Do ostatniej sesji tygodnia inwestorzy przystępowali w mieszanych nastrojach. W ostatnich dniach na rynku przeważały niedźwiedzie, ale byki też zdążyły udowodnić, że nie zamierzają oddawać pola bez walki. Przebieg piątkowych notowań był więc trudny do przewidzenia. Dzień rozpoczął się jednak od wzrostów i już to, było wskazówką, że popyt podejmie walkę. WIG20 na stracie zyskał około 0,5 proc. Na tym jednak się nie skończyło. Później sytuacja jeszcze się poprawiła, a wskaźnik największych spółek rósł w ciągu dnia nawet blisko 1 proc. Warto dodać, że wspierany był on przez inne europejskie wskaźniki, które również świeciły na zielono. Było to pokłosie m.in. stosunkowo niezłych odczytów indeksów PMI.

Oczywiście z ostateczną oceną sesji trzeba było się wstrzymać. Nie od dziś wiadomo, że bardzo często niebagatelny wpływ na notowania ma początek dnia na Wall Street. A tam w piątek inwestorzy wykazywali niezdecydowanie. W pierwszych fragmentach handlu indeksy amerykańskiej giełdy oscylowały przy poziomach zamknięcia z czwartku. To trochę zmąciło optymizm Warszawy. W ostatnim fragmencie WIG20 oddał część wypracowanego wcześniej wzrostu, ale i tak przewagę do końca dnia miał obóz byków. Ostatecznie indeks największych spółek zyskał 0,56 proc. Warto zwrócić uwagę na słabość średnich, a w szczególności, małych spółek. sWIG80 w ciągu dnia tracił ponad 1 proc.

Mimo piątkowych wzrostów, bilans całego tygodnia na GPW jest negatywny. WIG20 w ciągu pięciu ostatnich sesji stracił prawie 2 proc. Nie udało się nawet zbliżyć do poziomu 2200 pkt, a momentami inwestorom zaglądało w oczy widmo przebicia bariery 2100 pkt. Po takim tygodniu raczej trudno być optymistą. Tak, jak jednak w przypadku polskiej reprezentacji na MŚ w Rosji, nadzieja umiera ostatnia.