Jednak zniżka o -3,7 proc. w przypadku indeksu Shanghai Composite nie jest już kwestią wspomnianego mechanizmu „nadrabiania", tym bardziej że nie pomogła nawet czwarta w tym roku obniżka stopy rezerwy obowiązkowej. Sytuacja ta pokazuje, że w warunkach protekcjonistycznej polityki handlowej tempo wzrostu gospodarki chińskiej uzależnione jest drastycznie od stymulacji monetarnej i fiskalnej, w kierunku której władze Państwa Środka brną coraz bardziej.

W ostatnim czasie bywały jednak momenty, w których to akty luzowania dawały solidnego „kopa" chińskiemu parkietowi. Na myśl przychodzi chociażby 2,5-proc. wzrost indeksu Shanghai Composite po ogłoszeniu we wrześniu odroczenia planu wprowadzenia podatku od nieruchomości. Choć tutaj naturalnie moglibyśmy zastanawiać się nad rolą narodowych funduszy, które według niektórych źródeł od sierpnia wkładają niemały wysiłek w to, aby utrzymywać chińskie indeksy „w ryzach". Z drugiej strony patrząc na to, że Shanghai Composite osiągnął w drugiej połowie września najniższy poziom od listopada 2014 r., nasuwa się pytanie, czy skala podaży jest na tyle duża, że wspomniane fundusze są w stanie jedynie hamować tempo spadków.

Niektóre źródła wskazują, że efekt dotychczas wprowadzonych ceł obniży przyszłoroczne tempo wzrostu PKB Chin o ok. 0,5 pkt proc. Natomiast gdybyśmy założyli scenariusz oclenia wszystkich towarów importowanych z Chin przez USA, skala ta powinna istotnie się zwiększyć. Wprawdzie z oficjalnych danych być może nigdy się tego nie dowiemy (powodów raczej nie trzeba tłumaczyć), niemniej jednak możemy posiłkować się innymi prostymi wskaźnikami, np. ceną miedzi. Nie bez powodów „czerwony metal" określany jest w środowisku analityków jako Dr Copper. Biorąc pod uwagę fakt, że Chiny są największym importerem tego surowca, jego cena w dużej mierze odzwierciedla oczekiwania dotyczące kondycji gospodarki Państwa Środka. Natomiast biorąc pod uwagę fakt, że cena miedzi od czerwcowego szczytu potaniała o ok. -14 proc., sytuacja wydaje się co najmniej niepokojąca.

Władze Chin doskonale zdają sobie sprawę, że odejście od procesu delewarowania nie jest dobre, jednak za wszelką cenę pragną dostarczyć to, co chciałby widzieć rynek. Stymulacja monetarna i fiskalna działa w tym przypadku jak narkotyk, który trudno odstawić, najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że w owym „nałogu" Chiny nie pozostają odosobnione. Wyobraźmy sobie scenariusz głębszego spowolnienia w USA czy też w Europie. Czy w takiej sytuacji bankierzy centralni nie pokusiliby się o ponowne odpalenie QE? ¶