Piotr Soroczyński: Inflacja trwale powyżej celu jest nierealna

#PROSTOZPARKIETU. Piotr Soroczyński: koniunktura w przemyśle jest lepsza, niż sugeruje PMI

Publikacja: 05.12.2018 16:32

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Foto: parkiet.com

W listopadzie pierwszy raz od września 2014 r. PMI w polskim przemyśle przetwórczym znalazł się poniżej 50 pkt, co sugeruje, że sektor ten przestał się rozwijać. Wcześniej przez kilka miesięcy wskaźnik ten sygnalizował coraz wolniejszy wzrost aktywności w przemyśle. Czy PMI daje wiarygodny obraz koniunktury w tym sektorze?

Piotr Soroczyński: Ostatnio można mieć co do tego wątpliwości. Wiadomo, że wrzesień był dla polskiej gospodarki dość słaby, ale październik był raczej udany i wydaje się, że taki był też listopad. A skoro tak, to nastroje i oczekiwania przedsiębiorców powinny być przyzwoite. W PMI jakoś tego nie widać, podczas gdy wskaźniki koniunktury GUS (podobnie jak PMI, bazują na ankiecie wśród firm) potwierdzają, że nastroje przedsiębiorców są dobre, a w listopadzie nieco się nawet poprawiły. Trzeba przyglądać się temu, co dzieje się w realnej gospodarce, ale na razie nie widać powodów do załamywania rąk.

A jeśli przemysł faktycznie hamuje, jak przełoży się to na całą gospodarkę? W 2014 r., gdy ostatnio PMI był poniżej 50 pkt, przemysł hamował także w świetle innych danych, ale w PKB próżno było szukać oznak spowolnienia.

Trzeba pamiętać, że przemysł wytwarza zarówno na rynek krajowy, jak i na eksport. Na rynku krajowym koniunktura przy obecnym wzroście konsumpcji i inwestycji nie powinna się znacząco pogorszyć. Obawy budzić może eksport w związku z ryzykiem światowej wojny handlowej. Gdyby USA obraziły się na Europę, a zwłaszcza na Niemcy, to my jako ważny kooperant moglibyśmy oberwać rykoszetem. Z drugiej strony wyniki niemieckiego przemysłu rozczarowują już od roku i jak dotąd niespecjalnie widać to w wynikach polskiego przemysłu. Być może eksport został przekierowany na inne rynki zbytu, a być może niemiecki przemysł ogranicza swoją produkcję, a jednocześnie więcej kupuje z Polski.

Pod koniec listopada w comiesięcznej analizie dotyczącej eksportu szacował pan, że po stagnacji we wrześniu w październiku wzrost eksportu sięgnął niemal 10 proc. rok do roku. Oceniał pan też, że listopad był pod tym względem nieznacznie gorszy od października. Podtrzymuje pan tę ocenę, mimo że ankietowane na potrzeby PMI firmy raportują spadek wartości zamówień eksportowych?

Wrzesień rzeczywiście charakteryzowała słabość eksportu, ale to było spowodowane kilkoma przejściowymi czynnikami. Po pierwsze, ten miesiąc liczył mniej dni roboczych niż przed rokiem, z kolei październik miał ich więcej. Po drugie, ze względu na aurę, na przedłużający się sezon letni, mieliśmy opóźnienie w zaopatrzeniu sklepów na sezon jesienno-zimowy. Inne zamówienia eksportowe też były trochę opóźnione. To wszystko wskazuje, że w eksporcie nie dzieje się nic niepokojącego: październik był najprawdopodobniej wyraźnie lepszy niż wrzesień, z kolei listopad podobny do października.

W listopadzie według wstępnego szacunku GUS inflacja w Polsce zwolniła do 1,2 proc. rocznie z 1,8 proc. w październiku. To był wynik wyraźnie niższy, niż oczekiwali ekonomiści. Czy to również jedynie skutek przejściowych czynników, takich jak wysoka baza odniesienia w przypadku cen paliw i żywności, czy początek dłuższego okresu niskiej inflacji?

Wygląda na to, że inflację obniżyło przede wszystkim nietypowe zachowanie cen żywności. Zwykle ona w tym okresie drożeje, a teraz potaniała. Wzrost cen paliw też zwolnił, a w grudniu możliwy jest nawet ich spadek. Zniżka inflacji pod koniec roku do 1,5–1,6 proc. była dość powszechnie oczekiwana. Potem miała przyspieszyć pod wpływem zwiększających się kosztów produkcji, co z kolei wynika z wzrostu cen energii i kosztów pracy. Ten scenariusz jest nadal aktualny, z tym że zamiast do 3 proc. inflacja w pierwszych miesiącach 2019 r. wzrośnie zapewne do niewiele ponad 2 proc.

Listopadowe prognozy Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP sugerowały, że właśnie z powodu wzrostu cen energii w 2019 r. inflacja, średnio rzecz biorąc, będzie przewyższała 3 proc. Ekonomiści od początku te prognozy kwestionowali, ale dziś są one zupełnie nierealistyczne?

Dziś wydaje się, że jeśli nawet inflacja przekroczy w 2019 r. cel inflacyjny (2,5 proc. rocznie – red.), to nie w sposób trwały i nie w ujęciu średniorocznym.

W środę skończyło się ostatnie w tym roku posiedzenie RRP. Stopy pozostały bez zmian. Kiedy pańskim zdaniem można oczekiwać ich podwyżki?

Po każdym posiedzeniu RPP słyszymy zapewnienia, że członkowie tego gremium nie widzą potrzeby reagowania na przyspieszającą inflację. A teraz inflacja, jak się wydaje, będzie niższa, niż sądziliśmy. Nawet ostrożne prognozy, że stopy procentowe wzrosną w 2019 r. o 0,25–0,5 pkt proc., wydają się więc obecnie nieaktualne. Oczywiście na początku 2019 r. może się wydarzyć coś nieprzewidywalnego, co wymusi podwyższanie stóp, ale w scenariuszu bazowym nie spodziewam się takiej decyzji co najmniej przez kilkanaście miesięcy.

Ale wzrost gospodarczy będzie stopniowo zwalniał. Trudno sobie wyobrazić, aby w 2020 r. przemawiał za podwyżkami stóp.

Trzeba jednak pamiętać, że w przeszłości stopy procentowe były ustalane tak, żeby w ujęciu realnym były dodatnie. W tej chwili tak nie jest. Inflacja jest na poziomie równym albo wyższym niż główna stopa NBP. W efekcie deponenci nie mogą liczyć na atrakcyjne oprocentowanie lokat. To może być argument na rzecz podwyżki stóp procentowych o około 0,5 pkt proc. nawet przy wolniejszym niż dziś wzroście gospodarczym.

Inflacja z jednej strony reaguje na wzrost płac, ale z drugiej wpływa na żądania płacowe. Czy to, że inflacja jest niska, gospodarka hamuje, a firmy będą musiały się zmierzyć z wzrostem kosztów pracy z tytułu PPK, oznacza, że wzrost płac będzie zwalniał?

To, co w danych widzimy jako wzrost płac, w dużej mierze jest efektem tego, że nowo zatrudniani pracownicy, przyciągani z innych firm, są opłacani nieco lepiej. A przy dobrej koniunkturze, gdy firmy mają dużo zamówień, wzrost płac dodatkowo napędzają zmienne elementy wynagrodzenia – premie, nadgodziny itp. W najbliższym czasie wzrost zatrudnienia zmaleje, więc presja na wzrost płac też będzie mniejsza. Wynagrodzenia będą nadal rosły szybko, ale raczej w tempie 6 proc. rocznie niż 7–7,5 proc.

Jakie są losy SPMW Rating? W marcu spółka, której jest pan współzałożycielem, została zarejestrowana przez Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych jako agencja ratingowa. Już w październiku wystąpili państwo o skreślenie z rejestru. Co się stało?

Nie mieliśmy zleceń. Przedsiębiorstwa, które mogłyby zamówić rating, w znakomitej większości nie chciały być pierwszymi korzystającymi z naszych usług. Mamy różne pomysły, jak wykorzystać stworzony na potrzeby agencji model. Ale jeśli znajdą się klienci, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby znowu zarejestrować agencję ratingową.

Gospodarka krajowa
Inflacja zmalała wyraźnie poniżej celu NBP
Gospodarka krajowa
Ernest Pytlarczyk, Pekao: Podwyżkę stóp trudno byłoby uzasadnić
Gospodarka krajowa
Zarząd broni prezesa. Mówi o ataku na niezależność banku
Gospodarka krajowa
Wzrost popytu nie strąci inflacji z drogi do celu
Gospodarka krajowa
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Gospodarka krajowa
Ogień i woda. Scenariusz PKO BP dla polskiej gospodarki