Licząc miesiąc do miesiąca, amerykańska inflacja przyspieszyła z 0,6 proc. do 0,8 proc., gdy spodziewano się wzrostu o 0,2 proc. Inflacja bazowa (czyli liczona bez uwzględniania cen paliw, energii oraz żywności) wyniosła w kwietniu 3 proc., po tym jak w marcu sięgnęła 1,6 proc., a oczekiwano zwyżki o 2,3 proc. Była ona najwyższa od 1995 r.

W reakcji na te dane, dolar umacniał się w środę po południu 0,5 proc. wobec wspólnej europejskiej waluty. Kurs spadł poniżej 1,21 USD za 1 euro. Dolar umocnił się też wobec złotego - kurs przebił poziom 3,76 zł za 1 USD. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła do 1,64 proc. Środowa sesja w Nowym Jorku zaczęła się natomiast od spadków. Dow Jones Industrial tracił na jej początku 0,4 proc.

Szef Fedu Jerome Powell jak dotąd przekonywał, że przyspieszenie inflacji będzie jedynie tymczasowe i że w związku z tym nie czas na zacieśnianie polityki pieniężnej. Na danych za kwiecień na pewno mocno zaważyło to, że liczone były one rok do roku z niskiej bazy, czyli od dna kryzysu. Od tego momentu mocno wzrosły ceny wielu surowców. Ropa naftowa zdrożała o ponad 100 proc. (34 proc. od początku 2021 r.), miedź o 156 proc. a drewno budowlane aż o 337 proc. Według danych Departamentu Pracy, za jedną trzecią wzrostu cen konsumpcyjnych w kwietniu odpowiadał wzrost cen używanych samochodów, które zdrożały aż o 10 proc. Ceny usług transportowych wzrosły zaś najbardziej od 1975 r.

- Rynki spodziewały się już przyspieszenia inflacji a wielkim pytaniem jest to, jak trwałe będzie to przyspieszenie. Nie poznaliśmy na nie odpowiedzi i zapewne nie poznamy przez kilka miesięcy. Rynki będą jednak chłostane obawami przed inflacją w nadchodzących miesiącach, a inwestorzy powinni wprowadzić jakieś zabezpieczenia przed nią - twierdzi Seema Shah, główna strateg w firmie Principal Global Investors.