Sobotni zaskakująco skuteczny atak na instalacje naftowe należące do szykującego się do największej w historii oferty publicznej akcji Saudi Aramco, o który Arabia Saudyjska oskarżyła Iran, wywołał oczywiście skojarzenia z atakami z 11 września 2001 r.

Te ostatnie sprowokowały wojnę w Afganistanie, a obecnie nie tak trudno wyobrazić sobie eskalację sytuacji, która doprowadziłaby do dalszego zaognienia sytuacji na Bliskim Wschodzie. To trochę żart, ale gdy zapytamy komputer, kiedy w przeszłości – tak jak tydzień temu – WIG20 po trwającym przynajmniej rok spadku najpierw wyszedł na 30-miesięczne minimum, a następnie wzrósł w 12 sesji o ponad 7 proc., wychodząc na 30-sesyjne maksimum, ale pozostając pod maksimum 40-sesyjnym, to uzyskamy odpowiedź: tylko raz – 6 września 2001 r.

Warto pamiętać, że ówczesna bessa na WIG20 zakończyła się 12 sesji później i WIG20 nigdy już później nie spadł poniżej poziomu 1000 pkt. Co ciekawe, wtedy podobnie jak teraz czekaliśmy na wybory do Sejmu i Senatu. Wtedy szokiem okazało się wysokie zwycięstwo SLD, bardzo dobry wynik Samoobrony i wypadnięcie z Sejmu rządzącej prawicy. Ciekawe, co będzie takim szokiem teraz. Atak na Arabię Saudyjską nastąpił kilka dni po odejściu z Białego Domu podobno jastrzębiego Johna Boltona. Można spekulować, że Donald Trump na 14 miesięcy przed wyborami raczej nie powinien być zainteresowany kolejną wojną w Zatoce Perskiej, która zapewne wysłałaby ceny ropy ostro w górę. To poważnie utrudniłoby mu walkę o reelekcję i tak bardzo trudną w sytuacji, gdy utrzymująca się inwersja krzywej rentowności w USA zapowiada recesję w gospodarce USA w połowie wyborczego roku. Być może z tego powodu ropa po początkowym wzroście o 20 proc. oddała połowę zwyżki.

Co ciekawe, skojarzenia z drugą połową 2001 r. płyną też z Argentyny. Ta – podobnie jak wtedy – przymierza się do tradycyjnego wieńczącego cykl Kuznetsa bankructwa: dolarowa wartość Mervala spadła pod koniec sierpnia do 10-letniego minimum, co w przeszłości zdarzyło się tylko raz – począwszy od 19 września 2001 r. Również tylko raz w przeszłości rezerwy walutowe Argentyny spadły w mniej niż pół roku o ponad 35 proc. – począwszy od lipca 2001 r.

W tym tygodniu miało miejsce też drugie wydarzenie typu zamarznięcie piekła, to znaczy od wtorku „Fedowi zabrakło dolarów". W efekcie czego, podczas gdy FOMC przygotowywał się do ogłoszenia w środę obniżki oprocentowania funduszy federalnych do 1,75–2 proc., w rzeczywistości wzrosło ono do 2,3 proc., a więc powyżej obowiązującego wtedy górnego ograniczania wahań (2,25 proc.). Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy od czasu wprowadzenia przedziału tolerowanych przez Fed wahań tej stopy. Stopa pożyczek repo wyskoczyła we wtorek aż powyżej 5 proc. Spekulowano, że przyczyną tego skoku popytu na pieniądz było zbiegnięcie się wzrostu potrzeb pożyczkowych rządu z terminami płatności podatków przez firmy, który nastąpił po trwającym od początku 2018 r. okresie redukcji sumy bilansowej banków przez Fed. Być może było to jednorazowe zaburzenie, ale niektórym kojarzyło się z podobnym wzrostem popytu na pożyczki w okresie kryzysu kredytowego z 2008 r. ¶