Taka czarna seria jeszcze się nigdy w historii tego indeksu nie zdarzyła. Najwyraźniej komuś ostatnio bardzo zależało na pozbywaniu się polskich akcji. W przeszłości dwukrotnie w ciągu 13 sesji zdarzyło się 11 spadkowych czarnych świec. Pierwszy taki sygnał 9 czerwca 2015 pojawił się na początku silnej fali bessy, która skończyła się dopiero siedem miesięcy później. Drugi sygnał pojawił się 9 grudnia 2015 tuż przed ostatnią korektą wzrostową ówczesnej bessy.

Słabość rynków akcji miała charakter globalny. Spadając ze szczytu o ponad 5 proc. w sześć sesji i łamiąc kilkumiesięczną linię trendu wzrostowego, S&P 500 zachował się ostatnio podobnie jak w lutym i w październiku ub.r. Ta analogia sugeruje, że lokalny dołek przed silniejszym odbiciem nadejdzie po jeszcze jednym kilkusesyjnym spadku, a „ostateczne" – jak można sądzić – dno zostanie ustanowione dopiero pomiędzy 30 września a 18 października br.

Jednym z ważniejszych wydarzeń minionego tygodnia było przełamanie przez kurs dolara wobec chińskiego juana poziomu 7 i wyjście na najwyższy poziom od ponad 11 lat. Ta dewaluacja rekompensuje chińskim eksporterom do USA nałożone na Chiny cła, ale dla reszty świata stanowi istotny impuls deflacyjny (chińskie towary stają się tańsze). Jest to oczywiście negatywne dla rynków akcji na świecie. W okresie minionego roku współczynnik korelacji pomiędzy kursem USD/CNY a WIG20 wynosił -0,72 i ostatnie tąpnięcie cen akcji na GPW można bezpośrednio wiązać z tą dewaluacją juana.

Rozpoczęta w październiku ub.r. cykliczna hossa na rynkach obligacji skarbowych na świecie była kontynuowana: na 20 rynków krajów rozwiniętych rentowność 10-latek była ujemna w rekordowej liczbie 11 krajów. Kontynuacja tej hossy na amerykańskich 10-latkach przy ewentualnym dalszym spadku cen akcji spowodowałaby w ciągu najbliższych kilku miesięcy zejście relatywnej wyceny akcji wobec obligacji do poziomów, z których startowały cykliczne hossy w 2009, 2011 i 2016 roku. Rentowności amerykańskich 2-latek wynosiły w czwartek 1,62 proc., więc wydaje się, że Fed na kolejnych posiedzeniach będzie musiał gonić rynek i obniżać swoje stopy z obecnego poziomu 2–2,25 proc.

Gdyby do tego doszło jakieś jesienne porozumienie amerykańsko-chińskie w sprawie zniesienia ceł w zamian za zgodę Chin na systematyczną aprecjację juana względem dolara, otrzymalibyśmy przepis na nową cykliczną hossę przynajmniej do wyborów prezydenckich w USA. ¶