Prof. Marek Góra. Zniesienie limitu składek na ZUS to fatalny pomysł

PROSTOZPARKIETU. Prof. Marek Góra: płacę minimalną trzeba podnosić, ale nie hasłami w kampanii wyborczej

Publikacja: 16.09.2019 21:53

Gościem Grzegorza Siemionczyka w programie „Prosto z parkietu” był w poniedziałek prof. Marek Góra z

Gościem Grzegorza Siemionczyka w programie „Prosto z parkietu” był w poniedziałek prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej.

Foto: parkiet.com

Propozycji PiS, aby podwyższyć płacę minimalną w ciągu czterech lat do 4000 zł brutto, trudno nie rozpatrywać w kategoriach kiełbasy wyborczej. Spróbujmy to zrobić. Czy ten pomysł ma jakieś ekonomiczne uzasadnienie?

Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, ile powinna wynosić płaca minimalna. Warto zacząć od przypomnienia, czemu ta instytucja rynku pracy w ogóle istnieje. Otóż płaca minimalna ma niwelować ewentualny brak równowagi sił między pracownikami a pracodawcami. Chodzi o to, żeby pracownicy nie byli opłacani poniżej wartości swojej pracy. Nie mam wątpliwości, że to jest bardzo ważny cel. Problem w tym, że 100 lat temu, gdy płaca minimalna się pojawiła, siła robocza była dość homogeniczna. Dziś, gdy pracownicy są zróżnicowani pod względem kwalifikacji i wykonywanych zadań, dobra płaca minimalna dla jednej grupy może być złą dla innej.

Należy zróżnicować poziom płacy minimalnej między regionami lub branżami? Niemcy, którzy mieli sektorowe płace minimalne, odeszli od tego modelu i kilka lat temu wprowadzili federalne minimum...

Różnicowanie jest niestety trudne z powodów administracyjnych i rodzi szereg niepożądanych skutków ubocznych. W Polsce miałoby sens terytorialne zróżnicowanie płacy minimalnej. Ale wtedy firmy zaczęłyby zmieniać adresy i słusznego celu nie udałoby się zrealizować. Francuzi próbowali wprowadzić niższą płacę minimalną dla młodych, niedoświadczonych pracowników. To też teoretycznie ma sens, bo obniża próg wejścia na rynek pracy. Ale z powodów ekonomicznych i politycznych to się nie sprawdziło. Z jednej strony pracodawcy nadużywali tego niższego minimum, a z drugiej młodzi chcieli zarabiać więcej. Zapominali, że gdyby nie ta niższa płaca minimalna, to może w ogóle nie mieliby pracy. To dobra ilustracja zasadniczego problemu związanego z płacą minimalną: gdy próbujemy ją zmieniać, to zawsze komuś przynosi to korzyści, a komuś szkodzi. Trzeba wypośrodkować różne racje, czemu kampania wyborcza nie sprzyja.

Propozycja podnoszenia płacy minimalnej o 15 proc. rocznie przez cztery lata z rzędu nie jest wypośrodkowana?

To jest propozycja ewidentnie wyborcza. Trzeba dążyć do tego, żeby Polacy więcej zarabiali, i widzę przestrzeń, aby tak się działo. Należałoby jednak podjąć całe spektrum działań, a nie tylko popychać poziom płac od dołu, zaburzając bodźce rynkowe.

Warto tu odróżnić dwie rzeczy. Płaca to fundamentalna kategoria ekonomiczna, to wynagrodzenie za robienie czegoś, co niekoniecznie jest naszym osobistym celem. Jest to więc bodziec do uczestniczenia w procesie gospodarowania. Tak rozumiana płaca kształtuje się pod wpływem ogromnej ilości czynników. Natomiast płaca minimalna to wynik decyzji administracyjnej. To są dwa światy, których zderzenie powoduje różne zawirowania.

Wspomniał pan o zasadniczym celu istnienia płacy minimalnej, ale wygląda na to, że PiS przyświeca nieco inny cel. Premier Mateusz Morawiecki sugeruje, że szybkie podnoszenie płacy minimalnej pomoże Polsce uniknąć pułapki średniego dochodu. Zmusi firmy do inwestowania, żeby zwiększyć wydajność, a dzięki temu gospodarka wejdzie na wyższy poziom zaawansowania technologicznego.

Zgadzam się, że byłoby dobrze, gdybyśmy przeszli z modelu gospodarki, w którym konkurujemy tanią siłą roboczą, do modelu, w którym konkurowalibyśmy poziomem technologicznym. Wzrost płac co do zasady temu sprzyja, bo sprawia, że przedsiębiorcy chętniej inwestują, zamiast zwiększać zatrudnienie. Ale drugą stroną medalu może być to, że część pracowników będzie wypychana z rynku pracy. Poza tym pułapka średniego dochodu to zjawisko nieco mityczne. Coś takiego być może istnieje, trzeba się z tym liczyć, ale nikt tego jednoznacznie nie wykazał.

Rozumiem, że zawirowania związane z podnoszeniem płacy minimalnej, o których pan wspomniał, to właśnie spadek zatrudnienia?

Istnieje ryzyko, że wskutek szybkiego podnoszenia płacy minimalnej zatrudnienie spadnie, ale to nie jest pewne. Ogólnie zależności między płacą minimalną a różnymi innymi zmiennymi, jak np. stopą bezrobocia, są niejasne. Literatura ekonomiczna nie daje podstaw do wyciągania ogólnych, mocnych wniosków dotyczących tych zależności.

Dziś problemem polskiej gospodarki jest niedobór pracowników. Czy może być tak, że podwyższanie płacy minimalnej ten problem złagodzi, bo zwiększy aktywność zawodową, a w rezultacie zatrudnienie nawet wzrośnie?

Jest to teoretycznie możliwe, ale znów – nie byłbym pewien, że tak się stanie. Stawianie sobie tego za cel podnoszenia płacy minimalnej byłoby wysoce ryzykowne. Płaca minimalna może i powinna iść do góry, pytanie jest tylko o tempo jej podnoszenia. Uważam, że lepiej robić to ostrożnie.

W ostatnich latach wśród ekonomistów jest spora zgodność co do tego, że nadmierne nierówności dochodowe są szkodliwe dla gospodarki. Tymczasem w Polsce, w świetle ostatnich badań, te nierówności są duże. Czy znaczące podniesienie płacy minimalnej nie złagodzi tego problemu?

Nierówności trudno jest zmierzyć. W świetle jednych badań Polska cechuje się przeciętnymi nierównościami. Inne badania pokazują większe rozwarstwienie, ale też stosując tę samą metodologię, jest ono wyższe także w innych krajach. Zgoda, że nadmierne zróżnicowanie dochodów jest niedobre dla społeczeństwa oraz dla możliwości rozwojowych gospodarki. Pytanie, od jakiego momentu nierówności należy uznać za nadmierne i jak je ewentualnie ograniczać. Zwykle robi się to przez opodatkowanie tych lepiej zarabiających, czyli bardziej produktywnych...

Na to również rząd ma pomysł. W projekcie budżetu na 2020 r. zapisano zniesienie limitu (tzw. 30-krotności) składek na ZUS.

To wyjątkowo szkodliwa, nieracjonalna regulacja, wynikająca z niezrozumienia, jak działa system emerytalny. Nie należy jej wprowadzać. Ci, którzy ją proponują, nie dostrzegli najwyraźniej, że od 20 lat w Polsce działa system emerytalny, w którym składka emerytalna nie stanowi podatku, tylko oszczędność. W tym systemie większe składki osób o wysokich dochodach będą oznaczały większe zobowiązania wobec nich, gdy będą na emeryturze. Jest to więc zwiększanie długu publicznego w niewidoczny sposób. Co więcej, jeśli zniesienie limitu składek na ZUS ma służyć zmniejszeniu nierówności dochodowych, to warto mieć świadomość, że stanie się to kosztem ich wzrostu w przyszłości.

Gospodarka krajowa
Ernest Pytlarczyk, Pekao: Podwyżkę stóp trudno byłoby uzasadnić
Gospodarka krajowa
Zarząd broni prezesa. Mówi o ataku na niezależność banku
Gospodarka krajowa
Wzrost popytu nie strąci inflacji z drogi do celu
Gospodarka krajowa
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Gospodarka krajowa
Ogień i woda. Scenariusz PKO BP dla polskiej gospodarki
Gospodarka krajowa
Trybunał Stanu dla prezesa NBP. Jest wniosek grupy posłów