WIG20 w ostatnich dniach znowu tracił na wartości. Jakby tego było mało obroty na rynku są stosunkowo niewielkie. Ten obraz raczej nie napawa optymizmem?
Faktycznie odbicie, które widzieliśmy pod koniec lipca część inwestorów traktowała, jako zmianę trendu. Do tego jednak nie doszło, pośrednio przez czynniki zewnętrzne. Chodzi oczywiście o to co dzieje się w Turcji, jak również o dalsze napięcia w kontekście wojen handlowych. To wszystko ma negatywne przełożenie na rynki wschodzące. Tyczy się to również rynku polskiego, który jest bardzo wrażliwy na kapitał zagraniczny, którego w tej chwili właściwie brak.
Czy jest szansa, aby to się zmieniło? Można liczyć na większe obroty i wyższe poziomy WIG20?
Zacznijmy od tego, że mamy problemy krajowych instytucji finansowych. OFE nie mają dopływu kapitału, TFI mają duże problemy po aferze GetBacku. Na rynku panuje przekonanie, że o ile status funduszu pozwala na wyjście poza polski rynek, to warto z tego skorzystać. W efekcie mamy lokowanie kapitału na rynkach bardziej płynnych, transparentnych i dojrzałych. Jeśli chodzi o inwestorów zagranicznych to ciąży nam dekompozycja sektorowa. Polskie największe spółki w dużej mierze reprezentują sektor bankowy i energatyczny, który w percepcji inwestorów zagranicznych traktowany jest jako sektor użyteczności publicznej. Są to też spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, więc istnieje też niepewność dotycząca nakładów inwestycyjnych. Dodatkowy aspekt spółek tej kategorii to fakt czy są to firmy dywidendowe, czy też nie. W przypadku rynków zagranicznych spółki użyteczności publicznej są w portfelach głównie po to, aby otrzymywać regularne dywidendy. Na polskim rynku nie ma pewności dotyczącej dywidendy. Jeśli zaś chodzi to banki to wciąż problemem są kredyty frankowe.