Od listopada ubiegłego roku na szwajcarskiej giełdzie papierów wartościowych SIX notowany jest ETP (ang. Exchange Traded Product), dla którego instrumentem bazowym jest indeks śledzący notowania pięciu kryptowalut o największej kapitalizacji (bitcoin, ethereum, XRP, bitcoin cash i litecoin). W tym krótkim czasie, jaki upłynął od debiutu, łączny wolumen obrotu tym instrumentem przekroczył wolumen analogicznych instrumentów na ropę naftową. W grudniu i styczniu kryptowalutowy ETP był najchętniej handlowanym ETP na giełdzie SIX.
W tym kontekście nie dziwi fakt, że SIX idzie za ciosem i poszerza swoją ofertę. W ciągu kilku ostatnich tygodni pojawiły się osobne ETP na bitcoina i ethereum, a kilka dni temu Amun, dostawca instrumentów, pochwalił się, że w kolejce są kolejne kryptowaluty. Mowa o XRP. – Spodziewamy się wprowadzenia pierwszego na świecie ETP na XRP, i to w ciągu najbliższych dwóch miesięcy – powiedział serwisowi Coindesk.com szef Amuna Hany Rashwan.
Szwajcarska giełda nie boi się uchylać drzwi dla nowego typu aktywów. Robi to powoli i ostrożnie. W końcu ETP są pasywną formą inwestowania, gdzie nie ma żadnego zarządzania, a portfel jest wierną repliką bazowego instrumentu i ma zabezpieczenie 1 do 1. Amun ma zewnętrznego depozytariusza, który przechowuje klucze prywatne do nabytych kryptowalut. Jest nim amerykański Kingdom Trust, który podlega amerykańskiemu nadzorcy, czyli SEC (Securities Exchange Commission). Cała ta konstrukcja sprawia, że nabywca może mieć ekspozycję na kryptowaluty, zupełnie nie przejmując się kwestiami zabezpieczenia kluczy prywatnych, instalowaniem portfeli, zapisywaniem i zabezpieczaniem długich haseł. Mówiąc wprost – może w łatwy sposób spekulować na bitconie, bitcoina nie posiadając.
Klasyczne instrumenty finansowe oparte na kryptowalutach to wciąż raczkujący temat na tradycyjnych parkietach, ale pojawiający się coraz częściej. Trochę ponad rok temu pierwsze kontrakty na bitcoina wprowadzały CBOE i CME, a dziś czekamy na całą platformę Bakkt i słyszymy o coraz szerszej palecie ETP.
Nietrudno sobie wyobrazić, że jeśli usługi depozytowe dla cyfrowych aktywów się rozwiną i będą przede wszystkim bezpieczne, to tradycyjne giełdy mogą nawet wyprzeć z rynku te kryptowalutowe albo przynajmniej będą dla nich mocną konkurencją – co doprowadziłoby do niższych kosztów transakcyjnych.