoszenie opłat. Do tego dochodzą nadal duże obciążenia regulacyjne i fiskalne, czyli składki na BFG i podatek bankowy, które być może również będą podnoszone – wylicza Bursa.

Zwraca uwagę, że jeśli do tej pory dobre banki w Polsce osiągały 9–10 proc. ROE, a najlepsze nieco powyżej, to teraz nową normalnością stanie się dla nich maksymalnie 5–7 proc. – Spadek rentowności oznacza, że o wycenie jak sprzed pandemii i wyższych stóp w okolicach 1 C/WK i wyżej można zapomnieć, nową normą może być 0,6–0,8 C/WK. Takie wskaźniki obserwowaliśmy w najlepszych latach w ostatnim cyklu dla banków strefy euro, gdy stopy procentowe były tam zbliżone do zera jak teraz u nas. Wyceny sprzed kryzysu są poza zasięgiem na najbliższych kilka lat, choć mogą się zdarzać krótkoterminowe odbicia jak ostatnio. Banki są trochę jak bokser po nokaucie, który próbuje się podnieść i szuka chwili oddechu, ale w ostatnich latach spadają na nie nowe ciosy: wyzwania rynkowe, jak i regulacyjne. Dlatego jestem sceptycznie nastawiony do możliwości istotnego podniesienia wskaźników wyceny w długim okresie. Co z z tego, że banki są tanie, tańsze niż kiedyś, wskaźnik C/Z sięga 8–9, skoro inwestorzy mogą w najbliższych latach nie otrzymywać z nich dywidendy – uważa Bursa.

Niższe wskaźniki wycen banków na lata?

Pesymistycznie jest nastawiony do wycen banków, ponieważ pod względem biznesu i przyszły rok może być słaby, bo w przychody cięcie stóp uderzy w pełnym wymiarze. Wynik odsetkowy będzie pod presją także z powodu słabej akcji kredytowej. – Kiedyś można było zakładać, że banki będą w stanie podnosić marże, bo miały de facto monopol na finansowanie. Teraz jednak marże są pod presją, bo konkurują nie tylko ze sobą, ale też z innymi źródłami finansowania: pojawił się crowdfunding, jest rynek długu korporacyjnego, rządowe programy wsparcia startupów czy pieniądze funduszy private equity, więc da się pozyskać finansowanie poza bankami. Dodatkowo w tym i przyszłym roku wzrosną rezerwy. Dlatego nie spodziewam się, by w przyszłym roku wyniki istotnie się poprawiły. Dawkę optymizmu daje przyśpieszenie transformacji cyfrowej prowadzące do cięcia kosztów. Może tradycyjne banki zaczną działać jak fintechy, najlepsze z nich będą miały wskaźnik kosztów do dochodów 30–35 proc., a nie 45–50 proc. jak teraz, bez kosztów regulacyjnych. Lecz nawet takie ograniczenie kosztów, biorąc pod uwagę skalę spadku przychodów i wzrost odpisów, miałoby ograniczony wpływ na wyniki. Ponadto to raczej melodia przyszłości – trudno w tych warunkach podejmować działania prowadzące do oszczędności, często niełatwe, takie jak redukcja oddziałów i zatrudnienia. Pewnie stałoby się to w przyszłym roku, zawiązywane byłyby wtedy rezerwy na ten cel obciążające wyniki, a pozytywny wpływ na koszty byłby widoczny w latach 2022–2023 – wylicza Bursa.

– Poprawa sytuacji gospodarczej będzie miała pozytywny wpływ na banki i ich notowania odbiją. Spodziewałbym się wzrostu cen akcji, pytanie tylko, czy inne branże i notowania innych spółek, np. przemysłowych czy handlowych, odczują to mocniej. Oczekuję, że banki mimo wszystkich niedogodności nadal będą budowały wartość dla akcjonariuszy, ale będzie to proces wolniejszy niż kilka lat temu w innym środowisku stóp i bardziej liberalnych regulacjach. Nie spodziewam się mających znaczenie podwyżek stóp. Poza tym mamy duży udział państwowych banków w sektorze, co – ponieważ łatwo będzie zaakceptować ich niską rentowność, podobnie jak to się stało np. w energetyce – sprawi, że banki prywatne będą musiały konkurować z mniej zwracającymi uwagę na rentowność państwowymi. W takich warunkach, gdy część podmiotów państwowych nie zwraca uwagi na rentowność, tym prywatnym trudno konkurować. Na razie się taki scenariusz nie zmaterializował, ale nie bagatelizowałbym tego ryzyka – dodaje Materna.

Kiepska dekada sektora bankowego po systematycznym spadku rentowności

Ostatnia dekada to liczne niekorzystne dla banków zmiany regulacyjne i rynkowe. Głównie chodzi o spadek stóp procentowych (jeszcze na początku 2009 r. referencyjna wynosiła 4,25 proc. wobec 1,5 proc. na początku marca tego roku po 0,1 proc. po czwartkowym cięciu), a także rosnące wymogi kapitałowe jako odpowiedź na kryzys finansowy z lat 2008–2009. Ta kombinacja, zasilona dodatkowo regulacjami obniżającymi maksymalną dochodowość kredytów czy ograniczająca pobieranie opłat i prowizji, spowodowała skokowe pogorszenie rentowności ROE sektora bankowego w Polsce z wysokich kilkunastu procent do 7 proc. w 2019 r. (jeśli w tym roku będzie zysk, ROE będzie na symbolicznym plusie). Do tego doszło wprowadzenie na początku 2016 r. podatku od aktywów, który kosztuje sektor blisko 4 mld zł rocznie (o tyle jego wynik netto byłby wyższy, gdyby nie ta danina), który skonsumował w momencie swojego wejścia około jednej piątej rentowności banków. Nie pomogła też sprawa frankowa i ograniczenia dywidend. To wszystko spowodowało systematyczny drenaż wycen (teraz C/WIK dla WIG-banki jest poniżej 0,5 w porównaniu z dołkiem na poziomie 0,7 dekadę temu). Nie dziwi więc fakt, że WIG-banki od początku 2009 r. (w lutym–marcu było dno kryzysowej bessy) stracił do teraz 12 proc., a WIG w tym czasie zyskał 70 proc.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych