Mowa wprawdzie o pojedynczej, jednej z 34 podporządkowanych serii obligacji banku notowanych na Catalyst, ale w większości przypadków wyceny oscylowały w okolicach 65–75 proc., co np. w przypadku serii o najbliższym terminie wykupu (GNB0819) oznaczało 46,3 proc. rentowności brutto (wobec oprocentowania ustalonego na 5,34 proc.).

W razie likwidacji lub upadłości banku obligacje podporządkowane spłacane są w ostatniej kolejności (przed akcjonariuszami), a GNB już obecnie prowadzi program naprawczy zakładający dalsze dokapitalizowanie banku przez Leszka Czarneckiego. Czy będzie ono kontynuowane, w sytuacji, gdy główny akcjonariusz wszedł w otwarty konflikt z nadzorem, a z opublikowanego stenogramu rozmów wynika, że co najmniej jeden wysoko postawiony urzędnik chętnie widziałby restrukturyzację banku i przejęcie go za złotówkę przez inny bank? W takich warunkach inwestorzy posiadający obligacje GNB nie zwracają uwagi na rentowność brutto, ale kalkulują, czy 75 proc. za obligacje dziś to więcej niż 100 proc. w coraz mniej przewidywalnej przyszłości, odległej niekiedy o sześć lat (najdłuższe serie zapadają w 2024 r.).

W kontekście licznych w ostatnich dniach publikacji nowego kontekstu nabiera ubiegłoroczna rekomendacja KNF w sprawie ustalenia minimalnej nominalnej wartości obligacji podporządkowanych na poziomie 400 tys. zł, która uderzyła najmocniej właśnie w GNB, który wcześniej chętnie finansował się emisjami tego typu papierów oferowanych inwestorom indywidualnym.