Porozumienie staje się faktem. Rynek czeka na ciąg dalszy

Amerykańsko-chińska umowa handlowa pierwszej fazy opiera się głównie na zobowiązaniach Pekinu do zakupu towarów z Ameryki. To nie rozwiązuje wszystkich problemów.

Publikacja: 15.01.2020 05:20

Porozumienie staje się faktem. Rynek czeka na ciąg dalszy

Foto: AFP

Amerykański prezydent Donald Trump i chiński wicepremier Liu He mają w środę podpisać w Białym Domu długo oczekiwane przez inwestorów porozumienie handlowe pierwszej fazy. Z przecieków wynika, że zobowiązuje ono Chiny do zwiększenia importu z USA o 200 mld USD w ciągu dwóch lat.

Mechanizm kontroli

Według dziennika „South China Morning Post" oraz serwisu Politico umowa handlowa pierwszej fazy przewiduje, że Chiny zwiększą zakupy amerykańskich dóbr przemysłowych w ciągu najbliższych dwóch lat o 75 mld USD, surowców energetycznych o 50 mld USD, produktów rolnych o 40 mld USD, a usług o 35 mld–40 mld USD. Nieco inne liczby podaje agencja Reutera, powołując się na swojego informatora. Zakupy amerykańskich dóbr przemysłowych mają według niej wzrosnąć o prawie 80 mld USD, usług o 35 mld USD, produktów rolnych o 32 mld USD, a surowców energetycznych o 50 mld USD. Poziomem bazowym dla wzrostu importu ma być 2017 r. Wówczas import z USA do Chin wynosił 129,8 mld USD.

Czy jednak Chiny są w stanie spełnić obietnice dotyczące zakupów amerykańskich towarów? Część analityków jest sceptyczna, czy możliwe jest na przykład tak szybkie zwiększenie zakupów produktów rolnych. W 2016 r. wynosiły one 20 mld USD, a według porozumienia w 2020 r. miałyby się one stać dwa razy większe.

– Cel w przypadku surowców energetycznych też jest zbyt agresywny i jest mało prawdopodobne, by został osiągnięty – twierdzi Seng Yick Tee, analityk z pekińskiej firmy SIA Energy.

W umowie mają się też znaleźć zobowiązania Chin dotyczące ochrony amerykańskiej własności intelektualnej, powstrzymywania się od wymuszania transferów technologicznych, a także od manipulacji kursem juana. W poniedziałek Departament Skarbu USA przestał uznawać Chiny za kraj manipulujący kursem swojej waluty. Reakcją rynków na to było umocnienie się juana. We wtorek rano za 1 dolara płacono 6,87 juanów, a kurs chińskiej waluty był najmocniejszy od lipca. – Amerykańska decyzja o tym, by przestać określać Chiny mianem walutowego manipulatora, to jak dotąd najbardziej wyraźna oznaka łagodzenia napięć handlowych – twierdzi Stephen Innes, strateg z AxiTrader.

Peter Navarro, doradca handlowy prezydenta USA, ujawnił w rozmowie z radiem NPR, że umowa pierwszej fazy zawiera mechanizm pozwalający na podwyżkę ceł na chińskie produkty, jeśli Chiny nie będą wywiązywały się ze zobowiązań. Chiny obiecały, że nie będą dokonywały odwetu za ewentualne karne podwyżki.

Zdyskontowany czynnik

Przecieki dotyczące treści umowy handlowej pierwszej fazy przyczyniły się do tego, że ogólnoświatowy indeks MSCI World ustanowił rekord. Mimo to euforii na giełdach nie było. Wiele europejskich indeksów lekko traciło podczas wtorkowej sesji. Warunki umowy handlowej nie są dużym zaskoczeniem dla inwestorów, a podpisanie porozumienia było już oczekiwane od wielu tygodni i w dużym stopniu przyczyniło się do podsycania optymizmu na rynkach.

– To dobra wiadomość, że USA i Chiny rozwiązują swoje problemy w krótkim terminie, ale wyzwania wciąż pozostają. Zaczyna się sezon wyników kwartalnych, a uwaga inwestorów powinna się skupić na prognozach dotyczących przyszłych zysków. Jak na razie oczekiwania zmierzają w stronę scenariusza mówiącego, że dane ekonomiczne powinny się poprawiać – wskazuje Michael Hewson, analityk z CMC Markets.

Od 13 grudnia, czyli dnia, w którym USA i Chiny ogłosiły, że porozumiały się w sprawie umowy handlowej pierwszej fazy, indeks S&P 500 zyskał prawie 4 proc., kilkakrotnie ustanawiając rekordy. Przez ostatnie 12 miesięcy wzrósł on aż o 27 proc. Zbliżył się do poziomu 3300 pkt. Czy jego szybki wzrost z ostatnich miesięcy oznacza jednak, że na amerykańskim rynku akcji narasta bańka? Według analityków JPMorgan Chase o bańce będzie można mówić dopiero, jeśli indeks dojdzie w drugiej połowie 2020 r. do poziomu 3700 pkt. (Oznaczałoby to jego wzrost o około 13 proc. ) „Tempo wzrostu S&P 500 w latach 2017–2019 odpowiada temu z okresów formowania się bańki. Nie mieliśmy jednak jeszcze najważniejszej, rocznej fazy dużych wzrostów, która musi nastąpić, by klasyfikować sytuację cenową jako bańkę" – piszą analitycy JPMorgan Chase.

Gospodarka światowa
Firma Trumpa jest już spółką memiczną
Gospodarka światowa
Reddit do odstrzału, prześladowca przecenił akcje
Gospodarka światowa
Jen najsłabszy wobec dolara od 1990 roku. Czas na interwencję?
Gospodarka światowa
Kakao drożeje szybciej niż Bitcoin
Gospodarka światowa
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka światowa
#WykresDnia: Kosztowna gra przeciwko Trump Media