Gospodarka hamuje. Co to oznacza dla GPW?

Giełda › Wzrost polskiego PKB nie będzie aż tak wysoki, ale pozostanie dobry. Szansą dla GPW są niskie wyceny i odbicie rynków wschodzących.

Aktualizacja: 12.01.2019 13:00 Publikacja: 12.01.2019 12:46

Foto: GG Parkiet

Rok 2018 na GPW był bardzo słaby. Gromadzący największe spółki i uzależniony od nastrojów inwestorów zagranicznych WIG20 stracił 7,5 proc. a jeszcze większe straty poniosły indeksy średnich i małych spółek – mWIG spadł o ponad 19 proc. zaś sWIG o blisko 28 proc. Patrząc na te dane, można pomyśleć, że musiał być to trudny rok dla polskiej gospodarki. Było wręcz odwrotnie, co rodzi obawy, że rok 2019, który nie będzie tak gospodarczo dobry, nie przyniesie poprawy na GPW.

Będzie gorzej, ale na ile?

Już od paru miesięcy ekonomiści zapowiadają, że w tym roku polska gospodarka urośnie wolniej niż w ubiegłym, tempo wzrostu PKB może spaść z 5 do około 4 proc. Przedstawiona w listopadzie projekcja inflacji Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP zakłada, że wzrost PKB w tym roku wyniesie 3,6 proc., a w przyszłym 3,4 proc. Jednak w ostatnich dniach napłynęło kilka niepokojących danych. Produkcja przemysłowa w Niemczech w listopadzie mocno spadła, co rodzi obawy o techniczną recesję naszego największego partnera handlowego. Także dane z polskiego przemysłu nie napawają optymizmem – grudniowy wskaźnik PMI spadł do 47,6 pkt, z 49,5 pkt w listopadzie. Piąty raz w ciągu sześciu miesięcy znalazł się niżej, niż zapowiadały najbardziej pesymistyczne prognozy ankietowanych przez „Parkiet" ekonomistów (przeciętnie spodziewali się odczytu na poziomie 49,7 pkt). Poza tym ostatnio doszło do pogorszenia nastrojów konsumentów, co obrazują dane GUS i CBOS.

– Schłodzenie wzrostu polskiego PKB w tym roku jest zgodne z odczytami wskaźników wyprzedzających. PMI sektora przemysłowego w grudniu spadł do najniższego poziomu od kwietnia 2013 r. Grudniowemu wynikowi ciążył spadek produkcji i nowych zamówień eksportowych, które były najniższe od czerwca 2009 r. Takie zachowanie polskiego PMI potwierdza, że spadek w naszej gospodarce przychodzi z około dwukwartalnym opóźnieniem wobec niemieckiej. Taki scenariusz nie jest wymarzony dla inwestorów na GPW – mówi Dariusz Świniarski, zarządzający DM TMS Brokers.

Nie wszystko jednak stracone. – Wzrost inflacji w Polsce w tym roku umożliwiłby transmisję wzrostu kosztów w wybranych spółkach, które w ubiegłym roku nie zostały w pełni przeniesione na konsumenta. To umożliwi wybranym firmom z GPW poprawę wyników, które w ostatnich kwartałach nie zachwycały mimo rozpędzonej gospodarki. Dodatkowo słabe wyniki w ubiegłym roku obniżyły oczekiwania na bieżący rok, więc przy braku negatywnych niespodzianek ze strony makro, firmom łatwiej będzie o pozytywne zaskoczenia – dodaje Świniarski.

Wprawdzie w najnowszym raporcie ekonomiści Santander Bank Polska przyznają, że nad światową gospodarką zbierają się ciemniejsze chmury, to nie spodziewają się mocnego załamania wzrostu gospodarczego w Europie w 2019 r. Pewne jest jednak, że pogarszające się otoczenie zewnętrzne będzie się odbijać negatywnie na wynikach polskiego eksportu i przemysłu, silnie powiązanego z europejskim łańcuchem dostaw. Na szczęście przeciwwagą dla tych tendencji będzie dalszy wzrost krajowych inwestycji finansowanych ze środków UE, które już w ostatnich kwartałach zanotowały mocne ożywienie (szczyt wydatków finansowanych z UE w obecnej siedmioletniej perspektywie może być dopiero przed nami). „Konsumpcja prywatna pozostanie najmocniejszym motorem wzrostu, chociaż w tym obszarze najlepsze mamy raczej za sobą. W efekcie tempo wzrostu PKB w Polsce spowolni z ok. 5 proc. w 2018 r. do ok. 4 proc. w tym roku, nadal jednak pozostając jednym z najwyższych w Europie i powyżej potencjału naszej gospodarki" – uważają ekonomiści Santandera.

W pesymizm nie popada też Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. – Sądzę, że spowolnienie będzie płytsze, niż obawiają się inwestorzy. Wciąż mamy do czynienia z rynkiem historycznie niskich stóp procentowych i tanich surowców, a to nie jest przepis na dekoniunkturę. Ostatnie dane oceniałbym jako przejściowy spadek koniunktury, po którym sytuacja wróci do normy – mówi ekspert.

Rynki wschodzące odrobią straty?

Gospodarka w ubiegłym roku przyspieszyła, ale nie przełożyło się to na wzrost notowań na GPW. Czy w obliczu oczekiwanego hamowania wzrostu PKB można liczyć na zwyżki indeksów na GPW? Ważne będzie to, co wydarzy się na głównych rynkach akcji.

Świniarski podkreśla, że osłabienie światowej gospodarki znalazło odbicie w obniżeniu prognoz przychodów i zysków firm w USA i Europie oraz na rynkach wschodzących. W efekcie pod koniec roku mocno spadły notowania na giełdach (choć początek stycznia przyniósł odbicie). – Pytanie, czy to koniec dziesięcioletniej hossy, czy silna korekta trendu wzrostowego? Nie sposób obecnie jednoznacznie rozstrzygnąć tej kwestii. Widać wiele ryzyk dla światowych rynków akcji i obecnie nie zalecamy zwiększania zaangażowania w akcje. Bieżący kwartał na rynkach będzie nadal stał pod znakiem negatywnych rewizji prognoz przychodów i wyników spółek w rytm wytracania momentum przez główne gospodarki na świecie. Dopiero dane makroekonomiczne spływające w bieżącym kwartale pozwolą rzucić więcej światła i ocenić perspektywy dla rynków akcji w 2019 r. – uważa ekspert DM TMS Brokers.

Materna wyjaśnia, że słaba kondycja GPW to pochodna składu głównych indeksów, zdominowanych przez państwowe, często problematyczne spółki, oraz dekoniunktury na rynkach wschodzących. Od początku 2018 r. indeks MSCI Emerging Markets spadł o 15 proc., a S&P 500 tylko o 3 proc., choć w sierpniu, gdy amerykański indeks był na sporym plusie, dysproporcja między tym rynkiem a rozwiniętymi była jeszcze większa (na niekorzyść tych drugich). Ale był problem także z samymi wynikami firm. – Dobra koniunktura nie przełożyła się na kondycję polskich spółek, zwłaszcza tych mniejszych, których wyniki spadły ze względu na silną presję płac. Także duże firmy, może poza paliwowymi, w ubiegłym roku miały wyniki gorsze niż oczekiwania. Bessa na GPW to prosta konsekwencja tego faktu – tłumaczy Materna.

Spodziewa się jednak, że ten rok będzie znacznie bardziej korzystny dla inwestorów, ale nie będzie to skutek zmian gospodarczych, oczekuje za to poprawy na rynkach wschodzących. – Słaby ubiegły rok może skłonić inwestorów do otwierania pozycji na tych rynkach. Dużo także zależy od wyników najbliższych wyborów – przykład Brazylii pokazał, że postrzegana za korzystną przez inwestorów zmiana w sferze politycznej może wywołać prawdziwa euforię na giełdzie – wskazuje ekspert Millennium DM.

– W razie utrzymywania się na świecie pozytywnego sentymentu dla rynków rozwijających się, w obliczu osłabienia dolara i wzrostu cen surowców, jest szansa, że GPW wypracuje w tym lepsze stopy zwrotu niż w ubiegłym. Szanse na silniejszy ruch widzimy w „misiach", ale ryzyka dla globalnych rynków akcji będą powodować podwyższoną zmienność również na GPW, co w scenariuszu pogłębienia spadków dynamiki polskiego PKB, silniej przełoży się na przecenę polskich blue chips. To zakłada możliwość pogłębienia ubiegłorocznych dołków w I kwartale, ale druga połowa roku na GPW może przynieść poprawę z powodu PPK, co powinno umożliwić „wyzerowanie" potencjalnych strat z początku roku – uważa Świniarski.

Problemy z napływami, choć nie tak duże

Dla małych i średnich spółek kluczowe, obok ich wyników, będą napływy do TFI, które są głównym rozgrywającym w tym segmencie. Nadal dominują odpływy, w grudniu z funduszy detalicznych wypłacono netto 2,27 mld zł, w tym sporo z tych inwestujących w polskie akcje. – Trudno liczyć na istotny wzrost napływów do akcyjnych i mieszanych funduszy inwestycyjnych w tym roku. Ich stopy zwrotu z ostatniego roku są generalnie ujemne, trudno będzie im więc osiągać wysoką sprzedaż. Z drugiej strony znaczących odpływów też już nie powinno być. Klienci mający fundusze, które nie spełniły ich oczekiwań, w dużej części już się z nich wycofali. Jaki będzie bilans netto, trudno przewidzieć, ale nie powinien być skrajnie zły ani skrajnie dobry. Zatem napływy jeszcze nie będą GPW pomagać, ale nie powinny też już szkodzić w takim stopniu jak w ubiegłym roku – uważa Adam Łukojć, zarządzający Allianz TFI.

Jego zdaniem tym, co może poderwać GPW pod względem napływu kapitału, są pieniądze z zagranicy. – Z punktu widzenia inwestora zagranicznego polskie akcje są bardzo tanie. Lecz dotyczyć to będzie głównie dużych spółek. Wyceny małych spółek są atrakcyjne i w średnim oraz dłuższym terminie mogą dać wyższe stopy zwrotu niż duże spółki. Jednak, aby ruszyć w górę ten segment rynku, potrzebne są nowe napływy, niekoniecznie bardzo duże, ale na razie ich nie widać. Pewne nadzieje związane z napływami można pokładać w PPK. Wprawdzie w tym roku same pieniądze z nich pochodzące i trafiające na GPW nie będą mieć niemal żadnego znaczenia, ale inwestorzy mogą chcieć wyprzedzić rynek i kupować już w tym roku, zanim nadejdą znaczące napływy do PPK w przyszłych latach – mówi Łukojć.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych