Krystian Brymora, analityk DM BDM
W czwartek nie milkły echa ostatniej konferencji Fed, a rynki finansowe musiały się zmierzyć z kolejnymi decyzjami BoJ, SNB czy BoE. Wspólnym mianownikiem tych wydarzeń było umocnienie się krajowych walut, choć dolar z nawiązką oddał środowe wzrosty, co poprawiało nieco klimat inwestycyjny. W Europie większość indeksów kończyła zielonym kolorem (DAX +0,6%). Pod prąd znowu szła GPW, gdzie WIG20 zaliczył 0,6% spadek. Najsłabszą spółką kolejny raz była JSW (-5,6%, 26,4 PLN), której kurs spadł w okolice wrześniowego dołka (26,1 PLN). Lepiej wypadły średnie i mniejsze tematy, a prawdziwy rollercoaster mieli akcjonariusze banków kontrolowanych przez L. Czarneckiego. Z dwucyfrowych wzrostów sięgających 20% Idea Bank i Getin kończyły dzień na wyraźnych minusach. Wracając do WIG20 to technicznie nic się nie zmieniło. W poniedziałek, mimo wielu obaw po atakach w Arabii, krajowy indeks zrealizował zasięg wspominanej wielokrotnie formacji „W" (2218 pkt). Od tego czasu mieliśmy trzy sesje osłabienia i relatywnej słabości do rynków bazowych, ale wciąż utrzymujemy się w okolicach 2200 pkt. Miejsca na korektę, która nie zmieni technicznego układu jest sporo (
Patryk Pyka, analityk DI Xelion
Czwartkowej sesji na GPW zapewne nie można zaliczyć do udanych - WIG20 ponownie znalazł się w ogonie indeksów europejskich. Polski indeks blue chipów rozpoczął dzień poniżej kreski i nie wykazywał żadnej chęci do zmiany takiego stanu rzeczy. Ostatecznie WIG20 stracił 0,6%, generując przy tym obroty na poziomie 525 mln zł. Wśród polskich large capów, największy spadek zaliczyły akcje JSW, które straciły 5,6%, natomiast po drugiej stronie rynku znalazł się PKN Orlen ze wzrostem o 1,1%. W przypadku naszego parkietu, nieco lepiej prezentowała się sytuacja wśród małych i średnich spółek – mWIG40 zyskał 0,1%, z kolei sWIG80 stracił 0,1%.
Spośród opublikowanych w czwartek krajowych danych makro, warto zwrócić uwagę na sierpniową dynamikę produkcji przemysłowej, która nieoczekiwanie spadła o 1,3% r/r przy konsensusie zakładającym jej wzrost o 1,6% r/r. Należy zaznaczyć, że podobnie jak w przypadku danych z rynku pracy, osłabienie dynamiki znajduje się pod negatywnym wpływem kalendarza. Niemniej jednak, tak duży stopień rozczarowania potwierdza słabnące tendencje wzrostowe w polskiej produkcji, które sugerowane są przez indeksy PMI już od ponad roku. Dziś natomiast poznamy dane o sprzedaży detalicznej – w tym przypadku oczekujemy lepszego wydźwięku z uwagi na pozytywny wpływ impulsu fiskalnego.
Tymczasem na Wall Street indeksy ponownie „flirtują" z rekordami. Indeks S&P500 zakończył czwartkową sesję neutralnie, jednak od rekordów dzieli go już zaledwie 0,5%. Ostatnie wzrosty na rynkach akcji to głównie efekt wiary rynku w tymczasowe porozumienie handlowe pomiędzy USA i Chinami po październikowych rozmowach. Czynnik ten został w naszej opinii w dużej mierze zdyskontowany i gdyby do rozejmu rzeczywiście doszło, pozytywne efekty będą znacznie mniejsze niż negatywne w wypadku kolejnego zwrotu akcji. Absolutnie nie należy wykluczać takiego scenariusza, szczególnie, że bieżące wyceny na Wall Street dają prezydentowi Trumpowi pole do kolejnej wolty, a do zaostrzenia retoryki może go skłonić także to, że Fed opiera się jego nawoływaniom do gwałtownego luzowania polityki monetarnej w USA.
Jeżeli już mowa o Rezerwie Federalnej, warto nadmienić, że w czwartek za oceanem trzeci dzień z rzędu przeprowadzono operacje otwartego rynku. Wygląda na to, że sytuacja braku płynności w sektorze bankowym USA jest poważniejsza niż wcześniej mogło się zdawać. W trakcie środowej konferencji, o tę kwestię został zapytany J. Powell, który w wymijający sposób stwierdził, że zator płynnościowy jest związany ze wzmożonymi płatnościami podatkowymi oraz, że nie ma on wpływu na prowadzoną politykę pieniężną. Jednak cóż innego mógł powiedzieć szef Fed, zdając sobie sprawę, że odrobina szczerości oraz brak dyplomacji mógłby w okamgnieniu doprowadzić do niepożądanych, gwałtownych ruchów zarówno na rynku długu, jak i akcji.