Choć nie widać tego po wskaźnikach sentymentu, które pozostają umiarkowane, to jednak zachowanie indeksów jasno wskazuje, co myślą inwestorzy. W USA S&P 500 czy Nasdaq 100 notują kolejne rekordy, a po niewielkiej korekcie związanej z koronawirusem nie pozostał już ślad. Nieco gorzej, ale też dobrze, radzą sobie indeksy europejskie. Najtrudniej na razie ma MSCI Emerging Markets, który przecież był faworytem na ten rok według wielu opracowań analitycznych. Tymczasem to właśnie jemu najbardziej szkodzi koronawirus. Oczywiście przy sprzyjających czynnikach możliwy jest wzrost w kolejnych miesiącach, ale nie wydaje się to tak oczywiste jak jeszcze kilka tygodni temu.

Od dawna pojawiają się głosy, że wyceny spółek w USA są zbyty wysokie i lada moment nadejdą spadki czy silna korekta. Pytanie tylko, czy warto z wyprzedzeniem się na to nastawiać, czy też nie lepiej jednak poczekać, aż faktycznie owe spadki się zaczną, a w międzyczasie korzystać z tego, co oferuje rynek. Spójrzmy bowiem na stopy zwrotu od października 2019 spółek technologicznych FAANG: Google (+25 proc.), Apple (+44 proc.), Facebook (22 proc.), Netflix (+44 proc.), Amazon (+25 proc.), Tesla (+281 proc.), oraz kilku bardziej tradycyjnych firm: Visa (+24 proc.), Berkshire (+10 proc.), Coca-Cola (+10 proc.), Johnson & Johnson (+15 proc.). Widać oczywiście, że szybciej drożeją spółki technologiczne, a przykład Tesli jest już zupełnie wyjątkowy. Nawet jednak bez niej zysk w pół roku rzędu 25–44 proc. jest pokaźny. ¶