– Pomyślcie tylko o tym, jak wielki wpływ na Chiny zdobyłyby USA, gdyby wojna handlowa przeniosła się do Hongkongu. Taki ruch byłby prawdziwym ciosem ekonomicznym dla Pekinu. Wielu Chińczyków właśnie tutaj trzyma kapitał – stwierdził Andy Chan Ho-tin, polityk Narodowej Partii Hongkongu. Jego słowa wypowiedziane podczas wystąpienia w Klubie Korespondentów Zagranicznych wywołały oburzenie wśród przedstawicieli władz tego Specjalnego Regionu Administracyjnego Chin. Pekin próbował wcześniej uniemożliwić Chanowi wygłoszenie tego przemówienia. Ten polityk uważa bowiem, że Chiny stopniowo odbierają mieszkańcom Hongkongu wolności polityczne i zacieśniają kontrolę na gospodarką tej byłej brytyjskiej kolonii. Jest on więc zwolennikiem niepodległości Hongkongu i wzywa USA, by uderzyły Chiny tam, gdzie je to naprawdę zaboli. Chen zaproponował nawet w liście do prezydenta Trumpa, by Stany Zjednoczone wypchnęły zarówno Chiny, jak i Hongkong ze Światowej Organizacji Handlu (WTO). „Rząd Hongkongu nie jest w żaden sposób niezależny i autonomiczny w realizowaniu swoich praw członkowskich w organizacji, ale jest dodatkowym ramieniem dla Chin, za pomocą którego wywierają one wpływ i nadużywają statusu państwa rozwijającego się w systemie WTO" – napisał Chan.
Hongkong wstąpił do WTO już w 1995 r., gdy Chiny dopiero w 2001 r. Jest on powszechnie traktowany jako odrębna gospodarka, choć jednocześnie jest uznawany za część Chińskiej Republiki Ludowej (posiadającą jednak bardzo szeroką autonomię w ramach rozwiązania „jeden kraj, dwa systemy" i własne władze, w teorii niezależne od Pekinu). Również Stany Zjednoczone traktują Hongkong jako odrębny byt gospodarczy od Chin, co reguluje ustawa United States-Hong Kong Policy Act z 1992 r. Czy wojna handlowa może sprawić, że ten akt legislacyjny zostanie zniesiony lub zmieniony? Czy Hongkong stanie się ofiarą amerykańsko-chińskiego sporu?
Cenny pośrednik
Analitycy jak na razie wykluczają scenariusz, w którym USA będą próbowały wypchnąć Hongkong z WTO lub obejmą go karnymi cłami, podobnymi jak nałożonymi na chińskie produkty. – Myślę, że Hongkong nie znajduje się na liście celów Trumpa. Podstawowe interesy strategiczne USA przewidują, że Hongkong powinien być nadal traktowany odrębnie wobec reszty Chin ze względów ekonomicznych, finansowych i biznesowych – twierdzi Tim Summers, sinolog z Chińskiego Uniwersytetu Hongkongu.
Przede wszystkim handel z Hongkongiem jest dla USA niezwykle korzystny. W 2017 r. Stany Zjednoczone miały 32,6 mld USD nadwyżki w handlu dobrami z tym regionem. Większej nadwyżki handlowej USA nie miały wówczas z żadną inną gospodarką świata. Nie dałoby się też w żaden sposób uzasadnić nałożenia ewentualnych restrykcji handlowych na Hongkong. W tym specjalnym regionie autonomicznym obowiązują bowiem zerowe cła. Również bariery pozataryfowe nie stanowią tam większego problemu, a Hongkong od lat przoduje w najróżniejszych rankingach swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Nie da się też mu zarzucić manipulowania kursem narodowej waluty. Dolar Hongkongu jest bowiem powiązany kursowo z dolarem USA.
To prawda, że bogaci Chińczycy często trzymają swój kapitał w Hongkongu. W ostatnich miesiącach był on wyprowadzany z Chin na dużą skalę m.in. poprzez połączenie tradingowe pomiędzy giełdami w Szanghaju, Shenzhen i Hongkongu. Taka ucieczka kapitału przyczynia się do osłabienia chińskiego juana, co nie podoba się amerykańskim władzom. (Trump niedawno znów oskarżył Chiny o manipulowanie kursem własnej waluty.) Ale ma ona również pozytywne aspekty dla administracji Trumpa, gdyż przyczynia się do destabilizacji chińskiego rynku finansowego i tworzy dodatkowy element nacisku na ChRL w sporze handlowym. Blokowanie ucieczki kapitału z Chin mija się z celem, gdyż kapitał ten jest przecież wyprowadzany przez ludzi, którzy nie patrzą optymistycznie na przyszłość ChRL pod rządami prezydenta Xi Jinpinga. Po co więc przeszkadzać w chronieniu majątków tym ludziom? Zwłaszcza że kapitał ten może z Hongkongu trafić później np. do USA. Hongkong może więc nadal stanowić zarówno furtkę dla Chińczyków do USA, jak i dla Amerykanów do Chin. I mało prawdopodobne jest, by ta furtka została zatrzaśnięta. To jednak nie oznacza, że Specjalny Region Administracyjny będzie odporny na wojnę handlową.