#TydzieńNaRynkach: Giełdy nieczułe na kłopoty

 Nastrojów na giełdach nie były w stanie popsuć ani przedłużający się impas wokół amerykańskiego budżetu, ani perturbacje z umową w sprawie brexitu, ani niepewność w kwestii relacji handlowych, ani słabe prognozy dla globalnej gospodarki...

Publikacja: 18.01.2019 17:30

Donald Trump swoim uporem w sprawie finansowania budowy muru na granicy z Meksykiem udowadnia, że Am

Donald Trump swoim uporem w sprawie finansowania budowy muru na granicy z Meksykiem udowadnia, że Ameryka może całkiem nieźle funkcjonować bez administracji.

Foto: AFP

Donald Trump swoim uporem w sprawie finansowania budowy muru na granicy z Meksykiem udowadnia, że Ameryka może całkiem nieźle funkcjonować bez administracji. Chyba mało kto się zorientował, że „zamknięcie" rządu trwa już prawie miesiąc, a w każdym razie nie przeszkadza to inwestorom.

Wall Street w górę, Frankfurt pod oporem

W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P 500 zyskał 1,5 proc., wychodząc zdecydowanie powyżej 2600 punktów, czyli poziomu, który do niedawna hamował impet byków. To już czwarty wzrostowy tydzień z rzędu, a indeks zyskał w tym czasie 12 proc., nie napotykając przy tym większych przeszkód i raz tylko ulegając poważniejszej kontrze podaży. W niepamięć poszły także wcześniejsze obawy dotyczące sektora technologicznego. Nasdaq poszedł w ostatnich dniach w górę o 1,6 proc., a od pechowej ubiegłorocznej Wigilii wzrósł o ponad 14 proc. Tylko nieznacznie słabiej radzi sobie Dow Jones, zwyżkujący o 11 proc. Na razie nikt się nie zastanawia, czy nie czas już na jakąś korektę tego noworocznego optymizmu, choć ani powodów, ani pretekstów do jej zainicjowania przecież nie brakuje.

Przedłużające się zamieszanie związane z umową rozwodową między Unią Europejską a Wielką Brytanią nie powoduje na razie większych kłopotów na parkietach naszego kontynentu, ale też nie pozwala na większy optymizm. Indeks we Frankfurcie drugi tydzień z rzędu tkwi w konsolidacji, nie mogąc sforsować 11 tys. punktów. Wtorkowa próba okazała się nieudana, ale bilans pierwszych czterech sesji był minimalnie korzystny dla byków. Niemal identycznie wygląda sytuacja w Paryżu, gdzie CAC40 zyskał 0,3 proc., zmagając się z poziomem 4800 punktów. Londyński FTSE 250 zatrzymał się w okolicach 18 500 punktów i w ostatnich dniach nie zmienił wartości, jednak UK 100 poszedł w dół o ponad 1 proc. Także spojrzenie na szerszy europejski rynek akcji, czyli przez pryzmat Stoxx Europe 600 potwierdza wyraźną słabość spółek naszego kontynentu. Od 27 grudnia indeks ten poszedł w górę o niecałe 7 proc., czyli zdecydowanie słabiej niż S&P 500.

Z osłabienia dolara i łagodniejszej retoryki Rezerwy Federalnej nadal korzystają rynki wschodzące. ETF na MSCI Emerging Markets zyskiwał do czwartku 1,5 proc., wychodząc powyżej 41 punktów, osiągając poziom najwyższy od pierwszych dni października ubiegłego roku i przebijając od dołu linię trendu spadkowego. To rzecz jasna bardzo pozytywny sygnał, ale o euforii raczej trudno mówić. Mimo złych danych i słabych prognoz minimalnie w górę poszedł indeks w Szanghaju, co jednak nie poprawiło obrazu rynku. Wskaźnik wciąż znajduje się w pobliżu poziomu najniższego od czterech lat. Interesująca może jednak być jego reakcja na czwartkowe nieoficjalne informacje o możliwości złagodzenia przez USA ceł nałożonych na chińskie towary. Typowe dla Donalda Trumpa szybkie przejście od kierowanej wobec Turcji groźby gospodarczego zniszczenia do mówienia o perspektywach rozwoju współpracy poskutkowało wzrostem indeksu giełdy w Stambule o 5,6 proc., a więc jego największą od dwóch lat tygodniową zwyżką.

Na GPW coraz bardziej pod górkę

Warszawski parkiet kontynuuje wzrostową tendencję, ale ruch w górę postępuje coraz bardziej mozolnie. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę zarówno czas jej trwania, jak i skalę. WIG20 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wzrósł 1 proc., ale jest to już czwarty z rzędu wzrostowy tydzień, a od dołka z końca października ubiegłego roku indeks naszych największych spółek zwyżkuje już o ponad 13 proc. W tym czasie zaliczył jedynie trzy niezbyt groźne spadkowe korekty i najwyraźniej nadchodzi czas na kolejną. W środę pokonał co prawda poprzedni lokalny szczyt z 5 grudnia, co można uznać za pozytywny sygnał, ale podaż już dzień później zaczęła dawać o sobie znać coraz odważniej. Optymistycznych wskazań płynących z analizy technicznej jest więcej, ale na ich realizację być może trzeba będzie trochę poczekać, a chwilowe ochłodzenie może sprzyjać trwałości zwyżkowej tendencji. Najbliższym celem dla WIG20 wydaje się 2400 punktów, czyli szczyt z sierpnia 2018 r. To dystans niezbyt odległy, ale wcześniejsze „nabranie rozpędu" mogłoby dać większe szanse na jego trwałe pokonanie. W podobnej sytuacji znajduje się indeks szerokiego rynku, który od ubiegłorocznego październikowego dołka zyskał 11 proc. i do sierpniowego szczytu brakuje mu niecałe 2 proc. Na razie jednak do sforsowania jest poziom 60 tys. punktów, o który walka toczy się od minionej środy.

Okrągłe poziomy oporu są w grze także w przypadku małych i średnich spółek. mWIG40 w czwartek próbował przedostać się powyżej 4100 punktów, ale sztuka ta okazała się na razie zbyt trudna. Indeks idzie w górę z wyraźnie mniejszym niż WIG20 impetem, co wynika z braku kapitału, gotowego zaangażować się w tym segmencie naszego rynku. Spadek wolumenu obrotów od początku roku jest tego najlepszym dowodem. Do poziomów z sierpnia, czy nawet września ubiegłego roku droga jeszcze daleka, ale silnym optymistycznym sygnałem jest przełamanie przez indeks linii trwającego od roku trendu spadkowego. Godne odnotowania jest również to, co dzieje się w segmencie najmniejszych spółek. sWIG80 także idzie w górę od czterech tygodni z rzędu, a dynamika tego ruchu stopniowo się zwiększa, przynajmniej w porównaniu z pozostałymi indeksami. Biorąc pod uwagę płynność i obroty nie jest ona może imponująca, ale widać, że także i tu coś zaczyna się dziać. Wskaźnik w czwartek symbolicznie przekroczył 11 tys. punktów, docierając do poziomu poprzedniego szczytu z 5 grudnia ubiegłego roku. Od przedświątecznego dołka zyskał skromne 5,6 proc., ale dobre i to.

W gronie blue chips w ostatnich dniach pozytywnie wyróżniały się walory CD Projekt, Eurocash i Orange, które od początku roku zyskują już po 14–17 proc. Byki nadal dominują w przypadku akcji Lotosu i czwartkowy niespełna 1-proc. spadek niewiele w tym zakresie zmienia. Łagodniejsze stanowisko KNF w kwestii możliwości wypłaty dywidend nie wpłynęło natomiast wyraźnie na notowania papierów banków. W przypadku średniaków uwagę zwracało także dobre zachowanie przedstawicieli segmentu gier, głównie 11 bit studios i PlayWay. Zasłużonej korekcie podały się z kolei akcje CI Games, tracąc do czwartku 8,5 proc., po przekraczającym 37 proc. rajdzie z poprzedniego tygodnia. Podwyższona zmienność towarzyszy próbom sforsowania przez powracające do łask inwestorów akcje Dino poziomu 105 zł.

Miedź widzi nadzieję w Chinach

Choć ostatnie dni przyniosły kontynuację serii negatywnych informacji z chińskiej gospodarki, notowania miedzi poszły wyraźniej w górę. Kontrakty terminowe na ten metal w minioną środę i czwartek zwyżkowały o 2,5 proc., docierając do 270 centów za funt, czyli do poziomu najwyższego od końca grudnia ubiegłego roku. Trudno to uznać za wielkie osiągnięcie, ale warto zwrócić uwagę, że miało ono miejsce po informacjach o mniej ambitnych celach, stawianych przed chińską gospodarką oraz słabych prognozach wzrostu, a także po fatalnych danych dotyczących eksportu i importu za grudzień. Ekonomiści spodziewają się najsłabszego od prawie 30 lat tempa wzrostu chińskiego PKB, a widoczne już konsekwencje konfliktu handlowego z USA znacząco uwiarygadniają te szacunki. Tym, co spowodowało przypływ optymizmu na rynku miedzi, były zapowiedzi chińskich władz, sygnalizujące zwiększenie gospodarczej stymulacji oraz rekordowo wysokie zasilanie rynku finansowego pieniądzem, pompowanym w formie operacji otwartego rynku. Zwiększa się też akcja kredytowa. Jest więc nadzieja przynajmniej na powstrzymanie niekorzystnych tendencji w chińskiej gospodarce.

Mimo niekorzystnych informacji, notowania ropy naftowej utrzymują poziom osiągnięty w wyniku trwającej w ostatnich tygodniach tendencji wzrostowej. Jej impet wyraźnie wyhamował, ale cena WTI wciąż oscyluje wokół 52 dolarów za baryłkę, a w przypadku Brent trzyma się nieco powyżej 61 dolarów. Amerykańska Energy Information Administration obniżyła prognozę notowań surowca typu Brent na 2019 r. do 60,5 dolara i utrzymała ją dla WTI na poziomie 54,2 dolara. Nad rynkiem wciąż wisi perspektywa wzrostu wydobycia surowca w Stanach Zjednoczonych oraz spowolnienia w globalnej gospodarce, skutkującego stabilizacją lub obniżeniem się popytu. W minionym tygodniu zanotowano znaczący spadek zapasów ropy w USA, ale jednocześnie mocno zwiększyły się rezerwy benzyny.

Notowania złota utrzymują się kolejny tydzień w konsolidacji tuż powyżej 1290 dolarów za uncję, nie mogąc zdecydować się w kwestii kierunku dalszego ruchu. Nie ma z tym natomiast problemu na rynku palladu, którego notowania w środę i czwartek poszybowały w górę o ponad 6 proc., bijąc kolejne historyczne rekordy. To efekt ograniczonej podaży metalu i zwiększonego popytu ze strony przemysłu motoryzacyjnego.

Roman Przasnyski, główny analityk Gerda Broker

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty