Julia Krysztofiak-Szopa, Startup Poland: Z Polski uciekają technologiczne talenty

Julia Krysztofiak-Szopa, prezes zarządu Fundacji Startup Poland była gościem Piotra Zająca we wtorkowym Parkiet TV. Temat rozmowy? Polskie startupy rozwijające technologie blockchain.

Publikacja: 22.01.2019 14:31

Julia Krysztofiak-Szopa, prezes zarządu Fundacji Startup Poland

Julia Krysztofiak-Szopa, prezes zarządu Fundacji Startup Poland

Foto: parkiet.com

Wasz raport Blockchain Compass 2018 to obszerne opracowanie na temat polskich startupów zajmujących się zastosowaniem łańcucha bloków w różnych przedsięwzięciach. Jak ta branża wygląda? Czy to są tylko młode przedsięwzięcia, czy jednak już zaawansowane projekty?

Co roku badamy polskie startupy i sprawdzamy m. in. w jakich niszach działają. I okazuje się, że fintech i blockchain to dynamicznie rozwijane segmenty. Okazuje się, że w 2018 r. 6-7 proc. polskich startupów miało coś wspólnego z łańcuchem bloków. Nie jest to jeszcze dużo, ale też niemało. Trend jest rosnący. Z naszych obserwacji wynika, że to bardzo młoda, początkująca branża, ale z uwagi na ogromny skok zainteresowania ICO i tokenami w latach 2017-18, ona zrobiła się bardzo „gorąca" i pobudziła fantazję i wyobraźnię wielu przedsiębiorców.

Skoro o fantazji mowa, to proszę powiedzieć, czy ci młodzi przedsiębiorcy to tacy blockchainowi romantycy, którzy wszędzie widzą pole do zastosowań łańcucha bloków? Czy jednak jest tam sporo, twardo stąpających po ziemi osób, które zdają sobie sprawę, że blockchain może podzielić los dot-comów?

Posłużę się analogią do rynku aplikacji mobilnych. Pod koniec poprzedniej dekady wszyscy chcieli mieć „apkę". I mnóstwo startupów zajęło się ich dostarczaniem. Wiele z nich upadło, ale sporo przetrwało. Efektem tego jest to, że aplikacje mobilne stanowią teraz ważne narzędzie naszego codziennego użytku. Myślę, że teraz też wiele startupów zajmuje się blockchainem tylko dlatego, że stał się modny, że się o nim mówi. W wielu przypadkach zapomina się jednak o dogłębnym sprawdzeniu, czy technologia ta faktycznie rozwiązuje jakiś problem biznesowy.

Statystyki dla, nazwijmy to „tradycyjnych startupów", pokazują, że 90 proc. upada po roku/dwóch. Czy tutaj może być podobnie?

Tak. Myślę, że to duże ryzyko jest po prostu wpisane w DNA startupów. Tak, jak w DNA eksperymentów naukowych wpisane jest to, że większość zakończy się porażką. Myślę, że większą szansę przetrwania w tej branży mają ci, którzy zaczynają od zdefiniowania jakiegoś konkretnego problemu biznesowego. Innymi słowy – dojrzałość biznesowa założycieli startupu to moim zdaniem to, co determinuje, czy dany startup przetrwa czy nie. Z naszych rozmów z przedstawicielami branży wynika, że te które działają najprężniej, to te które rozwijają prywatne blockchainy, na przykład na potrzeby banków (jak Coinfirm, Atende). Okazuje się bowiem, że technologia ta rozwiązuje problem trwałego nośnika, dając przy tym poprawę efektywności na wielu poziomach. Gorzej natomiast wyglądają perspektywy startupów nastawiających się na modę związaną z kryptowalutami i tokenami. Jeśli bowiem te ostatnie notują spadek wartości, to rośnie ryzyko upadku takich przedsięwzięć.

W raporcie przewija się problem braku wiedzy i edukacji dotyczącej tej technologii. Wygląda na to, że mało kto dobrze rozumie, z czym mamy w ogóle do czynienia. To implikuje taki problem, że bez należytej wiedzy trudno stwierdzić, czy blockchain faktycznie się do czego nadaje czy nie. Czasem może się zdarzyć, że łańcuch bloków wcale nie jest lepszy od scentralizowanych rozwiązań.

Zgadza się. Na tym etapie rozwoju technologii wiadomo m. in., że łańcuch bloków ma problemy ze skalowalnością transakcji. Widać to było rok temu np. w sieci bitcoina. Myślę, że czeka nas jeszcze sporo eksperymentów, zanim dowiemy się, gdzie faktycznie technologia ta najlepiej się nadaje. Tak jak po pęknięciu bańki na dot-comach zostały tylko te najlepsze projektu z Google na czele, tak w końcu tutaj, przyjdzie „blockchainowa zima" i zobaczymy, kto jest „mrozoodporny".

Polskie startupy znalazły sobie jakąś niszę? Można wskazać dziedziny, w których najchętniej i najlepiej idą nam blockchainowe eksperymenty?

Pewna nisza nam już uciekła. Mam na myśli segment kryptowalutowy i giełdy, jak np. BitBay. Te firmy musiały przenieść się do innej jurysdykcji, a przecież miały ambicję budować zaawansowane platformy do handlu, które mogą konkurować z zagranicznymi gigantami. Jeśli chodzi o pozostałe nisze, to nie dostrzegam tutaj jakiejś koncentracji. Chociaż najprężniej rozwijają się te, które rozwiązują problem trwałego nośnika.

Dużym problemem dla rozwoju takich inicjatyw jest polski regulator? Bo nie da się ukryć, że KNF i NBP pokrzyżowały plany kilku firmom z tej branży, a ponadto często blockchain i kryptowaluty są uznawane za to samo, najczęściej „samo zło".

Niestety, ale ze strony regulatora i nadzorcy nie płyną żadne pozytywne sygnały w kierunku firm blockchainowych. Wprawdzie rok temu w KNF powstała grupa robocza, która miała wypracować pewne standardy wobec m. in. ICO i tokenów, ale do dziś nic się nie pojawiło. Blockchainowe startupy muszą wiec zmagać się z tą komunikacyjną opieszałości ze strony instytucji państwowych, co nie ułatwia funkcjonowania. Jak się porównamy do Szwajcarii, Malty, czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, to wypadamy pod tym względem słabo. A trudno działać w nowej branży, gdy nie wiadomo, jakie obowiązują zasady. Polski regulator nie określił jasnych reguł gry, co sprawia, że branża rozwija się wolniej niż mogłaby.

Czy ta opieszałość dotyczy też tradycyjnych startupów, czy w tym przypadku jest wyjątkowa?

Tutaj faktycznie jest bardziej widoczna, co może wynikać ze specyfiki branży. Mamy bowiem do czynienia z projektami często dotyczącymi przepływu wartości, czy mówiąc wprost – alternatywnych form pieniędzy.

Polska znów, z własnej winy, spóźnia się na pociąg, który przeniósłby nas z gospodarki podwykonawcy, do gospodarki dostawcy zaawansowanych rozwiązań informatycznych?

W temacie kryptowalut ten pociąg już odjechał. Cyfrowe waluty to jednak nie jedyne zastosowanie blockchaina. Martwi mnie jednak to, że uciekają nam technologiczne talenty. Mam na myśli programistów, którzy znają się na łańcuchu bloków i są w stanie rozwijać produkty na niej bazujące. Niestety zamiast robić to w Polsce na własną rękę, wyjeżdżają i pracują nad projektami zagranicznymi. Podobnie było z migracją pracowników do Doliny Krzemowej. I w tym sensie widzę olbrzymie ryzyko utraty kapitału ludzkiego, który zamiast wytwarzać wartość końcową tu, będzie to robił zagranicą.

Skąd się u nas bierze ten technologiczny konserwatyzm?

Myślę, że w dużej mierze to kwestia wiedzy. Trudno bowiem regulować jakąś dziedzinę, bez kompleksowego jej zrozumienia. Dlatego może warto zastanowić się nad podniesieniem twardych kompetencji w instytucjach publicznych.

Firmy
Erbud i Onde ogłaszają wyniki i zapowiadają dywidendy
Firmy
MCI liczy na ożywienie
Firmy
Śnieżka liczy na silniejszego konsumenta
Firmy
Prezes Bumechu odchodzi. Przed nim nowe wyzwania sportowe
Firmy
Grupa Ferro poprawiła rentowność
Firmy
Pointpack: kurs się załamał. DHL Parcel Polska chce ograniczyć współpracę