Wprawdzie trudno bagatelizować presję, pod którą znalazł się po załamaniu amerykańskiej giełdy w IV kw. 2018 r. i w sytuacji, w której kolejne dane sygnalizowały słabnący wzrost w światowej gospodarce, ale można zgadywać, że konsekwencje ostatniego posiedzenia nie są przez Komitet pożądane. Rynek nie tylko nie wycenia jakichkolwiek podwyżek stóp procentowych w tym roku, ale wręcz zaczął dyskontować obniżkę w grudniu. Jej implikowane prawdopodobieństwo (około 15 proc.) jest na razie niewielkie, ale wystarczające, by przyjąć, że próby zacieśniania polityki monetarnej w czerwcu lub później byłyby dla rynku znacznie większym szokiem niż przejście w tryb „wait-and-see" dopiero po marcu.

Wprawdzie wciąż pojawiają się wypowiedzi ekonomistów, którzy sugerują, że ostatnie odbicie S&P 500 lub lepsze dane z rynku pracy mogą wpłynąć na FOMC, ale są to raczej opinie osób z nurtu wierzącego w to, że powrót do „normalności" w wykonaniu bankierów centralnych jest możliwy w niedalekiej przyszłości. Wprawdzie w ub. r. chwilowo uwierzyliśmy w determinację Powella, by zakończyć podwyżki przy stopie procentowej na poziomie co najmniej neutralnym, ale ostatnia konferencja przekreśliła nasze nadzieje. Niedawne obchody 20-lecia zerowych stóp procentowych w Japonii wydają nam się dobrą okazją, by uwierzyć, że poza skokowym wzrostem inflacji nie ma czynnika, który wymusi odejście od narkotyku w postaci permanentnie akomodacyjnej polityki pieniężnej.

Ostatnie umocnienie dolara, które doprowadziło do tego, że w ujęciu koszykowym znalazł się na dodatnich poziomach YTD, wydaje nam się tym samym przejściowe i wywołane głównie przez problemy euro po fali bardzo złych danych i rewizji prognoz Komisji Europejskiej na ten rok. Zarówno wyczekiwane wydarzenia polityczne (amerykańsko-chińskie porozumienie handlowe, każdy scenariusz ws. bexitu poza „twardym" wyjściem Wielkiej Brytanii z UE), jak i coraz bardziej wyczekiwana korekta na amerykańskim rynku akcji, powinny sprzyjać osłabieniu amerykańskiej waluty. Nie wierzymy, że w sytuacji, w której EBC ma związane ręce po wyjątkowo nieszczęśliwie dobranym momencie zakończenia QE, wzrost awersji do ryzyka będzie prowadził do pogłębiania spadków EUR/USD – ucieczka do bezpiecznych przystani powinna się tym razem ograniczyć do franka szwajcarskiego. ¶

Kamil Cisowski, CFA dyrektor zespołu analiz i doradztwa DI Xelion