Boom konsumpcyjny jeszcze potrwa

Gościem Grzegorza Siemionczyka w programie #PROSTOzPARKIETU była Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP.

Publikacja: 23.10.2019 16:27

Boom konsumpcyjny jeszcze potrwa

Foto: parkiet.com

Publikowane w ostatnich dniach dane dotyczące koniunktury w polskiej gospodarce we wrześniu miały mieszany wydźwięk. Największym bodajże rozczarowaniem były wyniki sprzedaży detalicznej. Czy to zwiastuje koniec konsumpcyjnego boomu, który napędzał polską gospodarkę w ostatnich latach?

To zbyt mocna teza. Prawdą jest, że zarówno sprzedaż detaliczna, jak i inne miesięczne dane ze strefy realnej w III kwartale potwierdzały, że wzrost polskiej gospodarki łagodnie spowalnia. Ale nie można jeszcze mówić o końcu boomu konsumpcyjnego. Jeśli ze sprzedaży detalicznej wyłączymy takie komponenty, jak żywność i samochody, otrzymamy tzw. sprzedaż bazową, która lepiej oddaje faktyczną chęć dokonywania zakupów przez gospodarstwa domowe. Tak liczona sprzedaż detaliczna ciągle rośnie w tempie około 10 proc. rok do roku. Wydaje się więc, że apetyt konsumpcyjny Polaków wciąż jest duży.

Czyli scenariusz, wedle którego wydatki konsumpcyjne będą stabilizowały wzrost gospodarczy, tłumiony przez słabą koniunkturę na świecie oraz spowolnienie w inwestycjach, pozostaje aktualny?

Tak. Stawiamy jednak tezę, że zmienia się struktura wydatków gospodarstw domowych, relatywnie zwiększają się ich wydatki na usługi w stosunku do wydatków na towary. Wydatków na usługi nie widać w wynikach sprzedaży detalicznej, ale powinny być widoczne w danych dotyczących konsumpcji ogółem, choć też nie od razu. Sektor usług dla gospodarstw domowych jest zdominowany przez małe firmy. Ich wyniki w danym roku znane są dopiero w III kwartale kolejnego roku. Wcześniej GUS doszacowuje je do danych dotyczących PKB. Może więc być tak, że w pierwszych odczytach PKB wzrost konsumpcji będzie niedoszacowany.

Konsumpcja złagodzi spowolnienie, ale dowiemy się o tym dopiero za rok?

Tak się już zdarzało. Warto zauważyć, że ceny w sektorze usług rosną w tempie niemal 5 proc. rocznie, wyraźnie szybciej niż ceny dóbr. Dużą rolę odgrywa tu oczywiście strona kosztowa, ale sądzę, że stoi za tym również silny popyt gospodarstw domowych na usługi, np. edukacyjne.

W najbliższych latach czynnikiem, który może istotnie wpływać na popyt konsumpcyjny, będą podwyżki płacy minimalnej, którą PiS chciałby do 2024 r. doprowadzić do 4000 zł brutto. Jak może to wpływać na zatrudnienie, wzrost płac i w rezultacie wydatki gospodarstw domowych?

Ścieżka wzrostu płac, którą nakreśliliśmy, uwzględniając ponad 15-proc. wzrost płacy minimalnej w 2020 r., jest bardzo istotnym argumentem utrzymującym nasz optymizm dotyczący konsumpcji. Podwyżka płacy minimalnej bezpośrednio obejmie około 15 proc. pracujących – choć zastrzegam, że bazujemy na ostatnich dostępnych danych o strukturze płac, które dotyczą 2016 r. Od tego czasu sporo się na rynku pracy zmieniło. W wielu firmach istnieją jednak siatki płac, które też się przesuną w górę. Biorąc pod uwagę to oraz silną wciąż presję płacową generowaną przez relację popytu i podaży na rynku pracy, oceniliśmy, że w 2020 r. wzrost płac w gospodarce narodowej będzie bliski 9 proc. rocznie. Nasza poprzednia prognoza, sprzed informacji o podwyżkach płacy minimalnej, była o 2 pkt proc. niższa.

To przełoży się na dochody gospodarstw domowych, pod warunkiem że jednocześnie nie dojdzie do wyraźnego spadku zatrudnienia.

Tak, ale naszym zdaniem wpływ podwyżek płacy minimalnej na zatrudnienie będzie niewielki. One zbiegną się w czasie z hamowaniem wzrostu zatrudnienia, ale naszym zdaniem główną przyczyną tego zjawiska będą wciąż ograniczenia podażowe, czyli niedobór rąk do pracy, a nie ograniczenia popytowe.

Konsumpcja będzie więc nadal szybko rosła. Czy jednocześnie będziemy doświadczali hamowania inwestycji?

Zakładamy, że w tym roku PKB Polski wzrośnie o 4,3 proc., a w przyszłym roku o 3,7 proc. Za to spowolnienie odpowiadała będzie głównie mniejsza aktywność inwestycyjna, przede wszystkim w sektorze publicznym. Mamy za sobą bardzo dynamiczny wzrost inwestycji publicznych determinowany boomem w wykorzystaniu funduszy unijnych. Już teraz widzimy, że to wygasa, w 2020 r. wartość inwestycji publicznych może nawet spadać w ujęciu rok do roku. Za około 75 proc. inwestycji odpowiada jednak sektor prywatny, który w tym roku jak dotąd pozytywnie zaskakiwał. Jednak biorąc pod uwagę to, że w Polsce najwięcej inwestują eksporterzy oraz firmy z udziałem kapitału zagranicznego, a otoczenie zewnętrzne to jest obraz, na którym co chwila doklejamy nową chmurkę, zakładamy, że inwestycje prywatne też będą hamowały.

Co można dziś powiedzieć o koniunkturze w 2021 r.? Sporo jest głosów, że nawet jeśli w 2020 r. polska gospodarka wciąż będzie się rozwijała w przyzwoitym tempie, to rok później czeka nas już głębokie spowolnienie. Wygasną bowiem efekty impulsu fiskalnego w postaci rozszerzenia 500+ i dodatków dla emerytów, a fundusze z obecnego budżetu UE się wyczerpią.

Nie podzielamy tego czarnego scenariusza. Patrząc na główne źródła wzrostu gospodarczego i biorąc pod uwagę ograniczenia podażowe na rynku pracy, trudno oczywiście oczekiwać, że dynamika PKB może się na dłuższą metę utrzymywać powyżej 4 proc. Wzrost będzie stopniowo hamował. Mówimy jednak raczej o dynamice PKB rzędu 3 proc. w 2021 r. Trzeba pamiętać o tym, że światowa gospodarka najtrudniejsze chwile przechodzi prawdopodobnie właśnie teraz. Druga połowa przyszłego roku powinna przynieść oddech ulgi, co będzie wspierało polski sektor eksportowy.

Jeszcze przed ogłoszeniem przez PiS planu szybkiego podwyższania płacy minimalnej wśród ekonomistów dominowały prognozy, że inflacja na początku 2020 r. dojdzie do około 4 proc., choć tylko przejściowo. Czy dziś należy oczekiwać jeszcze wyższej i trwalszej inflacji?

My wciąż zakładamy, że inflacja osiągnie szczyt w okolicy 4 proc. na początku 2020 r. Wzrost płac przekłada się na inflację po około trzech kwartałach. Teraz ten wpływ może się pojawić szybciej w związku z tym, że podwyżki płacy minimalnej są zapowiadane z wyprzedzeniem. To będzie jednak raczej spowalniało powrót inflacji do przedziału dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP (1,5–3,5 proc. – red.) niż podwyższało tę górkę z początku roku. Ze względu na czynniki kosztowe, jak i silną presję popytową jesteśmy w otoczeniu, w którym inflacja ma wszelkie podstawy, aby utrzymywać się na podwyższonym poziomie. Średnio w 2020 r. będzie ona naszym zdaniem wynosiła 3,3 proc.

Tabloidy, które już dziś piszą o galopującej inflacji, będą mówiły o hiperinflacji...

To wciąż nie będzie inflacja, która powinna niepokoić bank centralny. Dlatego podtrzymujemy naszą wcześniejszą ocenę, że nie ma w Polsce miejsca na podwyżki stóp procentowych

Gospodarka krajowa
Ernest Pytlarczyk, Pekao: Podwyżkę stóp trudno byłoby uzasadnić
Gospodarka krajowa
Zarząd broni prezesa. Mówi o ataku na niezależność banku
Gospodarka krajowa
Wzrost popytu nie strąci inflacji z drogi do celu
Gospodarka krajowa
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Gospodarka krajowa
Ogień i woda. Scenariusz PKO BP dla polskiej gospodarki
Gospodarka krajowa
Trybunał Stanu dla prezesa NBP. Jest wniosek grupy posłów